Wstał zza stołu.

Jest wyższy niż myślałam.

Podszedł do masywnej szafy, przekładając teczki w tekturowych okładkach

-K K K Kwiatkowski … Adam … Andrzej … Bronisław … Dionizy …Edward. To popularne nazwisko

-Moje panieńskie. Mąż przyjął je na ślubie. Jego ojciec a mój świętej pamięci teść pisał się „Blumsztajn”.

-Ładne kwiatki! … Felicjan …Gerwazy …Hieronim …Leopold…jest! Leopold Kwiatkowski. -położył beżową teczkę na brunatnym blacie i zaczął przeglądać, czytając półgłosem:

– „Posiadanie broni i nielegalnych materiałów propagandowych, udział w zorganizowanej grupie o charakterze zbrojnym …” niedobrze frau Kwiatkowska…

-To pomyłka. Mąż nie potrafi strzelać, nigdy nie był w wojsku, zwolniony ze względu na stan zdrowia.
Nie kłamała. Pokasływał, odkąd się poznali. Wtedy nad Bałtykiem leczył płuca, nadwyrężone kilkuletnim wdychaniem bibliotecznego kurzu.

-Taaaak-rzucił w zamyśleniu, kartkując akta.

-A więc zgoda?

Weź wreszcie pióro, ty faszystowski biurokrato, napisz do komendanta Zamku rozkaz o natychmiastowym zwolnieniu Leopolda. Kwiatkowskiego Auto czeka. Szosa na Piaski, Roztocze, Rzeszów, granica słowacka, Węgry Triest, Szwajcaria. Łańcuszek umówionych i opłaconych ludzi, sznur prowadzący do bezpiecznej, zabukowanej pięć lat temu kwatery. Tylko pośpiesz się, głupcze, zanim wyjdzie na jaw, kim naprawdę jest ten pokasłujący cywil!

-To zależy. …-oficer zawiesił głos.

Rozpięła torebkę i położyła na stole plik banknotów.

-Funty szterlingi? – rzucił, spoglądając na pokaźną kupkę

-Londyńskie srebrniki. Tym wam płacą?! – podniósł głos

– A wie pani, że ich posiadanie to poważne przestępstwo?!

-Znalazłam je przypadkiem dziś w rzeczach małżonka i pomyślałam, żeby przekazać je, że tak powiem, w depozyt jakiejś zaufanej osobie, takiej jak pan sturmbahmfuhrer…

Uśmiechnął się, ale jakoś tak niepokojąco i powiedział:

-Droga pani. Czy wie pani, co jest najgorsze w moim zawodzie? To, że codziennie spotykam głupców. Oraz nuda! Zwykle wiem, co się stało i z góry co się wydarzy. Wiem, co panią sprowadza i mogę zapewnić, że wkrótce co najmniej jedno z nas opuści ten gabinet, że tak się wyrażę-usatysfakcjonowane. Jest pani nie tylko piękną, ale też bystrą kobietą Czuję, że dojdziemy do porozumienia- oficerki skrzypiały na wypastowanym parkiecie, gdy okrążał stół i stanął za jej plecami. Skuliła głowę.

-Wszystko zależy….

-od…? -wyszeptała zaschniętymi ustami.

– od tego, ile kochająca młoda żona jest w stanie zrobić, aby uwolnić swego męża…

-Wszystko- szepnęła, zsuwając z palca obrączkę. Złoty krążek powędrował na stos banknotów. Nigdy wcześniej ani później nie czuła się równie naga.
Poczuła silne dłonie uciskające kark i ramiona.

– Pozostało mało czasu. Sowieci podchodzą, już słychać katiusze. Hauptbersturmbahmfuhrer właśnie czmychnął za Wisłę niczym szczur. Cos się stało wczoraj w Wilczym Szańcu. . Za chwilę nikt tu nie będzie bezpieczny, pani, ja, nikt!
Pochylił usta nad jej uchem, czuła woń alkoholu i tytoniu

-Marianno! Proszę jechać ze mną. Auto czeka. Krakau, Wien Roma. Są tam pewne osoby, które jeszcze pamiętają pani ojca i panią, pomogą nam zdobyć paszporty dyplomatyczne i bilety. Operacja „Dragoon” nadciąga, alianci lada chwila wylądują w Prowansji. Zanim to nastąpi będziemy już Hiszpanii. Kupię aeroplan. Latam lepiej niż Lindbergh. Wyspy Kanaryjskie, Cabo Verde, Ameryka! Europa to kretowisko. Za dekadę, góra dwie zacznie się tu nowa wojna, potem kolejna i jeszcze następna. Jesteśmy młodzi, zaczniemy nowe życie. Przez kilka lat wojny zdeponowałem w szwajcarskim banku pewna sumę pieniędzy i kruszców, przy której te pańskie precjoza- odsunął plik banknotów i obrączkę-wyglądają śmiesznie. Marianno! Zaczniemy nowe życie w Nowym Świecie! Co wybierasz? Brazylia, Argentyna?

Metaliczny głos dzwonów z kościoła Karmelitów obwieścił południe.

-Leopold…szepnęła, prostując się i strącając jego ręce ze swej szyi. Mężczyzna odsunął się poprawił mundur i zajął miejsce za biurkiem.

-Głupia Polka! Uparta jak mąż!

-Czas na mnie- rzekła wstając

-Szkoda, tak szybko płyną miłe chwile.

-Leopold…

-Ach tak, tak- otworzył ponownie teczkę i udawał, że czyta.

-Jakby to pani powiedzieć? Wspominała pani, że mąż jest…, że mąż był słabego zdrowia, tak? Otóż mam przed sobą opinię lekarską, wystawioną dziś rano, opinię, że tak powiem ostateczną. Doktor Typhus…piorunujący przebieg…chyba nie cierpiał. Rozumie pani, że nie możemy wydać ciała? Dobrze się pani czuje? Kawy? Wody? Koniaku? Tylko proszę, bez histerii.
Helgo! Proszę wyprowadzić frau Blumsztajn!
Wstała wolno zza stołu.

– Dziękuję, nie trzeba. -rzeką beznamiętnym głosem, zakładając na palec serdeczny lewej dłoni złotą obrączkę i odwracając się w kierunku drzwi.

– Jestem spokojna.