Kot jest zawsze po niewłaściwej stronie drzwi i właśnie sobie o tym przypomniał. Zeskoczył z łóżka na podłogę, wyprostował przednie łapki, pochylił łebek w ukłonie przed zaglądającym w okno sypialni wschodzącym słońcem, przemknął bezszelestnie przez korytarz do rozbrzmiewającej ludzkim wielogłosem i kuszącej śniadaniowymi zapachami kuchni. Czarne ciało zwinnie wykręciło pod stołem sześć ósemek wokół dwunastu ludzkich nóg:
– tweedowych spodni w kratkę, wpuszczonych w cholewki lśniących oficerek
-pary zgrabnych kobiecych łydek opiętych czarnymi pończochami
-łydek równie zgrabnych, tyle że nieosłoniętych
-nogawek czarnych spodni, opadających na antracytowe buty,
-dziewczęcych nóżek, obutych w białe pantofelki i alabastrowe podkolanówki
-wystających z nogawek marynarskich spodenek, dyndających nad podłogą nóżek chłopięcych.

Czarna strzała przemierzyła ciemny korytarz ku szczelinie niedomkniętych drzwi wyjściowych, ku wabiącej wilgotnym mysim zapachem klatce schodowej, z cichym tupotem zbiegła na podwórko, prześlizgnęła się pod podwoziem czarnego automobilu. Młody chłopak z usmoloną twarzą i zakazanymi rękawami białej koszuli pochylał się nad otwartą maską pojazdu.

Brama, chodnik, ulica. Jaskrawe światło poranka poraziło nawykłe do mroku wnętrza ślepia.

-Paszoł won! – ubłocony but stójkowego powędrował w kierunku oddalającego się w susach zwierzaka. Zatoczył kółko wokół pękatego słupa ogłoszeniowego, oklejonego cyrkowymi plakatami, nekrologami i reklamami sklepu kolonialnego, na którego szczycie przysiadł żółty kanarek. Chłopiec w przydużej, przekrzywionej na bakier czapce uginał się pod naręczem gazet informujących o zwycięskiej obronie Port Arthur.

Biegł prosto na zachód, żwirową alejką pod szpalerem kwitnących lip, nasłuchując treli niewidocznych acz obecnych słowików, po chwili dobiegł do ośmiokątnej budowli i po ceglanym murze, zwinnie wdrapał się na dach. Czerwcowe słońce już zdążyło przyjemnie nagrzać blachę.

I podczas gdy zwierzę zaczęło układać się do snu, liżąc różowym językiem czarne futerko-sześć stóp poniżej stateczny pulchny goguś wynurzył się z wnętrza budowli, niosąc mydlaną pianę w miseczce, na której leżały skrzyżowane lusterko i brzytwa i zaintonował

-Introibo ad altare Dei!

 KONIEC

Lublin-Łuków
Lipiec 1980-czerwiec 2023

 

 

___

Fot. 1 -z Instagrama
Fot. 2-https://lublintravel.pl/miejsca-mega/pozostale-miejsca/323-domek-kata-dawna-szubienica