Rozdział 25. Tego samego dnia wieczorem Michał odprowadził Asię na stancję i lekko podpity kierował się na przystanek komunikacji miejskiej. Postanowił też zadzwonić do swojego stryja.

-Część stryjku, chcę ci raz jeszcze podziękować – zaczął Michał.

-Nie ma o czym mówić – odpowiedział mu Jan.

-Mogę wpaść dzisiaj do ciebie?

-Pewnie, bo za chwilę jest mecz. Pospiesz się Michałku, czekamy.

-Za kwadrans powinienem być. To na razie – i schował komórkę do kieszeni. Zaraz też zobaczył, że na przystanku dwóch typów okłada jednego chłopaka. Bez wahania ruszył więc przed siebie, aby go ratować. Na jego widok napastnicy zostawili leżącego i zaczęli uciekać. Michał zbliżył się do pobitego i pochylając się zapytał.

-Nic ci się nie stało?

-Nie, już tyle razy oberwałem, że jestem przyzwyczajony – odparł poszkodowany i Michał podał mu rękę. Gdy ten podniósł głowę okazało się, że był to Artur Ponurak, który niegdyś zaczepiał Asię w dyskotece.

-To ty, gnoju – rzekł zdziwiony Michał, lecz tamten milczał. – Gdybym wiedział, że to ty, to nawet bym się nie ruszył albo bym im jeszcze pomógł, bo ci się należało, za to co zrobiłeś wtedy na dyskotece.

-Za tamto faktycznie, należy mi się w ryj i możesz mi teraz przyłożyć. Obiecuję, że ci nie oddam – rzekł skruszony Artur.

-Na dzisiaj ci już wystarczy. – I nastała chwila milczenia. – Tamci też ci pewnie dołożyli za podrywanie cudzych dziewczyn? – zażartował Michał.

-Chcieli gnoje, żebym dał im na piwo, to wtedy jednemu lutnołem, ale wtedy ten drugi lutnął mi. Dobrze, że się pojawiłeś, bo pewnie bym nieźle oberwał.

-Wystarczy. Nie chcę już z tobą dłużej gadać. Zresztą się spieszę. A na przyszły raz, to najpierw zapytam się kogo okładają, a później dopiero będę go ratował.

-Ej, poczekaj – i chwycił Michała za ramię. – Za to że mnie obroniłeś muszę ci postawić piwo.

-Wolałbym się chyba octu napić, niż wypić z tobą to piwo.

-Proszę, tylko mnie nie upokarzaj.

-Co ty chrzanisz? Zejdź mi z drogi bałwanie.

-Kawał z ciebie gościa.

-Co tam smucisz? – zapytał Michał.

-Mówię, że jesteś gościem, jakiego dotąd nie spotkałem, bo ani raz nie powiedziałeś do mnie ty zasrańcu, albo ty skurwielu.

-No to zejdź mi z drogi, ty dupku – zdenerwował się Michał.

-Tylko nie dupku, bo tak zawsze mówił do mnie mój ojciec, jak mnie spotykał czasami na mieście.

-Ten twój ojczulek chyba miał rację.

-Tylko, że był dupkiem, bo mnie zostawił z mamą, gdy miałem dwa lata.

-Powinienem się wzruszyć? – zakpił Michał.

-Cwany jesteś, bo mamusia i tatuś pewnie nadal ci robią budyń i kisielek.

-Od moich rodziców to wara, bo zginęli, kiedy miałem pięć lat – zdenerwował się Michał.

-Sorki, nie wiedziałem – odparł Artur.

-To teraz już wiesz i daj mi spokój, bo spieszę się na mecz.

-No to chodź, pójdziemy do knajpki i obejrzymy przy piwku – zaproponował Artur.

-Nie chce mi się z tobą oglądać meczu i zejdź mi z drogi.

-Poczekaj, nie chcesz się napić, to muszę ci się inaczej odwdzięczyć. Mój wujek jeździ taksówką, to cię odwiezie, a przy okazji mnie zawiezie do domu – i sięgnął po komórkę.

-Obejdzie się bez twojej łaski.

-Posłuchaj no koleś i nie bądź taki honorowy, bo jak chcesz wiedzieć, to podrywałem twoją pannicę, bo kazał mi twój wujaszek – zdenerwował się na dobre Artur.

-Co ty mówisz? – nie dowierzał Michał.

-To co słyszałeś. Podrywałem twoją lalę, chociaż nie była w moim typie, ale musiałem to zrobić, bo groził mi wyrok, a twój wujaszek obiecał mi, że wyciszy cała sprawę, jeśli poderwę twoją pannicę, a potem ją zostawię.

-Ściemniasz i tyle, bo ja nie mam wujka sędziego.

-Ale masz wujka prokuratora. Zresztą powiem ci, że kawał zbója z tego twojego wuja.

-Dobra, dzwoń do swojego wujka i niech podjeżdża taksówką – polecił Michał.

-Część wujku, mówi Artur. Weź no podjedź na przystanek na Goździkową, pod aptekę, bo mam ważną sprawę. Przyjedziesz to pogadamy. Czekam – i wyłączył komórkę. – Za chwilę tu będzie.

-Teraz to ja powinienem postawić ci piwo – rzekł wzburzony Michał.

-Czyli rozumiem, że jesteśmy kwita – rzekł zadowolony Artur.

-Powiedzmy. – Po czym milczał przez chwilę i zwrócił się do niego znowu. – Co byś zrobił na moim miejscu?

-Nie wiem, ale zwymyślał bym go od zasrańców i śmierdzieli.

-I ja zrobię to samo – rzekł Michał.

W tym też momencie podjechała taksówka i Artur wraz z Michałem pospiesznie wsiedli do niej i ruszyli przed siebie.