-Proszę protokołować: „Lublin, 1 kwietnia 1945. Przesłuchanie w sprawie podejrzanej Marianny Kwiatkowskiej, córki Bronisława i Ludwiki, urodzonej 2 lutego 1922 r w Lublinie, zamieszkałej przy ulicy Krakowskie Przedmieście 55, w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa z artykułu 149 Kodeksu Karnego Matka, która zabija dziecko w okresie porodu pod wpływem jego przebiegu, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Pouczam świadka o odpowiedzialności za składanie fałszywych zeznań. Zawód świadka?

-Akuszerka

-Proszę zaprotokołować: „Położna”. Jak długo świadek wykonuje ten zawód?

-Wystarczająco długo.

-Proszę odpowiadać precyzyjnie na zadawane pytania!

– Proszę zaprotokołować.: „Od trzydziestego pierwszego lutego tysiąc dziewięćset czwartego roku”. Teraz lepiej?

-Proszę nie robić sobie żartów! Czy świadek zna podejrzaną?

-Znam. Znam bardzo dobrze.

-Od kiedy?

-Od zawsze.

-Proszę zaprotokołować: „Świadek odnosi się w sposób lekceważący do śledczego, uchyla się od precyzyjnych odpowiedzi”. Powtarzam pytanie: Od kiedy świadek ….

-…od drugiego lutego tysiąc dziewięćset dwudziestego drugiego roku. Byłam przy jej porodzie. I śmierci pani Ludwiki, to znaczy matki Marianny. Czy wyrażam się dość precyzyjnie?

-Tak. Smutna historia. Co świadek robiła dziś w nocy?

-To, co zwykle. Pracowałam.

-W Wielką Sobotę?

-Taka praca. W moim zawodzie nie ma wielkich i małych sobót. Świętuję pracując. Poza tym jestem niewierząca.

-Religia to opium dla ludu, jak powiedział…ten, no….

-Marks. To już nie biegasz służyć do mszy na Lipową? Od kiedy stałeś się ateistą?

-Raczej realistą i pragmatykiem. Proszę tego nie protokołować! Wróćmy do tamtej nocy. Co zaszło pod wspomnianym adresem?

-Poród zaszedł i tyle.

– Normalny?

-Cała ciąża przebiegała prawidłowo. Marianna była dzielna, pomimo tego, co ją spotkało.

-Co świadek dokładnie ma na myśli?

-Bez matki, ojciec zginął we wrześniu, hitlerowcy zabili jej męża.

-Skąd świadek to wie?

-Tak mówią…

-Proszę nie powtarzać plotek, lecz trzymać się faktów. O której zaczął się poród?

-Wody odeszły wieczorem, sąsiadka z dołu zatelefonowała koło dwudziestej, przyszłam kwadrans później. Rozwarcie pełne, skurcze silne, regularne… po co w ogóle wam to wiedzieć?

-Przypominam świadkowi, że nie on tu zadaje pytania. Kiedy skończył się poród?

-Jak każdy. Po wydaleniu łożyska.

-To przesłuchanie, a nie kurs położnictwa!

-Odpowiadam tylko na pytania. Precyzyjnie, jak sądzę.

-Pytam, kiedy urodziło się dziecko?

-O północy.

-Płeć?

-Chłopiec

-Zdrowy?

-Martwy.

-Jest świadek pewna?

-Pracuję dość długo, żeby to poznać. Niestety….

-Co było dalej?

-Nawet nie zdążyła go wziąć w ręce, silny krwotok, zasłabła. Wybiegłam po pomoc, za drzwiami stał ten od was…

-Już dla nas nie pracuje. Co było dalej?

-Znieśliśmy razem Mariannę do auta i kazałam jechać do szpitala na Staszica. Dojechali w ostatniej chwili, dobrze się spisał.

– Dlaczego świadek nie pojechała z położnicą? To chyba był obowiązek świadka?

-Czekano już na mnie gdzie indziej, zbliżał się ciężki poród bliźniaczy. A szpital przecież, niedaleko na Staszica. Poza tym pojechała z sąsiadką, to doświadczona kobieta, pokazałam jej chwyt Hamiltona. Sama czworo dzieci urodziła i była dla niej, dla Marianny, jak matka.

-A potem?

-Wróciłam do mieszkania po swoje rzeczy i…

-..i..?

-…. ciało.

-Ma świadek na myśli noworodka?
-Tak. Wiem, co robić w takich sytuacjach, to nie był mój pierwszy raz. Obmyłam go, ubrałam w ubranko, które ta biedna dziewczyna przygotowała, skromne, płócienne, imię nawet wyszyła „Rudolf”, podobno po dziadku, ale nie chcę powtarzać plotek.

-Skąd wiedziała, że to będzie syn?

-Kobieta wie.

-Co było dalej?

– Zrobiłam to, co należało zrobić. Pochować. Zaniosłam chłopca na cmentarz, na Lipową.

-To szlachetne, ale czy świadek wie, że należało zawiadomić odpowiednie organa?

-Nie mam czasu czytać waszych bolszewickich ukazów. Zawsze się tak robiło. Jest tam takie miejsce pod murem, dla wisielców i nieochrzczonych dzieci, jakby jedni i drudzy byli czemuś winni, ale to nie moje sprawy, akuszerką jestem a nie papieżem. Wielkanoc się zbliżała, kościółek otwarty, straż przy grobie. Położyłam go w bocznej nawie, zawiadomiłam zakrystiana i poszłam, bo czekano na mnie, poród bliźniaczy.

-Proszę się nie powtarzać. Czy świadek była przy…pogrzebie?

-…pochówku? Jestem akuszerką a nie grzebalnym. Nie byłam. To wszystko. Mogę iść?

-Czy świadek zna niejakiego Jana Nowaka…

-…znam wielu Nowaków i jeszcze więcej Janów.

-…zamieszkałego przy ulicy Krakowskie Przedmieście 55?

-To duża kamienica, ruch jak w ulu. Mało to tam Nowaków, Kowalskich?

-Proszę zaprotokołować:” Uchyla się od odpowiedzi”. A czy świadek zna niejakiego Leopolda Kwiatkowskiego vel Blumsztajn vel Cwietajew?

-Może tak, może nie…

-Precyzyjniej, proszę? Tak czy nie?!

-Znam wielu Leopoldów, choć na początku nie przedstawiają mi się z imienia i nazwiska. Dopiero potem stają się Poldkami, Jaśkami, Zośkami, Maryśkami.

-Dość tego! Zaraz inaczej porozmawiamy, towarzyszko!

-Nie jestem twoją towarzyszką, smarkaczu! Rodzice nie mieli cię jeszcze w planach, gdy ja robiłam rewolucję, gdy rozlepiałam na tych murach odezwę Rządu Ludowego Republiki Polskiej.

„Do Ludu Polskiego! Robotnicy, Włościanie i Żołnierze Polscy! …W gruzy walą się rządy kapitalistów, fabrykantów i obszarników…” „Z dniem dzisiejszym ogłaszamy w Polsce całkowite, polityczne i obywatelskie równouprawnienie wszystkich obywateli bez różnicy pochodzenia, wiary i narodowości, wolność sumienia, druku, słowa, zgromadzeń, pochodów, zrzeszeń, związków zawodowych i strajków.”

Wielki mi komunista! Widziałam cię nago wcześniej niż twoja matka. Byłeś mokry i siny. Jakbym wtedy nie dała ci klapsa to nie złapałbyś pierwszego oddechu i to ty leżałbyś teraz pod tym murem a nie biedny Rudolf. Szkoda, Maurycy…Wracam do pracy.

-Proszę zaprotokołować: „Przesłuchanie skończone”.