Restauracja „Skarbonka Marysi” była jedną z bardziej uznanych restauracji w Lublinie. Tam też zajechały samochody braci Kochańskich. Pierwszy wysiadł Stanisław, a za nim dwie Cyganki, które razem ze Stanisławem podeszły do samochodu Jana.

-Stasiu, jak ona w tych łachach wejdzie do takiej ekskluzywnej restauracji?

-Spokojnie Jasiu, jakoś to załatwię. Czekajcie tu na mnie, a ona – i spojrzał na drugą Cygankę – niech poczeka z wami.

-Ale w twoim samochodzie? – upierał się Jan.

-To macie kluczyki i idźcie do mojego samochodu – po czym z drugą Cyganką ruszył do wejścia. Po chwili jednak odwrócił się do niej zapytał.

– Pamiętasz co masz jej powiedzieć?

-Piękny panie, ja nie tyle potrafię zapamiętać – i oboje weszli do środka.

Na widok Cyganki szatniarz bardzo się zdziwił i odbierając płaszcz od Stanisława od razu zapytał.

-Ona jest z panem?

-Ta pani wygrała konkurs na „Festiwalu Śpiewających i Tańczących Romów” w Drągowie.

-Dobrze, ale u nas niech nie śpiewa – zaproponował szatniarz i niepewnie zapytał. – A pani nic nie zostawia?

-A jak mi ukradną?

-U nas jeszcze nic nie zginęło – oburzył się szatniarz.

-Ale kiedyś może – włączył się Stanisław i zwrócił się do Cyganki. – Chodźmy. – Zaraz też znaleźli się na schodach, gdzie mijali pewną parę, która zaczęła komentować obecność Cyganki.

-Mówiłeś mi, że to taka ekskluzywna restauracja, a tu Cyganki sobie przychodzą – zakpiła kobieta.

-Przecież to widać, że ekskluzywna restauracja, tylko nie wiedziałem, że Cyganki mogą tyle wyciągać z wróżenia, skoro stać je tu przychodzić – rzekł mężczyzna i poszedł za swoją partnerką. Tymczasem Kochański z Cyganką byli już na górze przy barku. Na jej widok barman od razy ruszył w ich kierunku.

-Ta pani nie może tu wejść?

-A to czemu? Nie widziałem napisu, że Cygankom wstęp wzbroniony – rzekł pewny siebie Stanisław.

-To nie jest jakaś podrzędna speluna, tylko ekskluzywna restauracja – upierał się barman.

-Restauracja jak restauracja, każdemu wolno wejść.

-U nas proszę pana szklanka wody mineralnej kosztuje dziesięć złotych.

-Drożej niż na pustyni – zażartował Stanisław.

-Sam pan widzi, że jej nie stać, aby tu przebywać. Ta pani musi stąd szybko wyjść, bo zawołam ochronę.

-Nie lubię nikogo straszyć, ale skoro pan mnie straszy, to i ja pana postraszę – rzekł Stanisław i pokazał mu swoją legitymację. – Mamy w prokuraturze informacje, że w tej waszej ekskluzywnej restauracji jest podrabiana wódka.

-U nas, u nas podrabiana wódka? – udawał zdziwionego kelner.

-Możemy się zaraz przekonać. Zadzwonię po Policję i sprawdzą czy wszystkie wasze trunki są legalne – zdenerwował się Stanisław.

-No, ale jak ja mam ją wpuścić?

-Normalnie. Ta pani wejdzie tylko na chwilę, gdyż moja córka ma tu dzisiaj wieczór zaręczynowy i życzyła sobie, żeby ta Cyganka jej powróżyła.

-No, sam już nie wiem!

-To ja panu pomogę – i położył przed nim pięćdziesiąt złotych. – Pięć dych za pięć minut, to chyba dobra oferta?

-No dobrze, ale tylko pięć minut – rzekł barman i pospiesznie schował pieniądze.

-Moja córka jest tu z narzeczonym Michałem Kochańskim, który zarezerwował stolik. Może jej pan wskazać, który to stolik.

-Tak – po czym spojrzał na nią pogardliwie i rozkazał. – Chodź za mną babo – i pospiesznie wskazał jej stolik Michała i Asi, po czym szybko powrócił na swoje miejsce.

-Ona za pięć minut wyjdzie. Do widzenia panu – rzekł Stanisław i ruszył do wyjścia. Tymczasem Cyganka była już przy stoliku, tyle tylko, że pośpiech z jakim barman pokazywał jej Michała i Asię sprawił, że podeszła ona do sąsiedniego stolika, gdzie siedziały dwie równie młode osoby.

-Paniusiu, Cyganka prawdę ci powie.

-Jestem ciekawa co mnie czeka – rzekła rozbawiona dziewczyna.

-Daj spokój Krysiu, one zmyślają na poczekaniu – radził jej chłopak.

-Ale ja chcę posłuchać.

-Nie bierz z nim paniusiu ślubu, bo zmarnujesz sobie młodość i długo z nim nie pożyjesz. – Po tych słowach spojrzała na nią złowrogo i dodała. – Kopnij go w dupę, bo inaczej paniusiu szybko umrzesz.

-To jakaś wariatka – oburzyła się dziewczyna. Ale Cyganka nie zważała na nic, tylko powtarzała.

-Mówię ci paniusiu, odpraw go, bo zmarnujesz się przy nim i szybko umrzesz.

-To mój brat, ty wariatko! – krzyknęła dziewczyna. Cyganka jednak nie zważała na nic, tylko mówiła dalej.

-On cię do grobu wpędzi.

-Kelner – krzyknęła dziewczyna i powstała z miejsca. – Kelner! Wyprowadźcie tę wariatkę – i w tym momencie podbiegł stojący w pobliżu kelner i zaczął ciągnąć Cygankę do wyjścia.

-Ja już Misiu nie pójdę do wróżki – rzekła siedząca przy sąsiednim stoliku Asia.

-Już nie musisz – rzekł Michał i ucałował jej dłoń.

W tym samym momencie kelner wypchnął z sali zmieszaną wyraźnie Cygankę i krzyknął.

-Wynocha stąd, ty wiedźmo.

-Spieprzaj dziadu! – odcięła się Cyganka i ruszyła w kierunku wyjścia.

Tymczasem na dole restauracji tuż przy samej szatni czekał na nią nieco zdenerwowany Stanisław, który od razu zapytał.

-Powróżyłaś jej?

-Już więcej wróżyć nie będę – stwierdziła Cyganka i zaraz dodała. – Sto złotych, piękny panie – i wyciągnęła rękę.

-Masz – rzekł Stanisław i podał jej pieniądze. Po chwili Cyganki już nie było, lecz wtedy do Stanisława podbiegł barman.

-Co za wariatkę pan tu przyprowadził? – mówił zdenerwowany. – Kolega musiał ją wyrzucić, bo ona zamiast do stolika pańskiej córki i jej narzeczonego, podeszła do sąsiedniego stolika i zaczęła coś biadolić o ślubie, a ci co tam siedzieli, to brat i siostra.

-Niech to diabli!

-Ja już jej więcej tu żadnej Cyganki nie wpuszczę – oznajmił barman i pobiegł do góry do barku. Zaraz też Stanisław poszedł do swego samochodu, gdzie czekali na niego Adam i Jan.

-No i co, powróżyła złowrogo tej Asi? – zapytał Jan.

-Powróżyła, ale komuś innemu. Zmarnowałem dwieście złotych i tyle.

-Myśmy Stasiu też musieli zapłacić tej dziewczynie po dwieście złotych. Nie martw się Stasiu – rzekł Adam i poklepał go po ramieniu.

-Wszystko na nic – rzekł Jan.

-Panowie to na razie tylko zaręczyny, to jeszcze nie ślub – pocieszał ich Adam.

-Masz rację Adasiu, trzeba wymyślić coś lepszego i niezawodnego – zaproponował Jan.

-Zabieram was jutro do Zoo do Zamościa. Odpoczniemy tam i na pewno coś wymyślimy. A teraz wracamy do domu – zaproponował Adam i wraz z braćmi wolnym krokiem udali się do swoich samochodów.