Rozdział 12. Dotarli tam po kilkunastu minutach i zaparkowali opodal domu Genowefy Gąski. Z tyłu w swoim samochodzie siedział Stanisław, zaś Adam i Jan zatrzymali się nieco przed nim.

-Załóż sobie Adasiu okulary – zaproponował Jan i podał bratu przeciwsłoneczne okulary.

-Trochę głupio w nich wyglądam, bo przecież nie ma słońca.

-Ale księżyc świeci – odparł siedzący za kierownicą Jan. – A po drugie to musisz się nieco zamaskować.

-O, idzie jakaś dziewczyna, może to ona. – Następnie szybko popatrzył na zdjęcie i wyszedł pospiesznie z auta. Tymczasem dziewczyna zamknęła za sobą furtkę i ruszyła przed siebie.

-Aaał – wydusiła z siebie przestraszona dziewczyna widząc przed sobą nieznanego mężczyznę. – Ale mnie pan wystraszył. Czego pan chce?

-Niczego nie chcę – odparł Adam widząc, że to nie jest Asia.

-To czemu mi pan zachodzi drogę? Przez pana się spóźnię.

-Chciałem zapytać czy zastałem Asię Białecką?

-Jest w domu. A co pan od niej chce?

-Podobno się pani spieszy.

-Owszem, ale nie aż tak bardzo. Co pan od niej chce?

-Chcę z nią tylko porozmawiać – odparł nieco zdenerwowany Adam.

-Asia jest umówiona na kolację ze swoim narzeczonym i lepiej niech jej pan dzisiaj nie zawraca gitary.

-Ja tylko na parę słów – i już chciał odejść do samochodu, gdy usłyszał kolejne pytanie dziewczyny.

-A kim pan właściwie jest? – Adam jednak milczał. – A może pan jest jakimś porywaczem?

-Co też pani wymyśla. Jestem byłym chłopakiem Asi – wymyślał na poczekaniu Adam.

-Chyba byłym chłopakiem mamy Asi – zażartowała i zrobiła przed siebie parę kroków. Po chwili jednak się odwróciła i podeszła do Adama. – Pięćdziesiątki to pan chyba jeszcze nie ma?

-A co to panią obchodzi, ile ja mam lat!

-Bo jakby co, to ja jestem wolna – rzekła niepewnie dziewczyna.

-Nie jest pani w moim typie.

-Asia w lipcu wychodzi za mąż i jakby pan zmienił zdanie, to proszę do mnie zadzwonić. Tu jest numer telefonu – i podała mu wizytówkę.

-Za kogo mnie pani uważa? – oburzył się Adam.

-Przecież nie za geja – odparła z uśmieszkiem na ustach dziewczyna i poszła przed siebie. Adam zaś pospiesznie wsiadł do samochodu, gdyż na dworze było dość zimno.

-Kto to był? – zapytał Jan.

-Nawet mnie nie pytaj. – Po chwili jednak się uspokoił i odpowiedział. – Jakaś nawiedzona dziewuszka, która szuka adoratora.

-Było ją szybko spławić.

-Spławiłem ją, ale przy okazji dowiedziałem się, że ta Asia jeszcze nie wyszła z domu.

-Jakaś idzie.

-To pewnie ona. – Następnie Adam wyszedł z samochodu i zatrzymał się tuż przed dziewczyną. Po chwili zaś Jan stanął za nią z kocem.

-Czy to pani?

-Słucham? – zapytała zdziwiona dziewczyna i w tym momencie Jan zarzucił jej koc na głowę. Dziewczyna zaczęła się szarpać i niewyraźnie krzyczeć „pomocy”. Tymczasem Kochańscy obwiązali ją sznurem i wepchnęli na tył samochodu. Obok niej usadowił się Adam, który ją trzymał, zaś Jan pospiesznie odpalił samochód i ruszyli do przodu.