Z zawodu jest prawnikiem. Jej pasją jest robienie zdjęć – jest członkinią Radzyńskiego Klubu Fotograficznego „Klatka”, działa w amatorskim teatrze przy parafii Św. Trójcy. Z Weroniką Śmiecińską rozmawia Monika Gołoś  i  Jakub Hapka.

J. H.: Jak zaczęła się pani fotograficzna pasja?

Fotografuję już od 16 roku życia, to już 8 lat. Zainteresowałam się fotografią tak naprawdę, jak byłam mała – ale po prostu nie miałam jeszcze aparatu – dlatego tak to się przeciągało.

Najbardziej lubię fotografować ludzi – widzę w nich różne emocje. Mogę także ich stylizować, tworzyć różne scenerie,  zmieniać ich cechy charakteru. Bardzo lubię kreować różne bajki na moich zdjęciach.

J. H.: Rozmawiamy podczas powarsztatowej wystawy członków „Klatki”. Kiedy zaczęła się pani przygoda z Radzyńskim Klubem Fotograficznym?

Najpierw była Silna Grupa Fotograficzna – przeszłam z niej do „Klatki”. W taki sposób tu trafiłam. Moje zdjęcia były na czterech wystawach – największą był wspólny wernisaż w pałacu Potockich z dwoma innymi „klatkowiczkami” – tam były moje krajobrazy.

J. H.: W minioną niedzielę, w siedzibie „Ósmego Koloru Tęczy” odbyło się spotkanie z panią, gdzie prezentowała pani swoją twórczość.

Można było na nim zobaczyć różne tematy mojego fotografowania – od ptaków, poprzez krajobrazy, aż do ludzi. Szeroki wachlarz.

J. H.: Jest pani znana z działalności scenicznej. Działa pani jako grupa teatralna przy parafii Świętej Trójcy

Pomysł narodził się w głowie mojego taty, że powinniśmy zacząć działać. Inspiracją były słowa papieża Franciszka, że ludzie młodzi i starsi powinni włożyć „wyczynowe buty”, a nie tylko siedzieć na sofie. Myśleliśmy o tym, co zrobić by zaangażować młodych ludzi, ale też nie tylko ich. Tato wymyślił, że niech to będzie teatr chrześcijański.

Najpierw wspólnie z tatą napisaliśmy wspólnie sztukę „Boży Posłaniec” o św. Franciszku, później kolejne, m. in. „Ojciec Miłosierdzia”. Znaleźliśmy osoby i tak to się zaczęło.

*

„Druga część” wywiadu odbyła się podczas wieczorku w „Ósmym Kolorze Tęczy”

Monika Gołoś: Fotografii może nie wyssałaś z mlekiem matki, ale z herbaty, robionej przez tatę

Fotografia zawsze mnie ciekawiła. Mój tata też zawsze lubił fotografować, mama także. Bardzo dużym „zapaleńcem” fotografii jest mój dziadek – nałogowo robi zdjęcia. Tata i dziadek mieli swoje ciemnie. Głównie zajmowali się fotografią analogową niż cyfrową. Poszłam w tą ostatnią, bo jest dla mnie łatwiejsza. W analogowej są różne chemikalia, można się poparzyć.

Do robienia zdjęć zmotywowało mnie także piękno otaczającej przyrody. Moja mama pochodzi z terenów nadbużańskich, są tam przepiękne krajobrazy. Zawsze pasjonowały mnie cudowne wschody i zachody słońca, ułożenie terenu. Chciałam to kiedyś pokazać. Stwierdziłam, że kiedyś będę miała swój aparat i zrobię takie zdjęcia. I to się udało.

M. G.: Czy oprócz nałogu fotograficznego, masz jakieś inne nałogi?

Moimi innymi pasjami jest teatr, pisanie wierszy, czytanie przeróżnych książek, śpiewanie dla siebie (śmiech)

M. G.: Czy robiąc zdjęcia, inspirujesz się czymś konkretnym?

Inspiruje mnie malarstwo i przyroda, także pracami innych fotografów. To głównie obrazy z epoki renesansu i baroku. Podziwiam dzieła Leonarda Da Vinci. Fascynuje mnie także współczesne malarstwo. Jest taka 20-letnia malarka z Litwy, Akiane Kramarik, Miała objawienie Pana Jezusa i narysowała  obraz „Książę Pokoju”.

Inspirują mnie bajkowe scenerie. Lubię na swoich zdjęciach przedstawiać bajkowe sceny.

M. G.: Kto jest dla Ciebie fotograficznym autorytetem?

To głównie młode osoby. Agnieszka Juraszek, Angelika Żeleźnicka, Małgorzata Jurasz, Robert Pranagal.

Najbardziej inspiruję się Angeliką – jej zdjęcia wyglądają jak malarstwo. Wszystko jest tam delikatne, widać dużą harmonię. Nie ma tam chaosu, barwy są stonowane. Wszystko ze sobą współgra.

M. G.: Jak zachęciłabyś kogoś, żeby zaczął przygodę z fotografią?

Powiedziałabym takiej osobie: „jeśli podoba Ci się fotografia, to może warto spróbować?” . Można poznać nowych ludzi, otworzyć się na drugiego człowieka, dostrzec piękno otaczającego nas świata.

Fotografia bardzo uwrażliwia.

M. G.: Twoje najpiękniejsze, najbardziej udane zdjęcie?

To zdjęcie z Adą Grabowską. Jest początkująca malarką. To czarno-białe zdjęcie, jest w berecie i białej bluzce. Wydaje mi się nie z tych lat. Bardzo lubię nawiązywać do przeszłości, do lat 20-tych XX wieku. Lubię takie stare, nietypowe ujęcia. Lubię klasykę.

M. G.: Jak rozwijasz umiejętności w tej dziedzinie?

Uczęszczam do „Klatki”, uczestniczę w wielu warsztatach fotograficznych, jakie odbywają się w Radzyniu. Czytam też przeróżne blogi i książki fotograficzne, a także wymianę zdań z osobami fotografującymi, które poznałam przez Instagram czy Facebook.

M. G.: Tematy, które pojawiają się na Twoich zdjęciach

Fotografuję ludzi,a drugim tematem, który najbardziej lubię  – jest przyroda, krajobrazy. Jestem zakochana w pięknie otaczającego nas świata, w ukształtowaniu terenu. Każdy może zobaczyć ten sam krajobraz, a pokazać co innego. To jest wspaniałe. I pokazuje też wielkość Boga.

Zawsze chcę pokazywać przez te krajobrazy, że Bóg jest wspaniałym stwórcą tego świata.

M. G.: Jakie korzyści daje fotografia?

Poznaję nowe osoby. Moje modelki są bardzo interesującymi osobami i głównie to też artystki. Zajmują się różnymi rzeczami: malarstwem, także fotografię. Mam modelkę, która pojechała do Belgii studiować projektowanie mody. Do tej pory oglądam jej prace, inspirują mnie. Fotografuję bardzo wrażliwe osoby. Dlatego tak dobrze wyglądają na zdjęciach – pokazują uczucia, emocje. Nie skrywają ich. Nie boją się, są wrażliwe na świat, więc emanują różnymi emocjami.

M. G.: Żeby ktoś okazał emocje, musi zaufać fotografowi.Chyba dlatego Twoje zdjęcia są tak ciepłe, bo ludzie Ci ufają

Zawsze zagadam, rozśmieszę modelki czy grupę modeli. Staram się nawiązać jakiś kontakt, dopiero robię zdjęcie.

M. G.: Twoje największe marzenie fotograficzne

Mieć fotograficzne wystawy zagranicą. W Nowym Yorku, albo we Francji, w Paryżu. Ale na razie żeby mieć w Lublinie – to jest marzenie.