Pani z miejsca obok wyjęła z walizki coś Szczygła (nie wiem, nie widzę tytułu – jeden wyraz, fioletowe okładki) i czyta. No to ja bęc – wyciągam „Syzyfowe prace” i zaczynamy pojedynek: kto prędzej padnie. Po dziesięciu minutach pani już śpi a ja twardo: „Obok zieleniły się młode pędy, upstrzone kępami o bujniejszych, prawie czarnych ździebłach, które wystrzeliły z miejsc ugnojonych sowiciej – w oddali stała duża, złota niwa pszenicy”…