Nawet na korytarzu prowadzącym do pracowni rozmieszczone były prace jego uczniów. Raczej trudno byłoby dopatrzeć się tu amatorszczyzny, dyletanctwa, czy też choćby obojętnego traktowania ewentualnej przyszłej profesji. Natomiast już w pracowni dosłownie nie wiedziałem na czym zatrzymać wzrok.

Poza nielicznymi płótnami przedstawiającymi bukiety, martwe natury i jakieś pejzaże – malowane pewnie tak, dla relaksu – ogromna sala wypełniona była większymi i mniejszymi obrazami przedstawiającymi wszystko to, co przy moim zetknięciu się z Kamieńcem, Chocimiem, Międzybużem i wieloma innymi wspaniałymi miejscami – zaczynało dla mnie i we mnie na nowo żyć.

Nie miałem wątpliwości. Postanowiłem tę cząstkę dawnej Rzeczpospolitej, z jej niezwykłą historią i w jakimś trochę na pół realnym wymiarze, przenieść do współczesnej świadomości tych, których temat ten choćby szczątkowo interesuje.

Zacząłem sprowadzać do Kocka najciekawsze i najbardziej znaczące dla nas Polaków, przedstawione na płótnach artystyczne wizje obiektów, kompleksów architektonicznych i ich okolic silnie i nierozerwalnie związanych z naszą przeszłością.

Ponieważ prace te jawiły się iście profesjonalnymi, doszedłem do wniosku, że nie od rzeczy byłoby stworzyć jedyną w swoim rodzaju kolekcję i jakieś jedyne w swoim rodzaju maleńkie muzeum Kresów.

– Dlaczego akurat w Kocku ?

Otóż nie tylko dlatego że spędziłem tu znaczną część swojej młodości i wiąże mnie z tym miejscem jakiś silny, nie tylko lokalny patriotyzm – choć i to należy oczywiście uwzględnić – ale także dlatego, iż nigdy nie przestałem być autentycznym Kockowianinem, a głównym autorem wielu dziewiętnastowiecznych dokumentów, będących bazą dla wspaniałych malarskich prac Włodzimierza Pawłowicza, był nie kto inny, a właśnie sam Napoleon Orda.

Jego rysunki i akwarele przekształcał na litografie ogólnie znany i szanowany właściciel pracowni litograficznej w Warszawie – Maksymilian
Fajans. – Jednak najwłaściwszą formę nadawał i nadaje im ten właśnie podolski profesor – Włodzimierz Pawłowicz.

– No tak. – Ale co ma piernik do wiatraka ? – powie ktoś.

Co ma wspólnego Orda z Kockiem ?
A właśnie że ma ! – I to wcale nie mało.

Na początek należałoby zauważyć, iż był to główny dokumentalista w zakresie zamków, fortec, dworów, pałaców, sadyb i parków, jakie znajdowały się na obszarach kresowych i koronnych guberni. Dlatego właśnie w oparciu o dokumenty Ordy, mają możliwość wypowiadania
się historycy, architekci, rekonstruktorzy i restauratorzy , a nawet etnografowie.