Wirtuozerią słów malujemy

obrazy.

W źrenicach mieszkają powroty

chwil skradzionych losowi.

Jeszcze wczoraj drżeliśmy

wypełnieni po brzegi ekstazą,

zapominając,

że świat

ma szeroko otwarte oczy.

Dotykiem

prowadziłeś mnie

na granie błękitnej pieszczoty.

Na przełęczy uniesienia

tuliłeś do snu.

Przed świtem

nie pytałam o przyszłość.

Wiem.

Ona nie istnieje.