Terytorialsi i słusznie ćwiczą taktykę lekkiej piechoty, a kto podczas II wojny okazał się najlepszym terytorialsem z doskonałą znajomością własnego terenu? Niemal zapomniane BCh. To oni pierwsi stanęli do walki na Zamojszczyźnie, broniąc ojcowizny. Bez zrzutów z Londynu i Moskwy, w myśl bechowskiego hymnu: „Błogosław nam Chryste na boj”!

Czterysta pięćdziesiąt metrów od przeciętego szosą Zwoleń-Lipsko Ciepielowa, w Górkach tuż za mostem nad Iłżanką stacjonował oddział ekspedycji karnej SS. Od momentu przybycia i zainstalowania w ufortyfikowanym budynku kwatery wczesną jesienią 1942 roku, dali się poznać jako bezlitośni wykonawcy polityki III Rzeszy, siejąc strach i przerażenie. Ich przybycie zawsze zwiastowało mord. Po roku obecności tej wyjątkowo bestialskiej formacji zmieniło się nastawienie okolicznej ludności wobec akcji partyzanckich, wcześniej obawiających się krwawych reperkusji. Jesienią następnego roku ludność chłopska wręcz zachęcała swoich bechowców do odwetu.

Na zwołanej z końcem sierpnia 1943 roku naradzie, dowództwo Zgrupowania BCh „Ośka” podjęło decyzję dokonania ataku. Z uwagi na dużą siłę bojową esesmanów, plan operacji wymagał doskonałego rozpoznania oraz precyzyjnego wykonania. Z doniesień wywiadu wynikało, że z uwagi na solidne ufortyfikowanie esesmańskiej bazy, przeprowadzenie frontalnego szturmu mijałoby się z celem. W związku z tym postanowiono wykorzystać fakt cowieczornego patrolowania przez nazistów Ciepielowa, związać walką z zaskoczenia i zadać im maksymalne straty, przy uwzględnieniu przewidywanego uderzenia udzielającej im wsparcia odsieczy. Akcję wyznaczono na późny wieczór 30 września. Punktem wyjścia, zarazem zbornym był usytuowany tuż za miasteczkiem cmentarz parafialny. To właśnie tam przed akcją bechowcy natknęli się na leżące tuż przy kamiennym murze ciało znajomego handlarza rąbanką Kazia Jaśkiewicza z Radomia, którego SS-mani zastrzelili, gdy przypadkowo przejeżdżał na rowerze. Za szmugiel żywności okupant potrafił karać bezlitośnie. Zebrani przy świeżych zwłokach, nie potrzebowali dodatkowej motywacji. Przy tym samym murze rozegrał się też ostatni akt operacji, a mianowicie odparcie SS-mańskiego kontrataku.

Doskonale przeprowadzona operacja przyniosła nie tylko trwałe wyeliminowanie około piętnastu esesmanów, nie licząc rannych. Karne ekspedycje nigdy już nie wyruszyły w teren, zaś po kilkunastu dniach esesmańscy oprawcy opuścili Górki. Najwidoczniej władze zwierzchnie uznały, iż nieodwołalnie pękła bariera strachu, prysnął psychologiczny efekt brutalnych pacyfikacji. Wymagająca operacja wymagała niezwykłej precyzji, skutecznego wykorzystania elementu zaskoczenia i waleczności, w praktyce zaś została przeprowadzona iście po mistrzowsku. Po stronie partyzantów poważną ranę otrzymał „Polityk”, nieformalny przywódca Gruzinów. Lekko „draśnięci” „Równy” i niezmiennie fartowny od czasu rozbicia aresztu w Zwoleniu „Doktorek” nie wymagali wielkiego zachodu(1).

***

Szczęście sprzyja lepszym. Przed akcją padło polecenie, aby w miarę możliwości krzyczeć po rosyjsku. Traf zdarzył, iż doznając poważnej rany „Polityk” zgubił charakterystyczny magazynek talerzowy od Diegtiariewa. W oczach prowadzącego śledztwo radomskiego Gestapo to wystarczyło ‒ ataku dokonali Sowieci. W ten sposób represje ominęły miejscowych(2).

***

Spod Znaków Bechowych żołnierski my lud,
Błogosław nam Chryste na bój,
Powstajem z niewoli przez walkę i trud,
My Polska, my Naród, my Lud.

 

Refren Hymnu Zgrupowania Partyzanckiego Batalionów Chłopskich „Ośka”
Sł. Jan Sońta „Ośka” i Władysław Owczarek „Bula”

___

1. W. Gołąbek „Boryna”, Bez rozkazu, Warszawa 1966, s. 222-240; W. Gołąbek „Boryna”, Nie wiedział co to lęk, Warszawa 1972, s. 12-22.

2. W. Owczarek „Bula”, Ludzka droga 2003, s. 68.