Rozdział 19. Po niepowodzeniu Adama, kolejne podejście należało tym razem do Stanisława. Ten czekał kilka dni na sprzyjającą okazję, aż w końcu ta się pojawiła. Przed jego biurkiem znalazł się młody chłopak mieszkający w tym samym bloku co Adam, którego Stanisław przesłuchiwał kilka tygodni wcześniej.

-I znowu się widzimy – zaczął Stanisław.

-Jakoś tak wyszło – zaczął Artur Ponurak.

-Panie Arturze kilka tygodni temu uciszyłem całą sprawę, bo prosił mnie o to mój brat, który mieszka w tym samym bloku co pan.

-Zawsze mu mówię głośno dzień dobry – włączył się Artur.

-Ale teraz to pan przesadził.

-Ja nic takiego nie zrobiłem.

-Jazda po pijanemu na rowerze jest zabroniona – przypomniał Stanisław.

-Przecież trzymałem się lewej strony i na pewno nie przekroczyłem prędkości.

-Ale jechał pan rowerem w stanie nietrzeźwości, a to już jest karane.

-To miałem tyle kilometrów iść pieszo?

-Tym razem dostanie pan kolejny wyrok i trafi pan za kratki, bo miał pan już wyrok w zawieszeniu.

-A moje studia?

-Pańskie studia, to jedno wielkie nieporozumienie. Nie wiem zresztą jak panu się chce zaczynać po raz kolejny ten sam kierunek.

-Socjologia to nauka przyszłości.

-Tylko, że pan w dalszym ciągu jest na pierwszym roku – oznajmił rozbawiony Stanisław.

-Początki zawsze są trudne.

-Niech mi pan powie szczerze, po co pan męczy się na tych studiach?

-Ja się nie męczę, tylko studiuję. A dzięki temu mój stary, pis mu mordę lizał, musi nadal płacić alimenty.

-Ładnie to tak naciągać ojca na niepotrzebne wydatki.

-A ładnie to zostawić żonę z dwuletnim dzieckiem i związać się z rozwódką – odparł mu Artur.

-No cóż. Trochę mnie wzruszył pański los, panie Arturze i postaram się jeszcze ten jeden raz, zaznaczam ostatni raz, pomóc panu.

-Dziękuje panie prokuratorze. Postaram się panu odwdzięczyć.

-A jak mi się może pan odwdzięczyć? – zaśmiał się Stanisław.

-Mogę panu umyć samochód, bo przeważnie ma pan taki brudny.

-Obejdzie się bez pańskiej pomocy – zdenerwował się nieco Stanisław.

-Ale ja pracuję w weekendy w myjni samochodowej, to raz w miesiącu mogę panu umyć gratis.

-No, dobrze. To ja pojutrze podjadę do pana.

-A jak, ja mógłbym panu prokuratorowi pomóc?

-Jak już coś, to ja panu pomagam – oburzył się Stanisław. – Chodzi o jedną dziewczynę.

-Wszystko co pan chce, ale nie to. Ja mogę coś dla pana zwinąć, a nawet załatwić tanią wódkę, chociaż nie każdy może ją pić – zaznaczył Artur. – Mogę nawet komuś nakopać do tyłka, jeśli będzie taka potrzeba, ale nie dziewczyny.

-A co, jest pan w organizacji feministek?

-Nie, bo mama nauczyła mnie szacunku dla kobiet. Ja bym nawet nie mógł ukraść dziewczynie torebki. Przez wzgląd na mamę nie mogę. Ja szanuję swoją mamę i nawet nie mam osobnego konta, a to co zarobię, oddaję w większości mamie.

-No to mama będzie musiała panu posyłać paczki do więzienia.

-Trudno. Tylu niewinnych ludzi siedzi w więzieniu, to i ja będę siedział.

-A kto niby niewinny siedzi w więzieniu? – oburzył się Stanisław.

-A ten producent filmowy Rysio Rekin. Odkąd go posadzili, to u nas żadnego dobrego filmu nie zrobili, a posadzili go za głupi żart.

-Głupi żart – zdenerwował się na dobre Stanisław. – On się domagał od premiera dwudziestu milionów dolarów łapówki.

-Panie prokuratorze, niech pan tylko pomyśli. Skąd premier wziąłby takie pieniądze, jak on nie miał kilkudziesięciu tysięcy złotych na remont samolotu rządowego, w którym mało co nie zginął.

-Niech mnie pan nie zagaduje.

-Ja zagaduję pana prokuratora? – zdziwił się Artur.

-Chodzi o to, żeby pan odbił mojemu bratankowi dziewczynę.

-A to nie jest jakaś prowokacja? – zapytał wyczuwając podstęp Artur.

-Jaka znowu prowokacja?

-Bo stryj to raczej zachęca, a nie przeszkadza swojemu bratankowi, żeby się ożenił.

-A ja na przekór nie chcę, żeby się żenił. I to nie jest żadna prowokacja.

-To dobrze. Tylko, że jak ja poderwę tę dziewczynę, znaczy się odbiję ją pańskiemu bratankowi, to skąd będę miał pewność, że ona nie będzie chciała ożenić się ze mną?

-Spokojnie.

-A kim ona jest?

-To studentka resocjalizacji.

-No właśnie! A jak ona zechce mnie resocjalizować?

-Najpierw ją pan poderwie, a po tygodniu zostawi.

-Przez tydzień może się wiele zdarzyć, a ja już sam doświadczyłem różności.

-Czego pan doświadczył? – zdziwił się Stanisław.

-Są takie, które jak się przyczepią, to nie można się od nich oderwać.

-Gdyby coś takiego się wydarzyło, to wtedy znajdę kogoś, kto ją panu poderwie.

-No dobrze, ale pan to wszystko jakoś zatuszuje.

-Niech pan się o to nie martwi. U nas jest tak prawo skonstruowane, żeby je można dopasować do wszystkiego.

-Dobrze. Zaufam panu, bo w końcu komu można tak ufać, jak prokuratorowi – rzekł Artur.

-Widzę, że czegoś pana na tej socjologii nauczyli.

-Nie chwaląc się, pierwszy semestr zaliczyłem w ubiegłym roku.

-Gratuluję – zakpił Stanisław – Jutro pokażę panu jej zdjęcie i porozmawiamy o szczegółach, a teraz proszę iść do domu.

-Już mogę iść do domu?

-Może pan iść. Umawiamy się jutro o dwunastej.

-Będę za minutę dwunasta. Do widzenia – rzekł Artur i ukłonił się nieco.

-Do widzenia – odpowiedział Stanisław i zaraz po wyjściu z pokoju Artura udał się na korytarz, aby zapalić papierosa. Tam też spotkał swojego aplikanta Mariusza Kopackiego.

-Panie prokuratorze, wypuścił go pan na wolność?

-Wie pan, panie kolego doskonale, że nasze więzienia są przepełnione – odparł Stanisław.

-Ale on po pijaku jechał na rowerze i to po całej drodze.

-Jechał po całej drodze, bo miał zósemkowane przednie koło w rowerze.

-Ale on był pod wpływem alkoholu – przypomniał Kopacki.

-Panie kolego, a pan myśli, że skoczkowie, jak chociażby nasz Śmiałysz, to nie są pod wpływem alkoholu?

-Wydaje mi się, że nie.

-A wyszedł by pan tak wysoko i skoczył stamtąd?

-Ja bym nie skoczył.

-Widzi pan, a oni muszą sobie strzelić na odwagę po setce i dopiero skaczą. Widział pan jak niektórych w powietrzu zakręci. Zresztą zanim wylądują na ziemi, to zdążą wytrzeźwieć.

-Tego nie wiedziałem – przyznał Kopacki.

-Musi się pan panie kolego jeszcze wiele nauczyć. A teraz niech pan pójdzie zrobić nam kawę, ja zaraz przyjdę – i powoli skierował się po schodach do pokoju jednego z prokuratorów.