Kilka dni później Michał zdecydował się odwiedzić swoich dziadków, którzy mieszkali w niewielkiej wiosce pod Parczewem. Ostry sprzeciw jego stryjów sprawił, że postanowił porozmawiać o swoim ślubie właśnie z dziadkami, u których w dzieciństwie spędzał cale wakacje.

-A pchajże cholero mocniej – zwrócił się dziadek Michała, który ciągnął za dyszelek niewielki wózek.

-Kiedy nie mam siły Zygmuś – odparła jego żona, która popychała ów wózek z tyłu.

-Jak to, zjadłaś całą szyjkę i dwa skrzydełka i nie masz siły? – oburzył się Zygmunt.

-Gdybym zjadła dwa udka tak jak ty, to bym miała siłę – odparła Marysia.

-Oj Maryś, Maryś, opierdalasz się i tyle, ale …. – lecz nie dokończył, bo właśnie w bramie pojawił się Michał.

-Dzień dobry babciu, dziadku.

-Cześć Michałku – rzekła ucieszona babcia i ruszyła, aby przywitać się z wnukiem.

-A ty gdzie, przyjechał wnuczek to wiadomo, że i święto być musi, ale pojazd na środku podwórka stać nie może. Zaparkujemy, to będziesz się witać – rozkazał Zygmunt.

-Zjadłeś dwa udka to masz tyle siły, żeby samemu zaciągnąć ten wózek – oznajmiła potulna na ogół Maria i pobiegła przywitać się z Michałkiem. Wówczas Zygmunt szarpnął za dyszelek i szybko podprowadził wózek pod stodołę. Następnie przywitał się z Michałem.

-Mówię ci Michałku, tylko się nie żeń, bo będziesz miał taki czyściec jak ja z twoją babką – zażartował.

-Tylko, że ja dziadku zamierzam się żenić – rzekł niepewnie Michał.

-Moja krew – krzyknął Zygmunt i poklepał Michała po plecach – Wreszcie, bo już myślałem, że nie doczekam się wesela. – Tu rozczulił się i obejmując Michała zaczął szlochać. – Dobrze Michałku, że się żenisz, bo co to za życie w pojedynkę.

-Bogu niech będą dzięki – rzekła Maria składając ręce i uklęknąwszy na ziemię, ze łzami w oczach spoglądała w niebo. – Moje modły zostały wysłuchane.

-Wstawaj Maryś z tej ziemi, bo znowu ci będę musiał smarować kolana tą śmierdzącą maścią – i Maria pospiesznie powstała z klęczek.

<span-Chodźmy Michasiu do domu. Dobrze się składa, bo dzisiaj ugotowałam zalewajkę.

-Zalewajkę to da się psom. Wnuczek przyjechał, a ty go chcesz częstować tą polewką?

<span”>-Dziadku ja już chyba z rok nie jadłem zalewajki, a takiej jak babcia zalewajki to nikt nie gotuje – pocieszył ją Michał.

-Dodałam trochę boczku i trochę swojskiej – chwaliła się Maria.

-Zjem chyba dwa talerze – żartował Michał.

-A pewnie, a twój dziadek jak jest taki mądry, to mu zrobię chińską zupkę – i po tych słowach weszli do domu.

Rozdział 9

Kilka minut później cała trójka siedziała przy obficie zastawionym stole i prowadziła ze sobą wesołą rozmowę.

-A ta twoja Asia to umie gotować? – zapytała Maria.

-Nie bardzo, babciu – odparł Michał.

-Nie daj się Michałku zagonić do garów – radził mu dziadek – bo jak zostaniesz kogutem domowym, to już po tobie.

-Asia coś tam umie gotować – pocieszał dziadków Michał.

-Jak będzie chciała, to się szybko nauczy. Zresztą twoja babcia Michałku też na początku nie umiała gotować.

-Co! Ja nie umiałam gotować? – oburzyła się Maria.

-Ano na początku nie umiałaś, bo albo przesoliłaś, albo zapomniałaś posolić.

-Udaje Michałku takiego zucha, a po ślubie to nie umiał wieprzka zabić.

-Dziadku, babciu – zwrócił się do nich Michał. – Opowiadacie mi to prawie za każdym razem. Znam to wszystko na pamięć.

-Wszystkiego to Michałku nie znasz – zaśmiał się Zygmunt.

-A po co ma wszystko wiedzieć – rzekła z uśmiechem Maria.

-Przyjechałem z wami porozmawiać, bo przedwczoraj znowu rozmawiałem ze stryjkami i oni odradzają mi ślub.

-Przydało by się Maryś raz jeszcze spuścić im tęgie lanie.

-Oj przydało by im się Zygmuś, przydało.