O książce „Dwory  i pałace powiatu radzyńskiego”, Klubie Genealogicznym, konferencji o mecenacie dawnych właścicieli Radzynia oraz zwiedzaniu miasta „z dokumentem” i najbliższych planach kierowanej przez nią placówki naukowo-badawczej – z kierownikiem radzyńskiego oddziału Archiwum Państwowego rozmawia Jakub Hapka.

J. H.: Nad czym obecnie pracujesz?

J. K.-B.: Razem z Agnieszką Gątarczyk i Elżbietą Ostasz skończyłyśmy pracę nad książką „Dwory i pałace powiatu radzyńskiego”. Projekt finansowany przez LGD „Zapiecek”, wydawcą będzie Radzyńskie Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych. Książka przedstawiająca historię w bardzo przystępny sposób. Dzieje samych właścicieli oraz historie miejsc-  dworów i pałaców. Budynków, istniejących do dziś. Będą tam akcenty dziedzictwa utraconego.

Mamy nadzieję, że uda nam się poprawić i rozszerzyć tą wersję – w trakcie pracy okazało się, że warto wspomnieć jeszcze o innych miejscach, w których wiemy, że był dwór. Zachowała się np. zabytkowa aleja – i też o tym chciałybyśmy napisać. Taka wersja pewnie też się pokaże.

Czy w książce znajdą się archiwalia – zdjęcia, dokumenty, które świadczą o dawnej świetności tych miejsc?

Będą przede wszystkim zdjęcia współczesne, pokazujące te miejsca. W jednym przypadku zobaczymy zdjęcie archiwalne.

Jeśli chodzi o archiwalia, pisząc teksty dotyczące tych miejsc podstawą były źródła. Aktualnie dostępnych, tych, które wiemy, że są, na opracowaniach. Starałyśmy się, żeby były jak najbardziej aktualne i przystępne dla potencjalnego czytelnika. Mam nadzieję, że tak to wyszło.

Czy pisząc, chciałyście by był to trochę przewodnik?

Jak najbardziej. Myślimy też o odrębnej pozycji.

Idea, kulisy…

Idea wypłynęła od Darka Magiera i Józefa Korulczyka. Pracując nad książką, ustaliłyśmy układ treści – po to, żeby był jednorodny. Każda z nas pisała historię jednego miejsca. A jednocześnie nawzajem sprawdzałyśmy sobie te teksty. Wiedząc, że można coś uzupełnić, robiłyśmy to.

Liczbowo, większość tekstów napisała Agnieszka Gątarczyk, Ela. Pewnie najmniej ja. Wspólny tekst i bibliografia – chciałyśmy żeby, pomimo że jest to książka „popularna”, miała też akcenty naukowe. Podanie  podstawowych, najważniejszych źródeł, odsyłających do aktualnie znanych, obecnych, istniejących publikacji regionalnych. By ktoś, kto się zainteresuje historią, wiedział gdzie może tego szukać.

Przejdźmy do radzyńskiego oddziału archiwum. Jak doszło do spotkań Klubu Genealogicznego?

Pomysł zrodził się z obserwacji tego, co dzieje się w pracowni naukowej. Jest bardzo dużo osób, które interesują się historią, genealogią, poszukują. Są bardzo dociekliwi, można brać z nich przykład. Poszukując różnych faktów, informacji w źródłach zdobywają wiedzę na temat dziejów regionu, różnych archiwaliów – gdzie to jest, gdzie można czegoś szukać.

Widziałam ich pasję i to, że chętnie o tym opowiadają. Mówią o swoich poszukiwaniach, chętnie ze sobą  nawzajem rozmawiają. Wśród spotykających się ludzi nawiązywały się rozmowy. Wyglądało to trochę jak rozmowa w kawiarni, podczas przeglądania, kartkowania książek.

Taki klub to nie jest coś nowego, istnieje w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Białej Podlaskiej. Sięgnęliśmy trochę do ich pomysłu – to grupa ludzi, która spotyka się od kilku lat. Miała z nami kontakt, przyjeżdżała do nas kilkakrotnie – indywidualnie albo po kilka osób. Po to, żeby korzystać z archiwum z dokumentów. Mamy przecież akta z terenu powiatu bialskiego. Jednocześnie były organizowane  – z ich inicjatywy zresztą – warsztaty, spotkania, gdzie przy naszej pomocy szukali, przeglądali dokumenty.

W ostatnim numerze znajdziemy tekst Dariusza Magiera – „Jak bialskopodlaska partia komunistyczna się w stanie wojennym reformowała”

Ich pasja i wiedza zrobiła na mnie wrażenie. Opiekunem grupy jest pani Beata Zacharuk – redaktor Podlaskiego Kwartalnika Kulturalnego, pasjonatka historii i genealogii. Monitoruje działalność bialskiego klubu. Sama też jest osobą, która poszukuje korzeni własnej rodziny.

Jak wyglądają te poniedziałkowe spotkania?

Pierwsze spotkanie miało charakter warsztatowy, był rozłożony na cały dzień. Zaprosiłam do współpracy klubowiczów z Białej Podlaskiej, bardzo chętnie przyjechali pierwszego dnia, jeszcze w ubiegłym roku. Opowiedzieli o swoich pasjach, a jednocześnie tak naprawdę poprowadzili to spotkanie.

Osoby, które przyszły z Radzynia i okolic,  zostały wciągnięte w rozmowę – każdy opowiedział o swojej rodzinie, co wie na temat jej historii.  Ja też zostałam poproszona do odpowiedzi – jak to zwykle bywa, szewc w dziurawych butach chodzi. Prowadzę pewne poszukiwania, natomiast tak naprawdę brakuje czasu. Jeśli coś znajdę, uzupełniam wiedzę i notatki.

Swobodnie i bardzo sympatycznie poprowadzili tą opowieść, mówiąc jednocześnie o własnych poszukiwaniach. Była pani z przygotowanym materiałem fotograficznym, pokazywała zdjęcia swoich przodków, rodziny. Opowiadała, jak do tego dochodziła, poznawała swoich kuzynów. Docierała do tych rodzin. Nie żaden wykład, to była po prostu rodzinna opowieść.

Co miesiąc spotykamy się teraz może już w nie tak licznym gronie, bywa kilka czasami więcej, czasami mniej osób, ale są stali bywalcy. Osoby, które pomimo różnych obowiązków przyjeżdżają co miesiąc. Kiedy pytam, czy spotykamy się za miesiąc, słyszę: „Tak, oczywiście. W który poniedziałek?”.

Wiem, że dużo osób wie już o tym klubie. Czasami zaczepiają, pytają – chętnie by przyszły, tylko bywa tak, że czas im nie pozwala. Poniedziałek wynika z dłuższych dyżurów – nasza pracownia jest czynna do 18.00. Myślimy nawet, żeby zmienić ten dzień, jeśli będzie taka możliwość czy wola, dostosować się, może rozszerzyć?

Liczę też na osoby chętne do przyjścia. Znam kilka osób, które namawiam, żeby przyszły i opowiedziały o posiadanych u siebie zbiorach. Pomimo może nie tak licznej frekwencji, klub jak najbardziej żyje.

Chcemy kiedyś pokazać zbiory rodzinnych zdjęć. Spotkania służą korzystaniu z dokumentów. Przychodzą też teraz młodzi uczniowie – dwie uczennice, chcące wejść w te poszukiwania. Mają też taką pasję historyczną – jedna z nich docieka biograficznych wątków byłych żołnierzy AK czy w ogóle osób walczących w czasie II Wojnie Światowej. Ten wątek genealogiczny tutaj się rozszerza – nie tylko rodzinne historie, ale też nieznanych dzisiaj bohaterów.

Cieszę się, bo w zasadzie chciałam żeby poszło to w tę stronę. Nie tylko rozmowy o swoich przodkach, ale żeby rozszerzyło się to w większą, szerszą historię – opowieść o dziejach regionu, mieszkających tu ludziach.

O to mi chodziło – klub jest miejscem dla ludzi z pasją. Mogą sobie przyjść, posiedzieć, pogadać, a nie tylko być przypadkowymi gośćmi,  korzystającymi z pracowni od czasu do czasu, przez przypadek. To jest taki dzień – raz w miesiącu w archiwum, gdzie faktycznie mogą podzielić się swoimi pytaniami, wątpliwościami, sukcesami.

Przybliż nam genezę rozpoczynającej się w piątek konferencji?
-Głównym motorem, od którego zaczęła się cała akcja był Robert Anton – honorowy członek Związku Rodu Kątskich. Człowiek z wielką pasją. To jego pomysłem było, żeby to właśnie w Radzyniu zorganizować  spotkanie rodu. Ich intencją było, by przy tej okazji nie tylko spotykać się we własnym gronie, ale też promować historię i ludzi, zasłużonych w dziejach Rzeczpospolitej.
Jak Radzyń i Kątscy, to wiadomo że Marianna z Kątskich Potocka – kontynuujemy ten wątek do Potockich. Zaczniemy od podkanclerzego Stanisława Antoniego Szczuki.
Pan Anton poprosił nas jako archiwum o współorganizację, czyli zorganizowania konferencji. Urząd Miasta także chętnie włączył się jako organizator, zapewniając miejsce, zaplecze techniczne.
Jak wygląda program?
Konferencja odbędzie się w „Oranżerii”, tam będą też imprezy towarzyszące. To nie tylko same referaty, których będziemy mogli wysłuchać w ciągu dwóch dni.
Rozpoczyna się w piątek, 7 czerwca o 11.00. Będą referaty, wygłoszone przez osoby, które znają  historię rodu Kątskich i Potockich. O 15.00 w sali kameralnej  odbędzie się otwarcie wystawy, przygotowanej przez Związek Rodu Kątskich.
Wieczorem, od 17.00 zaczynamy część artystyczną, poprzedzona wstępem dr hab. Joanny Subel z Akademii Muzycznej im. K. Lipińskiego we Wrocławiu. Przedstawi twórczość skrzypcową patrona naszej szkoły muzycznej.
O 17.30  koncert muzyki klasycznej. Usłyszymy utwory Apolinarego Kątskiego.  Dzień pierwszy ma przybliżyć portrety właścicieli Radzynia, jak i osobę związaną z miastem – Karola Lipińskiego.
Jak będzie wyglądał dzień drugi?
Goście i członkowie rodu Kątskich zostali zaproszeni przez burmistrza Kocka i dyrektora Domu Kultury, Adama Świcia do zwiedzania, poznania historii miasta.
W sobotę, 8 czerwca zaczynamy o godz. 13.00. Tematem przewodnim  będzie „Pałac radzyński jako splendor władzy i mądrość  mecenatu”. Zapraszamy wszystkich, którym zależy na pałacowej przestrzeni i jej jakości. Mam nadzieję, że spotkanie będzie okazją do dyskusji o pałacu, jego roli, przeznaczenia pomieszczeń, samego otoczenia.
Sobotę zamkniemy wystawą „Korespondencja Marianny z Kątskich i Eustachego Potockiego” o godz. 16.00. Chcemy w pigułce przybliżyć te źródła. Znajdują się w Archiwum Akt Głównych w Warszawie oraz Archiwum Narodowym w Krakowie( to głównie listy Eustachego do Marianny oraz ludzi do Potockich). Mamy kopie wybranych przez nas listów, które zaprezentujemy.
Nie jest to łatwa forma – bo jak pokazać list,charakter pisma?  Listy Marianny mamy dzięki życzliwości  Biblioteki Wojewódzkiej im. Łopacińskiego, która udostępniła nam nawet więcej materiałów, niż chcieliśmy.
Czego uczą Kątscy, Potoccy?
Gdy czyta się listy Potockich, zadziwia jedna rzecz – pomimo tego, że musieli non stop się przemieszczać po swoich majątkach, rozrzuconych po całej Rzeczpospolitej, nie ma tam narzekania. Tam nikt nie marudzi. To codzienna opowieść i troska o cały szereg różnych spraw, związanych z rodziną, współmałżonkiem, majątkami, sprawami politycznymi.
Eustachy pisze do Marianny podczas sejmu w Grodnie. Opisuje odkrycie, że posłowie biorą łapówki od obcych mocarstw. Dla mnie niesamowita jest ich umiejętność łączenia wielu spraw. Podróżują, załatwiają sprawy majątkowe – piszą dokładne dyspozycje, np. gdzie przegonić konie, żeby się „poprawiły”. Eustachy był pasjonatem myślistwa, ciągle pisze: dbaj o moje suki. Wspomina o polowaniach na niedźwiedzia. Jak polował, ile mu psów zginęło.
Żartują, mają poczucie humoru. Opisuje w jednym z listów do Marianny, żeby uważała, jak jedzie, żeby spiesząc do niego nie przejechała żadnego niedźwiedzia.
Bardzo ciekawym autorem listów był przyjaciel z wojska –  Regulski, wykonawca ostatniej woli Potockich. Eustachy powierzył mu też opiekę nad majątkami. Jest taki jeden z listów, pisze do Marianny z Radzynia w okresie Bożego Narodzenia – o stanie zdrowia jej męża – jak się czuje, jak go lekarze leczyli. Eustachy po tym leczeniu mało nie zostawił sukcesora w łóżku. Albo:
Cieszymy się  na pani przyjazd. Poza tymi, którzy oczekują uderzenia w twarz. Teraz już napuszają swoje policzki, żeby ich nie bolało.
Przewija się tam wątek uczucia, więzi małżeńskiej? 
Są takie listy z lat 40-tych, 50-tych. Pierwsze lata małżeństwa. Są okresy, kiedy Eustachy naprawdę niepokoi się, nie dostał jeszcze listu od Marianny. To są też lata, kiedy rodziły im się dzieci. Troska wynikała z ewentualnego rozwiązania, urodzenia. Z czułością pisze: uważaj na swój brzuszek. 
Także dyspozycje – Marianna jedzie do niego do Grodna. Mówi jej, ile ma wziąć sukien (będą spotkania), gdzie ma przenocować. Pisze jej, gdzie będzie spała przez dwie noce podróży, a trzeciego dnia z panem w łóżku. Albo żeby spieszyła, bo panu jest zimno spać. 
Zwroty, świadczące o bliskości, żartobliwe, ciepłe.
Dzień ostatni – niedziela rozpocznie się mszą św. o 9.50 w kościele Św. Trójcy, którą zamówił Związek Rodu Kątskich za dusze przodków. Po mszy zaplanowane jest zwiedzanie miasta. Chciałabym, by nasi goście zobaczyli Izbę Karola Lipińskiego.

Ostatnie pytanie dotyczy planów na przyszłość.

Planów mamy sporo. We wrześniu ruszy projekt, w okolicach Europejskich Dni Dziedzictwa – „Archiwa Rodzinne Niepodległej”. Projekt ma zachęcić i pomóc osobom, które posiadają jakieś zbiory(pamiątki, kolekcje), fotografie – materiały archiwalne, dotyczące historii rodzinnych z akcentem na niepodległość. To także pomoc w opracowaniu, konserwacji jak i zabezpieczeniu materiałów.

Druga rzecz to publikacja „Etapy niepodległości”, na którą nasz oddział dostał dofinansowanie z Naczelnej Dyrekcji – dotyczy źródeł, pochodzących z pierwszych lat po odzyskaniu niepodległości. Projekt zrodził się w naszych głowach już w 2017 r, tuż przed obchodami 100-lecia. W tym roku dostaliśmy na to środki. W ideę, wybór źródeł włączeni byli też pracownicy archiwum, którzy już u nas nie pracują, a pracowali w ramach usuwania szkód, m. in. Dorota Szczepanik – włożyła wiele pracy i swoich pomysłów, pasji historycznej. Nad książką pracujemy teraz z Maćkiem Bosko. Do recenzji mamy ją złożyć do końca czerwca, ukaże się jesienią.

zdj.: Przyjaciele radzyńskiego archiwum

8 czerwca to obchody Międzynarodowego Dnia Archiwów. Konferencja wpisuje się w to wydarzenie. Ale tradycyjnie chcemy też zaprosić na naszą akcję „Zwiedzamy Radzyń z dokumentem”. W tym roku będziemy poznawać miejsca w Radzyniu, jak wyglądały dawniej. Spróbujemy tam dotrzeć w oparciu o stare fotografie. Zapraszamy w dniach 10-14.06. Oferty roześlemy jeszcze do szkół.