Po dłuższej przerwie zwołano komisarzy. Generalny pisarz Iwan Wygowski czytał: ” Ja, hetman wojska zaporoskiego, Zinowij Bohdan Chmielnicki, w imieniu starszyzny i całego wojska naszego, zgadzam się na zawarcie umowy – przymierza z królem Rzeczpospolitej – jego wysokością Janem Kazimierzem, na niżej podanych warunkach: W województwie kijowskim, jak i w całej Ukrainie, ani Unia, ani taka nazwa występować nie może. Metropolita kijowski powinien mieć miejsce w senacie.

Zarówno wojewoda jak i kasztelan powinni być wyznawcami religii prawosławnej.

Książę Wiśniowiecki, znany jako kat narodu i główny sprawca wszelkich szkód w naszym kraju, nie może być nigdy koronnym hetmanem
Rzeczpospolitej.

Zakończenie prac komisji oraz tworzenie rejestrów odłożyć do pierwszej wiosennej niedzieli po dojrzeniu traw.

Komisja zebrać się ma nad rzeką Rosawa.

Ze względu na rozproszenie pułków wszelkie zasadnicze rozstrzygnięcia są w tej chwili niemożliwe.

Podczas spotkania komisji musi być nam wydany Czapliński.

Ze strony Rzeczpospolitej w pracach komisji może brać udział tylko dwóch komisarzy.

Do tego czasu, koronne i litewskie wojska nie powinny przekroczyć granic kijowskiego województwa, rzeki Goryń i Prypeć, a od podolskiego i
bracławskiego województwa – po Kamieniec.

Nasze wojska także wyznaczonych obszarów przekraczać nie powinny.”

W milczeniu siedzieli za stołem wysłuchawszy warunki umowy.

Wygowski zajął miejsce po prawej stronie hetmana.

Po lewej siedzieli; Weszniak, Kapusta i Tymofij Nosacz. Dalej za Wygowskim Pawło Tetera, Matwij Gładki i Josyp Głuch.

Naprzeciw nich, za stołem nakrytym czerwonym kilimem siedzieli polscy komisarze.

Trwała przygniatająca i napięta cisza.

Słychać było jak bulgotała łapczywie wypijana przez generalnego pisarza z porcelanowego kufla woda.

Przemówił senator Kisiel.

 

Warunki twojej umowy – panie hetmanie wojsk królewskich – zaporoskich, trudne …

Chmielnicki zrozumiał i ledwie powstrzymał się aby nie krzyknąć – ” Już nie królewskich – panie senatorze, a wolnych ! ”

– Warunki ciężkie … i … dziwne, bo nie pokoju chcesz hetmanie, a rozbratu. – Mówię jak brat bratu w jednej wierze …

– Jednowierca ! – Ale nie jednomyśliciel !

– Nie tę co trzeba pieśń śpiewasz senatorze ! – zauważył hetman.

Kisiel poderwał się wzburzony.

– Kto widział, aby w czasie tak ważnych pertraktacji nie mógł poseł wypowiedzieć się do końca ? Niedobrze czynisz hetmanie, a tym samym przykład nieodpowiedni swojej czerni dajesz.

– Nie masz tu czerni ! – Obraźliwych słów używasz senatorze ! – krzyknął Kapusta.

Ważywszy każde słowo, hetman mówił powoli;

– Jeśli nie w smak ci nasze warunki, to jedź naradzić się co dalej ze swoimi panami w Warszawie – póki jeszcze nie jest za późno.

– Grozisz mi hetmanie ? – zapytał Kisiel.

Chmielnicki nie odpowiedział.

Popatrzył przez ramię za okno. Prószył drobny śnieg. Grupa kozaków chichotała na podwórzu trzymając się pod boki.

– Tak ot … na tym stoję … i od tego nie odstąpię – panowie komisarze.

– To niemożliwe … – to niemożliwe – mamrotał ksiądz Łętowski.

Niedługo potem znalazł dogodny moment aby zwabić Wygowskiego do odbycia sekretnej rozmowy.

Następnego dnia przybył na umówione miejsce, gdzie w zacisznej izbie oczekiwał go śmierdzący gorzałką Garmasz. Zaszczekały na podwórku psy.

– To on. Generalny pisarz. Hetmański ma rozum. To bardzo poważny i dostojny człowiek – powiedział półszeptem Garmasz i wstał by otworzyć drzwi. Powiesić was wszystkich na jednej gałęzi – pomyślał ksiądz mrużąc oczy.

Podczas długiej i męczącej rozmowy, w pewnym momencie Łętowski zmienił ton.

 

Zaczął mówić powoli i trwożnie. Wygowski słuchał.

– Ty już wybrałeś synu. Ja wiem. Nie chcesz mówić ? – Nie trzeba. My i tak wszystko wiemy.

Wszyscy dostojni i szlachetni prawosławni postąpią rozumnie i wezmą przykład z senatora Kisiela. Nawet tutejszy gospodarz bardzo mądre wyraża na wiadomy temat zdanie. Nawet dla takich ludzi jak on znajdzie się w naszym kraju godne miejsce.

– Przecież ja nie dopytuję o żadne wasze hetmańskie sprawy. Nie ma takiej potrzeby. My i tak wszystko wiemy.

Przyszedłem do ciebie tylko w jednym celu. Przyszedłem wykonać obowiązek wobec własnego sumienia. Tak, jak nakazuje mi kościół i nasz
Zbawiciel. – Ot … i wszystko.

– Słowa twoje – panie ojcze – godne uwagi, tylko pamiętać musisz, że rozmowa nasza pozostaje między nami tylko i w najściślejszej i
świętej tajemnicy.

Na razie nic więcej powiedzieć nie mogę. Daj czas.

Z niewysłowioną ulgą, a nawet radością Łętowski zaczął dalej.

– Chciałbym poprosić cię jeszcze o pewną przysługę panie Wygowski.

Otóż pani Helenie – żonie wiernego syna królestwa pana Czaplińskiego, przekaż to oto małe pudełeczko. Otworzył położone na stole małe aksamitne pudełko. Uderzył w oczy blask złota.

– Ten złoty medalion to spadkowa rzecz – powiedział.

Zamyślił się głęboko i w końcu dodał.

– Wierna katoliczka ta pani Helena.

– Przecież to prawosławny patryarcha ten ślub błogosławił – zauważył Wygowski.

– Nawet i ten grzech przebaczy jej rzymski papa – odpowiedział ksiądz.

– No, ale czas na mnie. Przyjmij moje błogosławieństwo.

– Jeśli nadarzy się odpowiednia okazja, spotkam się z tobą sam. Jeśli nie – zaufani ludzie przyjdą. Znak okażą.

– Ten oto pierścień.

Pokazał na długim chudym palcu wielki złoty pierścień z czarnym ametystem pośrodku, w zwieńczeniu którego jaśniał srebrny znak
ukrzyżowania. Zdjął z palca i ujawnił umieszczony wewnątrz napis

” Ferri Ignique „

– To będzie znak, że człowiek zaufany.

Schylił lekko głowę i udał się w kierunku drzwi jak gdyby nic ważnego nie zaszło.

Wygowski stał przez chwilę nieruchomo trzymając w rękach aksamitne pudełko … i gdyby nie to – pomyśleć by można, że to tylko jakiś zły i niepotrzebny sen.