– I tym razem skończy się na kozackich rozróbach i wybrykach kiedy się wreszcie własną krwią zachłysną – spekulowano w Warszawie.


Kanclerz Jerzy Ossoliński powiedział w sejmie;

– Chołotę karki zaswędziały. Chce do Warszawy. Spełnimy ich życzenie. Nakazać trzeba panu hetmanowi koronnemu – Mikołajowi Potockiemu wypełnić wolę króla i sejmu … a schizmata i zdrajcę Chmielnickiego na arkanie do Warszawy przywlec. Do końskiego ogona przywiązać, ręce i nogi poobrywać … i na pal posadzić

Bawili się świetnie czytając uniwersał, choć po ciężkim powrocie spod Korsunia wcale nie było to wszystko aż tak bardzo zabawne.
Zrozumiałym i słusznym ze wszech miar wydawał się być w tej sytuacji ratunek w pospolitym ruszeniu.

– Bujnym urodzajem chmielu zajaśniał nam ten rok – żartował książę Janusz Radziwiłł.

Tymczasem nie było do żartów.

W granice królestwa postępował wraz z kozactwem Chmiela niebezpieczny pożar.

Wojny toczyły się już na rodowych szlacheckich ziemiach.

Chmielnicki zaś, nawet wtedy, kiedy przekazywał w tatarski jasyr koronnego i polowego hetmana po bitwie pod Korsuniem, nie spodziewał się, iż tak zaraz wjedzie do Kijowa jako zwyciężca.

– Do tego Kijowa, gdzie przez wiele, wiele lat panował królewski wojewoda.

 

– Do rąk własnych hetmana od pułkownika Suliczycza ! – jednym tchem wyrzucił z siebie zdyszany goniec.

Posłowie króla polskiego wyruszyli do Perejasławia. Odrywając się od dyktowania kolejnych uniwersałów wszedł do obszernego
pokoju.

 

Tam oczekiwał go już osobisty osawuł Demian Lisowiec, a także główny odpowiedzialny za wywiad i bezpieczeństwo Ławryn Kapusta i pisarz generalny Iwan Wygowski.

Ociężale usiadł w fotelu i podniesionym głosem mówił zdecydowanie;

– Z posłami króla pertraktować będę sam. Ty Ławrynie rankiem ruszaj do Perejasławia. Podejmować ich będę tam.

Ty Iwanie jeszcze dziś ślij gońca do Czygiryna. Tatarskich murzów chcę tam widzieć jeszcze w tym tygodniu. Niech pany myślą, że nasza umowa z chanem jest wciąż mocna i trwała. – Bodajby ich wścieklizna dopadła – dodał.

Rozmowa z panami może być tylko jedna; – Wojsko koronne stać na Ukrainie nie może i stać nie będzie. Na obszary przebywania naszych pułków żaden pan powracać, przebywać, a i nawet wstępu mieć nie może.

Ważne jest to, aby przedłużać rozmowy. Zyskać czas potrzebny teraz jak powietrze choćby przez rok. Jeden rok. Zdobyć uzbrojenie. Przygotować armaty. Dać wsiom lato spokojne aby chleb zebrać mogły i z rodzinami pożyć w dostatku.

Pamiętając o świeżych jeszcze uniwersałach Wygowski wtrącił;

– Jak widzisz – Bohdanie, wszystkich do rejestrów wpisać się nie da. Musi ktoś orać, ktoś siać i ktoś płacić podatki.

– Wychodzi na to, że gdyby ciebie Iwanie słuchać – to i panów wyganiać nie trzeba było. ! – Od razu wszystkiego zrobić się nie da.

– Państwo własne budować, to sprawa wielce złożona – zauważył obrażony nieco Wygowski.

– Z wiadomości z Warszawy wynika, że kanclerz Ossoliński w zbliżających się negocjacjach dziesięć tysięcy rejestrowego wojska postawić u nas zechce.

– Jeśli z takimi warunkami pany do Perejasławia jadą, to czas im zawracać ! – Drogi szkoda !

– Oj – zasiedzieliśmy się tu hetmanie, a któż wiedzieć może o czym tam pani hetmanowa Helena w Czygirynie myśli ? !

Wzdrygnął się Chmiel. Uważnym wzrokiem ogarnął Wygowskiego.
– No tak. Najwyższy czas.

Jakby we śnie zamajaczyła nagle postać Heleny. O świcie w asyście czterystu kozaków ruszył do Czygiryna.