Po kilku minutach Kochańscy zorientowali się, że i tu nie ma wielkiego wyboru. Nieoczekiwanie obok Adama pojawiła się Jadwiga Białecka, która trzymała w rękach sukienkę do przymierzenia.
-Dzień dobry stryjaszku Michałka – rzekła z uśmiechem Jadwiga.
-Dzień dobry pani – odparł Adam.
-Jaki ten świat jest mały. Dobrze, że pana widzę, to może mi pan doradzi obiektywnie, jaką sobie wybrać kreację?
-Na tych sprawach to ja się nie znam – odparł Adam.
-Proszę mi doradzić, czy wziąć sobie spódniczkę za kolanka – i tu się uśmiechnęła – czy może przed kolanka?
-Myślę, że w pani wieku to najlepsza będzie do kostek.
-Drogi Adamku, przecież ja mam dopiero czterdzieści kilka lat i mogę sobie jeszcze pozwolić na to, żeby wyeksponować to i owo.
-Jak pani uważa – odparł ze spokojem.
-Tylko, że tak sobie myślę, że nie powinnam zakładać niczego wyzywającego. W końcu to Asia powinna być najważniejsza i zachwycać gości, a nie ja – oznajmiła bezkrytycznie Jadwiga.
-Ja niestety muszę już iść, bo jestem umówiony. Do widzenia pani Jadwigo.
-A nie chce mnie pan zobaczyć w tej spódniczce?
-Obawiam się, to znaczy, będę miał okazję zobaczyć panią na ślubie. Do zobaczenia – i pospiesznie opuszczał stoisko, z którego bardzo szybko ulotnili się także Jan i Stanisław. Zaraz też znaleźli się przed sklepem.
-Co za dzień. Dość, że nic nie kupiłem, to jeszcze spotkałem tę Białecką – zaczął Adam.
-A myśmy ze Stasiem natknęli się na jej siostrę – włączył się Jan. – Wiecie co ona chciała?
-Pewnie, żebyś jej doradził wybrać sukienkę – rzekł Adam.
-Nie. Teraz ty zgaduj Stasiu.
-Pewnie chciała, żebyś jej zasunął suwak u sukienki.
-Nie chłopaki. Pokazywała mi, jaką sobie kupiła bieliznę. Mówię wam chłopaki, ja takich koronek jeszcze nie widziałem – po czym dodał. – Pytała mnie też, czy taka bielizna mi się podoba.
-I co jej powiedziałeś? – zapytał Adam.
-Powiedziałem, że ta bielizna robi wrażenie.
-Chodźmy na jakieś piwko, bo zakupów na dziś wystarczy – zaproponował Stanisław.
-Nie mam wyjścia, mamy dobrego znajomego krawca to niech nam uszyje garnitury takie jakie chcemy – zaproponował Jan. Następnie wolnym krokiem ruszyli w stronę dobrze znanej im knajpki.
Kilka minut później znaleźli się w środku restauracji i usiedli przy stoliku. Od razu też podeszła do nich znajoma kelnerka.
-Słucham panów? – zapytała, uśmiechając się do nich.
-Pani Broniu prosimy trzy Beskidzkie – rzekł Adam, i gdy tylko kelnerka poszła po piwo, ten zwrócił się do braci.
-Jedno jest pewne chłopaki, ten ślub będzie dla nas czyśćcem, bo te ciotki Asi nie dadzą nam życia.
-A może by tak coś zrobić, żeby nie były na weselu? – zaproponował Jan.
-Zapomniałeś Jasiu, że po weselu będą jeszcze poprawiny – przypomniał mu Stanisław.
-To będą dwa dni wyjęte z życia – stwierdził Jan.
-Jest sposób, żeby uwolnić się na dobre od tych Białeckich.
-Jaki? – zapytali wraz Jan i Stanisław.
-Trzeba pójść na ten ślub z osobą towarzyszącą.
-Racja, wtedy dadzą nam spokój – ucieszył się Stanisław.
-Jest tylko jeden problem – zaczął Jan. – Nie mam z kim pójść na ten ślub.
-Lepiej Jasiu poszukaj, bo inaczej któraś z nich cię dopadnie – oznajmił Adam.
-A ty masz z kimś pójść?
-Kogoś sobie znajdę, tylko muszę trochę się nad tym zastanowić – i wziął kufel z piwem, który postawiła przed chwilą kelnerka.
-To wypijmy za owocne poszukiwania – zaproponował Jan i powoli zaczęli opróżniać swoje kufle.