Rarytas! Recital z piosenkami, których za komuny cenzura Młynarskiemu nie puściła (no, niektóre się jednak ukazały na oficjalnych wydawnictwach przed 1989 rokiem…). Nagranie z recitalu w teatrze „Ateneum” z 25 października 1990 r.

 Mój ulubiony tekst z tej kasety to „Zdzisio po latach”. Aktualny, o Jezu jak aktualny!

To było w Zakopanem zimą,
Osiemdziesiąty drugi rok.
Pod knajpą „Jędruś” mnie zatrzymał
Utkwiony we mnie smutny wzrok.
Ten wzrok znajomy wydał mi się
I spójrzcie państwo, któż by zgadł…
Znowu spotkałem się ze Zdzisiem,
Typkiem z piosenki tej sprzed lat.

Tak jest, to był mój Zdzisio,
O parę lat starszy.
Paletko wciąż to samo
I beret na głowie.
Pokiwał na mnie palcem
I szepnął: „Młynarczyk,
Uważaj no Młynarczyk,
Chodź, chodź, coś ci powiem.”

To było zimą w Zakopanem,
Osiemdziesiąty drugi rok,
Gdy ze wzruszeniem niekłamanym
Zwróciłem w stronę Zdzisia wzrok.
I wszystko było jak przed laty,
Zgarbiony kark i dłoni ruch,
Beret naleśnik, szalik w kratę,
To samo oko, ten sam chuch.

A Zdzisio spojrzał na mnie
I jak nie zawarczy,
Jak gdyby był wkurzony
I o coś się gniewał.
A treść warkotu brzmiała:
„Uważaj, Młynarczyk.
Nie śpiewaj dla tych kurwów,
Nie śpiewaj, nie śpiewaj.”

To w Zakopanem zimą było
Już temu ładnych parę lat.
Po chwili trochę przykurzyło,
Śnieg zasypywał Zdzisia ślad.
A ja zostałem, trochę blady,
Wpatrzony w tamten ślad na skos.
Potrzebowałem przecież rady
I wciąż mnie gonił Zdzisia głos.

I zawsze, gdy mnie trudnym
Wyborem obarczy
To moje durne życie
W stolicy, w powiecie,
Tylekroć mnie dogania
Głos Zdzisia: „Młynarczyk…”
I gna przez ciepłe maje
I śnieżne zamiecie.

Tylekroć mnie dogania
Głos Zdzisia „Młynarczyk,
Uważaj no, Młynarczyk…”
A dalej już wiecie.