Ciąg dalszy Rozdziału V, w którym pan Michał deklamuje swój wiersz królowi i co z tego wynikło


-Pamiętajmy, że stryj pana kasztelanica, ksiądz biskup inflancki też jest artystą i jak wszystkim wiadomo, wydał już kilka komedyi – wtrącił Naruszewicz.

-Czytałem – zaczął z uśmiechem Niemcewicz – ale wysokiego polotu to one nie są. Wydaje mi się, że lepiej by było, gdyby ksiądz biskup inflancki wydawał swoje kazania. – Słowa te wywołały uśmiech u Naruszewicza i Bacciarellego, stąd też Michał stanął w obronie swego stryja.

-No cóż. Z pewnością mój stryj nie jest takim uznanym pisarzem jak waszmość, ale słyszałem jak ksiądz biskup Krasicki mówił, że zmęczyła go ostania sztuka waszmości, którą wystawiono ostatnio w teatrze. – Słowa te rozbawiły z kolei króla i Naruszewicza.

-To może posłuchajmy drugiego z panów Kossakowskich. A nuż będzie miała Rzeczpospolita nowego wybitnego pisarza – zakpił wyraźnie Niemcewicz. Michał wziął więc kartkę i spojrzawszy przez chwilę na króla, zaczął ze spokojem deklamować.

Zaloty pewnego Stasia.

-Czyżby to o mnie? – zażartował król.

-Nie ukrywam, że wziąłem imię na cześć waszej królewskiej mości.

-Jestem ci waszmość dłużny. Czekamy – rzekł król i cierpliwie czekał.

Pewien Staś zalecał się do zacnej Agatki,

piekł dla niej ciasteczka i przynosił kwiatki.

Lecz ta Agata była niczym twarda skała,

kwiatów nie lubiła i ciastek jeść nie chciała.

Ciastek jeść nie chciała? – zdziwił się Bacciarelli. – Przecież ciastka to pyszności – dodał zdziwiony, lecz szybko się zorientował, że popełnił gafę, więc zaczerwienił się nico i słuchał dalej.

Poprosił więc Staś o pomoc swego dziadka Tadka,

a dziadek był przystojny, choć miał swoje latka.

I gdy jej wręczył perły oraz czekoladki ,

został dziadek Tadek mężusiem Agatki.

Gdy tylko Michał się skłonił przed królem, ten od razu przemówił z zadowoleniem.

-Wyborne. A jaki z tego morał?

Stąd nauka jest dla wnuka, niech bez dziadka żony szuka. – Po tych słowach rozległy się gromkie brawa trzech osób i jedynie Niemcewicz niechętnie składał swoje ręce do braw.

-Myślę, że nawet ksiądz biskup Krasicki nie powstydziłby się takiego wiersza – przemówił król.

-Powinieneś go waszmość opublikować – zaproponował Naruszewicz.

-Oczywiście, że tak. W najbliższym wydaniu Zabaw przyjemnych i pożytecznych znajdzie się miejsca dla twojego wiersza mości kasztelanicu – oznajmił król.

-Wypijmy zatem zdrowie nowego poety – zaproponował Bacciarelli i wszyscy od razu wznieśli toast za zdrowie Michała. Ten skłonił się przed królem i przed pozostałymi, a następnie też napił się wina.

-Tylko, że podpadniesz waszmość swojemu stryjowi. Bo z tego co mi wiadomo, to ksiądz biskup inflancki jeszcze niczego nie opublikował na łamach Zabaw przyjemnych i pożytecznych! – oznajmił złośliwie Niemcewicz.

-Może mi to wybaczy – zażartował Michał rozbawiając całe towarzystwo.

-Skoro waszmość napisałeś wiersz o zalotach niejakiego Stasia, to zapewne sam czyniłeś zaloty do jakowejś panny – włączył się Naruszewicz.

-Chyba każdy kiedyś tego doświadczył – odparł Michał.

-Ja tego nie doświadczyłem – odparł wesoło Naruszewicz.

-Ani ja – włączył się Niemcewicz.

-A ja doświadczyłem, gdy mieszkałem we Wiedniu – przyznał się Bacciarelli.

-A namalowałeś jej obraz mistrzu? – zapytał go król.

-Na jednym z obrazów widnieje jej twarz, ale na którym, tego nie powiem – oznajmił Bacciarelli i wymownie się uśmiechnął.

-Mości panie kasztelanicu, a nie myślisz o ożenku? – zapytał król.

-Mógłbym o to samo zapytać waszą królewska mość – zażartował Michał, ale jego żart nie rozbawił nikogo, a zwłaszcza króla.

-Jak śmiesz waszmość tak mówić do króla! – skarcił go Niemcewicz.

-Nie był to stosowny żart – dodał Naruszewicz. –   Natychmiast przeproś waszmość króla! – W tym samym czasie Michał spojrzał na króla, który nagle stracił dobry humor.

-Wybacz mi miłościwy panie, ale to przez to, że tak dobrze poczułem się w towarzystwie waszej królewskiej mości i waszmościów.

-A mnie się zdaje, że waszmość do tego towarzystwa nie pasujesz – rzekł zdecydowanie Niemcewicz.

-Nic się nie stało. Zresztą to ja zacząłem o tym niefortunnym ożenku – oznajmił król. – Wznieśmy toast za nasza konstytucję. Vivat – i zaraz potem toast powtórzyli pozostali członkowie biesiady.

-Miłościwy panie. Myślę, że za dużo powiedziałem i chyba będzie najlepiej, jeśli pożegnam cię panie – rzekł Michał.

-Zostań mości kasztelanicu i zapomnij o tym co było.

-Jeśli tak, to zostanę.

-Tylko może już waszmość niczego nie mów, żebyś znowu sobie nie zaszkodził – stwierdził Niemcewicz.

-Wiersz naprawdę mi się spodobał. Jeszcze raz go waszmość przeczytaj – zaproponował król i Michał spełnił jego wolę, chociaż deklamował już bez entuzjazmu.

ciąg dalszy za tydzień