„Który wszystko widział po krańce świata,
poznał morza i góry przemierzył,
w mrok najgłębszy zajrzał,
z przyjacielem pospołu wrogów pokonał.
Zdobył mądrość, wszystko widział a przejrzał,
Widział rzeczy tajemne, wiedział zakryte,
przyniósł wieści sprzed wielkiego potopu.
Kiedy w drogę daleką wyruszył,
zmęczył się ogromnie, przyszedł z powrotem.
Na kamieniu wyrył powieść o trudach”(1)

„Rydwan” – fragment Sztandaru z Ur (2)

 … długa noc co nie i zimna to przez wiatr jak nie ma wiatru to nawet jak jest zimno to jest ciepło a jak wieje to chociaż jest ciepło to zimno dobre nie w kabaretach mógłbym występować a nie pijaków wozić ale co począć to dokąd jedziemy Victoria Unia Europejski cholerni żule życie uratują ale portfel zajebią (szelest banknotu) to chyba pańskie (szelest kartki) co mi pan tu dajesz Krakowskie pięćdziesiąt pięć znam ten adres znam bardzo dobrze słyszę jej kroki jak chodzi nocami jak stuka na maszynie jak słucha radia jak rozmawia z kanarkiem i z kotem od małego lubiła koty choć matka mówiła że to wróży staropanieństwo ale komu jak komu jej to nie groziło zawsze się wszystkim podobała łobuzom z podwórka i z podstawówki taka zwykła powszechna choć mogła do prywatnej jak inne oficerskie córeczki ale tata major powtarzał nieważne powszechna czy prywatna jaka byle polska a potem jak już chodziła do żeńskiego gimnazjum pani Arciszowej to zawsze odprowadzał ją jakiś pulchny goguś cały pułk się za nią oglądał od pierwszego ułana do ostatniego ciury ale ukradkiem bo ojciec furiat i pod bronią listonosza omal nie zastrzelił za tę depeszę z korespondencyjnymi oświadczynami bez matury za cywila po moim trupie krzyczał aż u nas na parterze było słychać a potem strzał jakbym się nie uchylił tobym w dostał w samo serce przysięgał pocztylion łżesz stary pijaku pomyślałem kto by tam cię chciał ustrzelić zresztą pan major nigdy nie chybiał no może raz ojciec mówił że jakby wtedy w maju dwudziestego szóstego strzelał w drugą stronę to pułkownikiem albo i generałem by był a tak wieczny major do końca do września major ale pan major miał klasę zawsze elegancki wygolony spodnie w kant w każdą niedzielę jak nie był akurat na manewrach w sztabie w ministerstwie w Warszawie albo z poselstwem za granicą to do nas z Marysią na obiad przychodzili matka gotowała najlepiej na świecie rosół schabowe ciasto kompot ach gdyby tak moja Ludwika nieboszczka wzdychał chustkę wyciągał nos wycierał albo udawał że coś mu wpadło do oka wtedy ojciec nalewał wiśniówki major otwierał srebrną papierośnicę raz się odważyłem gdzie mi tu łapy wyciągasz smarkaczu jak będziesz palił to nie urośniesz my starzy to co innego co wolno wojewodzie wychodzili przed dom zapalić i pogadać o polityce żeby nie zadymić mieszkania i nie straszyć nas wojną zanim wyszli w rękę matkę całował i wzdychał ach pani Nowakowa gdyby tak pani moją Marysię mogła nauczyć próbowała matka nie raz nie dwa ale ta do garnków się nie paliła szybko się nudziła nie mogła najprostszego przepisu zapamiętać choć pamięć to miała uczyła się doskonale kiedy my w pierwszej klasie ledwo dukaliśmy ona czytała płynie cały elementarz książki lubiła papier rączek nie brudzi czytała z kotem na kolanach w każdej wolnej chwili no chyba że po mieście buszowaliśmy zawsze razem równolatki jak rodzeństwo major pozwalał bo wiedział że przy mnie nic jej nie grozi całe miasto było nasze podwórko zaułki na cmentarzu wieczorami w chowanego się bawiliśmy palce w wosku maczali straszyli przechodniów po ogrodzie Saskim kryjówkę taką mieliśmy na rogu Racławickich i Długosza stara rudera dawna prochownia czy coś to tam chyba ją pocałowałem a może ona mnie a może mi się tak wydawało dbaj o nią powiedział major świt był ostatni sierpnia słyszałem skrzypienie schodów i jego oficerek jak schodził z góry zapukał do nas choć mógł po adiutanta zadzwonić tego ciurę Maurycego o cielęcych oczach co się do niej ślinił ale wolał mnie jak swego mnie traktował wiedział że mam dryg do mechaniki Junaka już wtedy miałem i do Plawgego i Laśkiewicza latałem jakby nie wojna to kto wie pilotem bym mógł być a już syna to na pewno na lotnika bym wychował do Dęblina do Orląt posłał kiedy u mnie same córki wojna synu powiedział major i dał kluczyki od Fiata włoski z Rzymu nim kiedyś przyjechał czarny pięćset osiem do sztabu nim się woził czasem razem z nią do Nałęczowa Warszawy Zaleszczyk a wtedy mi na dworzec kazał się wieźć dbaj o nią powiedział zamknął okno przedziału i odjechał nie widziałem go więcej jedni mówili że od pierwszej bomby w Wieluniu inni że w oflagu a jeszcze inni że w Katyniu dbaj o nią wiesz że samochód jest kobietą po włosku to ona la Fiat la Ferrari la Mercedes jak ja o nią nie dbałem jak tylko się zaczęło pierwsze bomby na nasze zakład spadły zaraz potem na miasto rannych spod gruzów woziłem na tylnym siedzeniu do szpitala do Jana Bożego częściej trupy na Lipową potem uciekinierów z getta żydowskie sieroty z lewymi metrykami chrztu do takiej jednej ochronki pod Warszawą cichociemnych z Kampinosu broń i amunicję V2 z Sarnaków lewe auswajsy kenkarty kolczyki prawdziwe pieniądze funty dolary marki rozkazy Biuletyny Informacyjne schowek taki w podsufitce zrobiłem jak ja o nią nie dbałem a w tym czasie on o nią zadbał oj jak zadbał Polduś jeden Leopold znaczy się równo z wojną przyjechał gagatek jeden oboje warci siebie nie ma co niezłe ziółko z niej było ledwie tatuś na wojenkę a ona go sobie przygruchała na poczte hyc i depeszę zwrotną wysłała tak stop zrobię to tak stop listonosz się wygadał no dobra przekupiłem ten pijak za flaszkę rodzonego ojca by wydał tego samego dnia z Gdańska do niej przyleciał aeroplanem na łące w Radawcu wylądował ślub w nocy wzięli i rankiem mieli odlecieć z powrotem a tu wojna zamieszkali razem Molly na nią mówił a ona na niego Poldy z angielska niby choć on taki Anglik z Kołomyi lwowiak rodem z łódzkich Blumsztajnów niemiecki Żyd z Ukrainy ajencję pod jej nazwiskiem otworzył reklama doradztwo pośrednictwo dzwonić dwa razy no tak za uczciwą robotę taki się nie weźmie szwindle i geszefty to co innego do tego mają łby od małego Tory na pamięc się uczą sól jak owce liżą żeby nie usnąć wiem na Lubartowskiej widziałem Bóg raczy wiedzieć z czego żyli pies z kulawą nogą tam nie zajrzał do tej niby ajencji Bóg ale ptasiego mleka jej nie brakowało okupacja bieda ludzie brukiew jedli kit z okien sacharyną słodzili a u nich cukier w krysztale w jedwabiach perłach i koronkach się nosiła co niedziela do Karmelitów szli na sumę ona cała w bieli on cały na czarno zima lato w płaszczu i kapeluszu jak ten Chaplin człapał o głowę niższy od niej w głowy zachodziliśmy wszyscy i w brody sobie pluliśmy że kurdupel cherlak żydowska przybłęda taką dziewczynę nam sprzątnął sprzed nosa jakiś taki niemrawy był w ogóle jak szedł po schodach to nie wiadomo czy schodził czy wchodził albo zastygał jak słup soli i o czym tak sąsiad duma spytałem raz o niczym liczę odpowiedział albo coś w tym swoim kajeciku gryzmolił jak on o nią dbał zawsze razem świątek piątek pod rękę od rana do wieczora tylko nocami przychodzili jacyś tacy z miasta z Warszawy ich przywoziłem z Kampinosu Londynu czort wie skąd do świtu siedzieli ja ze spluwą stałem na schodach a potem rozwoziłem cichaczem towarzystwo incredibile imposibile szptali gienialnyj malczik na tylnym siedzeniu Fiata wgapiali się w te jego gryzmoły jakby chcieli je na oczach zabrać zanim spalili w popielniczce albo zmięli w ustach woziłem je też czasem do Warszawy w kopertach wolałem nie wiedzieć co tam w środku raz tylko zajrzałem same cyfry ni w ząb choć na rachunkach się znam i mówią że mam liczydło w głowie i dolary w oczach Polduś jeden ale przez te pięć lat konspiry zżyliśmy się i nawet polubiłem drania bo lepiej sam bym o nią nie zadbał szczęśliwa była to się widzi choć dzieci nie mieli (huk) strzelają głupcy jakby nie wiedzieli że nowy wiek za dopiero za rok walą jak wtedy Sowieci z katiuszy tamtego lipca Bug już sforsowali wracałem na fałszywej przepustce z akcji Racławickimi noc święta godzina policyjna patrzę a wzdłuż Saskiego idzie jakaś biała postać zwalniam przyglądam się a to ona Marianna zawsze była egzaltowana już raz przed samą wojną wybrała się w nocy na spacer z Wieniawy na Kalinę z jakąś książczyną pod pachą rozumiesz sama po nocy na Kalinę nie to żebym miał coś do Kaliny Bronowic Dziesiątej znam tam paru fajnych gości co to ich wykopali z lepszych dzielnic (śmiech) wszędzie mogę w nocy o północy ale nie ona dziewczyna policja wtedy ją zgarnęła ojciec doktora wezwał żeby nie robić skandalu że to niby przesilenie nerwowe nad morze wysłać kazał tam go zapoznała płuca leczył korespondowali oświadczył się telegraficznie a teraz patrzę ona noc święta godzina policyjna zaraz jakiś patrol się przypałęta zatrzymuję auto drzwi otwieram wsiadaj mówię Poldy aresztowany szlocha ten jeden raz widziałem ją płaczącą przyszli po cywilnemu zadzwonili dwa razy zabrali go wsypa myślę ktoś pękł na Zamku na Pawiaku albo jakaś świnia napisała donos do gestapo zaparkowałem na Długosza pod taka ruderą co to w chowanego się bawiliśmy za dzieciakaów wszystko zabrali mówi prawie wszystko i wyciąga zza dekoltu ten jego kajecik podaje bez okładek wklęsly od jej piersi ciepły od jej ciała wilgotny od potu chowam za podsufitkę oparła mi głowę ramieniu pogładziłem po włosach objąłem ją za długo za mocno policzki miała słone od łez to moja wina nie opierała się pociągnęła mnie za rękę ledwie złapałem Stena i płaszcz tego Szwaba co tom go rano porządna wełna mała dziurka na plecach matka zaszyje znaliśmy oboje tę ruderę rzuciłem płaszcz na ziemię tylko my dwoje i księżyc obudziłem się sam z głową jak na wielkim kacu świnio jedna jak mogłeś Poldek tam gdzieś w celi na torturach albo pod ścianą jak brat mi był a ona jak siostra wyciągam Stena w magazynku ostatnia kula chłodna lufa do skroni na zewnątrz kroki idą po mnie kurwa żywego nie wezmą puk do drzwi naciskam cyngiel drzwi się otwierają słońce staje ona Marianna cała na biało w jedwabiach perłach koronkach chowam spluwę a ona ani słowa o wczorajszym na Spokojną każe się wieźć rozumiesz na Spokojną jak lwu w paszczę ja pójdę mówię ale nie chce słyszeć oficerska córka uparta zawsze stawiała na swoim wsiadamy do Fiata wyciągam jakieś funty i fałszywą przepustkę z podsufitki podjeżdżamy kwadrans jej nie było wtedy w aucie wyłem jak bóbr w życiu się tak nie bałem ani wcześniej ani potem na Zamku czy na Rakowieckiej myślałem że nie już jej nie zobaczę wróciła ale nic nie wskórała (Huk) Znów strzelają Ruscy weszli wieczorem wypuścili wszystkich z Majdanka z Zamku tylko o Poldku ani widu ani słychu wychudła prawie nie jadła czekaliśmy pytaliśmy tu i tam w końcu na Cichą kazała się zawieźć mdliło ją całą drogę choć to blisko czekam kwadrans nie wróciła za to dwóch sołdatów do auta podchodzi stoj ja gazu i długa bydlęta źle strzelali zamiast w opony po masce walili kula przebiła tylną szybę wyszła przednią uciekłem auto u znajomego zakrystiana zostawiłem wtedy jeszcze kościoła się nie czepiali a sam chłopaków skrzyknąłem i na Warszawę piętnasty sierpnia był Bór Komorowski rozkaz przez radio wydał żeby do powstania iść daleko nie uszliśmy NKWD pod Końskowolą nas zwinęło oficerów na Zamek a nas prostych żołnierzy na Majdanek rozumiesz na Majdanek baraki druty jedzenie gorsze niż dla psa jakbym w Boga nie wierzył tobym się powiesił bo nie tamto było najgorsze żarcie prycza druty ale to że pilnowali nas nasi, takie same chłopaki jak my, żeby tak Polak Polaka ale żyć chciałem dla niej żyć do Berlinga się zgłosiłem pod fałszywym nazwiskiem a bo to mało Janów Kowalskich do Rembertowa nas wywieźli Warszawa dogorywała głodowaliśmy grochówka z robakami tylko jak na Pragę do Wedla nas zakwaterowali tośmy odżyli ruszyliśmy w styczniu Wał Pomorski Łużyce Praga do Amerykanów mogłem wwtedy pójść ale wróciłem do niej wróciłem ale mieszkanie puste ani jej ani majora ani Poldka do matki idę sama ojciec z Majdanka nie wrócił bracia z Rajchu z robót rosołu mi nalała o nią pytam na Głuskiej w zakładzie szok poporodowy jaki poród zrywam się schabowego nie tknąłem i w drzwi do niej lecę a tu oni z miejsca zwinęli mnie Cicha Zamek Warszawa Rakowiecka bicie wrzaski bicie dzień z nocą się mieszał albo po ciemku albo dwadzieścia cztery na dobę przy zapalonym świetle po kostki w wodzie szczury albo izolatka albo dwudziestu w jednej celi bicie krzyki bicie w sumie to tylko o jedno pytali o jego o Poldka kto skąd z kim kiedy nie pękłem nie zwariowałem trzy razy się go wyparłem trzy razy jak święty Piotr Pana Jezusa na koniec dziesięć lat mi dali za kierowanie zorganizowaną grupą o charakterze terrorystycznym odsiedziałem co do dnia wyszedłem w październiku pięćdziesiątego szóstego bez ich zasranej amnestii bandyckiej łaski wracam do domu mieszkanie puste matka zmarła ze zgryzoty za to na górze kroki miauczenie świergolenie maszyna do pisania stuka i głos jej głos rozumiesz radio gra od razu wiedziałem Poldka nie ma nie lubił muzyki radia właczyć nie dawał za to wiem że Marianna wróciła biegnę pędzę po trzy schody naraz stukam pukam wołam szarpię klamkę nie otwiera nikogo nie wpuszczała tylko taką szczelinę w drzwiach trzymała dla kota czarny pchlarz jeden wchodził i wychodził kiedy chciał a mnie jak psa nikogo tylko listonoszkę i te dziewczyny co na korepetycje przychodziły i sama wychodziła co rano wracała wieczorami śledziłem na uczelnię chodziła na KUL bo gdzieby indziej przyjęli z takim pochodzeniem czekałem na klatce nie raz nie dwa ale jakby mnie nie poznawała nie chciała znać zmieniła się wychudła jeszcze bardziej zbladła oczy zapadnięte i jakieś takie puste zawsze na czarno skromnie żyła rzecz i wyprzedawała tylko ten biały serwis po rodzicach został i kryształowa cukiernica z okupacji w mieszkaniu gołe ściany za to książki wszędzie nawet w szafkach kuchennych często przychodziła bo a to książka przyszła a to list z czerwonego Krzyża z Ameryki z Palestyny Szwajcarii Bóg wie skąd i jeszcze kartki sama do siebie pisała z Poczty Głównej nadane niby od jakiejś Emilii Kwiatkowskiej zwykłe pocztowe kochana Mamo do Dublina właśnie zawitała wiosna, mam nadzieję, że również niebawem zawita do Ciebie bądź zdrowa całuję twoja Milly wiem bo listonoszka się wygadała, no dobra przekupiłem ją ta jędza za parę nylonowych rajstop rodzoną matkę by wydała jaka Milly czyste wariactwo prawdę mówił ten pielęgniarz z Głuskiej powęszyłem i tam posmarowałem gdzie trzeba nie wiedziałem co o tym myśleć na cmentarz poszedłem świeczkę rodzicom zapalić na Lipową i pani majorowej zawsze tam zachodziłem grób w grób zachodziłem jak do drugiej matki choć nie znałem Śp Ludwika Kwiatkowska z domu Laredo żyła lat 22 zmarła 2 lutego 1922 patrzę a poniżej napis złote litery Śp mjr Bronisław Kwiatkowski poległ na polu chwały 1 września 1939 nowiutki czarny marmur już wiem czemu tak bieduje pomyślałem wszystko na nagrobek ojca ale jak spojrzałem obok sąsiedni pomnik identyczny czarny złote napisy omal trupem nie padłem śp mgr inż. Leopold Kwiatkowski żył lat 30 zginął za Polskę 22 lipca 1944 r śp Marianna Kwiatkowska żyła lat zm dnia Rudolf Kwiatkowski ur i zm 1 kwietnia 1945 r omal trupem nie padłem jaki Rudolf lecę do zakrystiana pukam walę szarpię za klamkę wiem że jest świeci się ale udaje że go nie ma sam otwieram nie darmo latałem do Plawgego i Laśkiewicza smykałkę do mechaniki miałem i zawsze wytrych w kieszeni to ja mówię Janek nie poznajesz mnie razem w ak byliśmy a on nic przestraszony jakiś pytam o Poldka dziecko udaje że nie słyszy zapomnij mnie dobra mówię świętoszku jeden jeszcze pogadamy wychodzę ale miałem drania na oku nie trzeba było czekać długo którejś nocy przyuważyłem jak stare groby rozkopuje złota szuka myślę ale nie kości piszczele czaszki wyciąga z ziemi omiata do wora i na plecy stój dziadu cmentarny wołam wyskakując zza pomnika Stena do skroni gadaj jak było albo idziemy na milicję osiem lat dziadu osiem lat Kto ograbia zwłoki, grób lub inne miejsce spoczynku zmarłego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 8 jak nic na kolana padł tylko nie milicję wszystko powiem dobra mówię najpierw do samochodu Fiat zakitraszony wżyciu by nie wywęszyli siadamy silnik odpalam chodzi jak brzytwa za miasto jedziemy Chojny Dys Elizówka Ciecierzyn mrok mżawka na polach macinę palili wciągam w płuca po dziesięciu latach więziennej zgnilizny jak najlepsze perfumy stajemy fajki wyciąga zapaliliśmy paczkę całą do świtu wszystko wyśpiewał jak na spowiedzi jak tylko ciebie zwinęli po mnie też przyszli ale ksiądz się wstawił i odpuścili tylko ogon dali ona na Zamek poszła ale zawiadomiliśmy Londyn na drugi dzień przyszli we dwóch jakiś skacowany generał major i ten Maurycy o cielęcych oczach co to majora adiutantem był a teraz z czerwonymi szyfrogram z Londynu pokazują tajna komisję sojuszniczą sowiecko-akowską powołaliśmy oni dwaj i ja z jeszcze jednym z naszych Poldka szukaliśmy Majdanek Zamek pod Zegarem nic żadnych śladów żadnych papierów żadnego ciała tylko Mariannę natychmiast z pocałowaniem w rękę wypuścili do domu odwieźli akuszerkę przysłali żeby się nią opiekowała i takiego jednego co ją śledził niby dla bezpieczeństwa ale tak naprawdę to wypuścili ją na wabia liczyli że jak się dowie o dziecku to wróci ale on nie albo i wrócił ale tak że nikt nie widział a nie tak jak ty gamoniu jeden my też czuwaliśmy nad nią wywieźć się nie dało ale wszystko zaplanowaliśmy Marianna też była wtajemniczona przez tę akuszerkę starą konspiratorkę jeszcze sprzed wojny tamtej wojny upozorowała wstrząs poporodowy na Staszica ją zawieźli a stamtąd na Głuską a dziecko że to niby martwe się urodziło w nocy Wielką Niedzielę przed Rezurekcją akuszerka wpadła do kościółka z noworodkiem żywy zdrowy proboszcz się uparł żeby ochrzcić i metrykę wypisać do chrztu razem z nią stara socjalistką trzymałem go Rudolf mu daliśmy po dziadku i tak miał wyhaftowane na koszulce zawinąłem w koc do Fiata i na Warszawę do tego sierocińca co to wiesz w południe wróciłem ledwo samochód zdążyłem odstawić w sam raz na sumę wracam a tu zbiegowisko ksiądz nie żyje zawał serca czekali w zakrystii zwinęli mnie na Okopową potem na Zamek gdzie dziecko gdzie dziecko pytali bicie krzyki bicie nie pękłem wcisnąłem kit że martwego w rzece utopiłem dwa lata za zbezczeszczenie zwłok dostałem artykuł 262 Kto znieważa zwłoki, prochy ludzkie lub miejsce spoczynku zmarłego podlega grzywnie karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 odsiedziałem co do dnia jak wyszedłem od razu tam pojechałem do tego sierocińca ale ani sióstr ani dzieci ani widu ani słychu a teraz daj mi spokój Janek zapomnij mnie dobra mówię tylko po cholerę ci te gnaty na Spokojną medykom sprzedaję tam teraz anatomii się uczą do podsufitki sięgam wszystko na swoim miejscu papiery kajecik Poldka banknoty wyciągam parę daję mu i mówię jak jeszcze raz się dowiem że w grobach grzebiesz to żywcem zakopię hieno cmentarna a teraz wracamy tylko dbaj o niego mówię wskazując na Fiata dbał jak on o niego dbał trochę kasy wziąłem i zaraz Mariannie pod wycieraczkę podłożyłem widziałem że znajdzie bo trzepała ją codziennie żeby ten sierściuch mięciutko miał nie wzięła na drugi dzień znalazłem pod swoją wycieraczką nie to nie co było robić odłożyłem z powrotem a sam ani pensa to nie moje tylko polskie gadać ze mną nie chciała jak powietrze patrzyła nie to nie kwaterę sobie znalazłem bo przez tego Kowalskiego to nie mogłem w rodzinnym domu zamieszkać czerwone świnie Nowaka skazali ale do chałupy nie chcieli wpuścić bo Kowalski bez łaski za te funty mogłem sobie paszport od każdego ubeka kupić na złotej tacy Batorym do Ameryki ale nie zostałem w hotelu robotniczym się zakawaterowałem ja lubelak z dziada pradziada jak jakiś chłop co to do miasta za robotą przylazł roboty do Świdnika chciałem samoloty mnie kręciły od dzieciaka ale z takimi papierami recydywista reakcjonista do zbrojeniówki zapomnij do FSC mnie wzięli ale długo nie zagrzałem miejsca o nie myślę czerwone świnie za to wszystko co mieście zrobiły żebym was miał dorabiać takiego wała odszedłem jak zrobiłem swoje jak tylko wyniosłem wszystkie części śrubka po śrubce blacha po blasze i jak skręciłem Żuka złodziej nie jestem o nie ojciec prosty cieć matka kucharka ale swój honor mam takie odszkodowanie za te dziesięć lat na taksówce stanąłem bagażowej Eldorado tu było złote czasy Lublin się budował wieś się pchała do miasta kto ma ziemię ten na LSM-ie kto partii służy ten na Róży a ty ludu szary szoruj na Tatary Sławinek Węglinek cement pustaki drut meble się woziło wszystko za gotówkę i z pocałowaniem w rękę raz jeden gość oszklone drzwi wiózł ze Śródmieścia na Parysa kładzie na pace i siada w szoferce jedziemy gadamy fajny gość ojca nieboszczyka mi przypominał też czterech synów miał to wiem co to za krzyż pański szybę piłką wybili a ojciec oszklić musiał kominiarzem był gadamy jedziemy palimy dojeżdżamy pod dom a tam szyba w drobny mak forsa płynęła strumieniem aż Żuczek się rozsypał jak moje małżeństwo aa zapomniałem powiedzieć ożeniłem się to dobra dziewczyna była szanowałem ją ona mnie kochała trzy córki domek na Sławinku panią była nie pracowała w Peweksie się ubierała Złote Piaski Enerde to moja wina do mieszkania po rodzicach ukradkiem zajeżdżałem ale tak naprawdę zobaczyć co na górze bez zmian stukanie miauczenie świergot radio no i piłem nigdy mnie nie złapali żadnej stłuczki cztery detoksy trzy odwyki ostatni udany w Abramowicach tam gdzie ona wtedy a teraz ani kropli tylko fajek nie mogę rzucić wyszedłem sąd rozwód dom żonie i córkom Zuk na szrot na osobówkę się przesiadłem Poloneza kupiłem lżejsza robota i klientela inna cała menażeria świry pijacy dziwki dolarami płacili jak w lipcu osiemdziesiątego stanęło MPK to wszyscy drzwiami i oknami do auta się pchali starzy młodzi matki z dziećmi pijacy wariaci wiozłem wtedy takiego jednego na Pekaes a on mi całą drogę od łamistrajków wymyśla i śpiewa że zwycięży orzeł biały zwycięży polski lud to się już nie wróciło kryzys stan wojenny bida z nędzą Balcerowicz ledwo na paliwo się wyrabia i auto się sypie obaj się starzejemy bo wiesz że rozmawiam z nim jak z człowiekiem jak nikt nie słyszy i mam pusty przelot gadam z Polonezem dawaj Poldek mówię albo starczy na dziś Poldziu myślę o nim co z nim gdzie on czasem myślę że to wszystko przez niego wojnę z Gdańska nam przyniósł albo że to wszystko było ukartowane aryjskie papiery sobie załatwił tym ślubem polskie nazwisko zadekować się chciał albo podstawiony wtyka Abwehry lub Gestapo pięć lat kablował a jak przyszedł koniec zabrali go jak swego do Rzeszy albo Sowietom podarowali a może Amerykańcom bombę atomową z tych karteluszek zrobił a teraz mieszka sobie gdzieś na Manhattanie albo innym Beverly Hills je steki popija wino w golfa gra i ma nas wszystkich gdzieś albo zemścił się na mnie zza grobu co ty sobie myślisz szoferze jeden że możesz bezkarnie moją żonę za jedną noc z nią dziesięć lat pierdla warto było ale potem myślę sobie Janek jeśli raz w życiu byłeś świnią to nie znaczy że inni też są albo czasem myślę że mam kota przez tę ubecką katownię albo przez wódę we łbie mi się pomieszało że sobie wszystko wymyśliłem majora Poldka Mariannę że czepiam się Bogu ducha winnej obcej kobiety z piętra wyżej wtedy idę na cmentarz na ten pusty grób przykładam głowę do płyty czytam po kolei imiona nazwiska daty i jest dobrze
(pisk hamulców) no to dojechaliśmy Krakowskie Poldka niedługo sprzedam mam nawet coś na oku rodzinny van Fiat Ulisees albo Wołga stara czarna limuzyna co to wozili się nią pierwsi sekretarze i straszyli nią dzieci znasz legendę o czarnej wołdze czym tam cię straszyli jak byłeś mały kto ci opowiadał bajki kto nauczył chodzić do kogo mówiłeś tato gdzie się podziewałeś przez te wszystkie lata (szloch)no dobra stary się robię drugi raz w życiu płaczę nie wiem gdzieś się podziewał Rudek nie wiem kto i gdzie ale na człowieka cię wychował na prawdziwego mężczyznę prochu też powąchałeś jak widzę bo choćbyś się przebrał za cywila to i tak munduru się nie wyprzesz od razu poznałem jak podszedłeś tam na Majdanku a jak pokazałeś list na pewno wiedziałem do niej chciałem cię zawieźć wspomniałem o niej ale ty wolałeś najpierw latać po cmentarzach i po mieście z menelami się szlajać rozumiem sam młody byłem cały czas krążyłem za tobą ale zobacz jak wyglądasz jak skrzyżowanie zdechłej wrony z Chaplinem wpadnij dziś wieczorem do mnie dam ci normalne ciuchy pogadamy zjemy kolację bo my taksiarze mamy Sylwestra w Nowy Rok na razie muszę jeszcze pojeździć pijaków zebrać z ulic zanim śmieciarki wyjadą (śmiech) wieczorem przyjdź wieczorem przyjdą moje córki poznasz swoje siostry i siostrzeńców a potem pojedziemy po Fiata jest twój po dziadku ci się należy i Poldka kajecik ci pokaże może coś zrozumiesz bo ja ni w ząb choć na rachunkach się znam i mówią że mam kalkulator w głowie i złotówki w oczach ale to wieczorem a teraz idź do niej.

Idź do matki synu.

___

(1) Motto: „Epos o Gilgameszu” https://www.starozytnysumer.pl/multimedia/gilgamesz_epos_starozytnego_dwurzecza.pdf

(2) Grafika : „Rydwan” – fragment Sztandaru z Ur ze strony wojennej

https://pl.wikipedia.org/wiki/Sztandar_z_Ur