Lektura korespondencji nie należy do moich ulubionych. Jeśli bowiem nie były one pisane z zamiarem publikowania, to podawanie ich treści do ogólnej wiadomości uważam za wkraczanie w sferę intymną osób korespondujących. Poza tym listy bywają bardziej nudne niż życie. Poproszono mnie jednak o dokonanie wyboru listów Stefana Żeromskiego do przyszłej żony Oktawii Rodkiewiczowej, dla grupy teatralnej.

Narzeczeńskie listy Stefana do Oktawii obejmują okres styczeń – czerwiec 1892. To pierwsze rozstanie narzeczonych i pierwsza zagraniczna podróż Żeromskiego, do Krakowa i dalej. Na koszt narzeczonej. Pisane piękną polszczyzną końca dziewiętnastego wieku zawierają i niebanalne peany na cześć Oktawii, i opisy miejsc, które odwiedzał, do pozazdroszczenia wyznania miłosne i te zapenienia o miłości dozgonnej… Pełne niedyskrecji, przeznaczone wyłącznie dla Oktawii wciągają nas, czytelników. Dla mnie to najpiękniejsza proza Żeromskiego.

Ale, jak to listy, ich zapis wybrzmiewa również „pomiędzy wierszami”. Kreślą pewnego rodzaju portret psychologiczny autora, z czego Żeromski chyba nie do końca zdawał sobie sprawę. Pokazują jego charakter, intencje, drogę do celu. Wreszcie proces, podczas którego Żeromski ze szlachcica zagrodowego staje się światowcem.

Kilka cytatów:

 

Innsbruck, 17 stycznia

Szanowna Pani! … Smutno, posępnie jechać z żalem i tęsknotą w sercu… Z miejsca zaraz napiszę, a stanę tam dopiero w nocy. Będę prosił o trochę pieniędzy, bo strasznie się wyszastałem. Już z powrotem nie pojadę na Wiedeń – nie ma głupich.

Zurych, 25 stycznia

Najsłodszy mój Tusiutku! …Tak Cię kocham Tusiu, tak marzę o Tobie dniem i nocą, tak nieodwołalnie jestem Twój do śmierci… Nie wątp o mnie, kochany mój skarbie; nikt może nie był dla Ciebie większym ciężarem, ale nikt Cię nie kochał i nie pokocha bardziej ode mnie…

Zurych, 28 stycznia

Moja najśliczniejsza Tusiutko! … Dziś wieczorem wyjadę stąd do Monachium, a będę tam jutro rano, o jakiejś siódmej; rano mi się jechać nie chciało, tym więcej, że, rozumie się, pożegnania pompatyczne w „Bierhalle Kropf” nabawiły mnie bólu głowy. Wczoraj otrzymałem pieniądze i jestem z tego ogromnie kontent, bo mi się tu już nudzi, jak Ci pisałem.

Kraków, 4 lutego Hot[el] Pollera

…Całuję twoje nóżki i rączki po milion razy. Adres z pieniędzmi – do Pollera.

[Kraków], 27 lutego

…Ach, to prawda! Po co moja złota bogaczko, przysełasz tyle pieniędzy. Ja to wszystko szybko puszczę i ani dymu… Jest – to fiu! Nie ma – to siedzę sobie… Taka już uroda. Dziękuję, Tuchno… Tak… ale ja złodziej jestem, oj złodziej!…

Zakopane, 4 maja

Najsłodsza moja! Tak dawno już nie miałem listu… Może się gniewasz na mnie? Taki smutek, gdy nie ma żadnej wiadomości… Pocieszam się myślą, że może jutro będzie list przy pieniądzach… Dobranoc Tuchno, kocham cię nad życie.

Lwów, 12 maja

…miłość dla Ciebie jest mi najlepszą krytyką systemów i rozumowań… Można się mylić w sądzeniu, ale mieć swoją wiarę, swoje pewniki, swe kamienie węgielne życia, to rzecz dobra, a mam to od Ciebie i to Twój posag, a na takie wiano nie ma ceny. O, moja żono – jakże Cię kocham!…

Po tej lekturze dołączyłam do grona nałęczowskich Stefano-sceptyków. Czy słusznie?