O czynieniu dobra, byciu pośrednikiem, doświadczeniu współpracy z śp. Kasią Krupską-Grudzień – z Mariuszem Szczygłem rozmawia Jakub Hapka.

Startowałem razem z NasząKlasą i facebookiem- wywiad z twórcą iledzisiaj.pl i radnym miejskim, Mariuszem Szczygłem; cz. I

Oprócz prowadzenia strony i kanału YT, Twój portal był aktywny w inicjowaniu wielu wydarzeń. Sam prowadziłeś wiele aukcji charytatywnych, festynów itd. Opowiedz nam o tym

Strona inicjowała wiele zdarzeń i zajęć. Wymyślałem sobie jakąś akcję, którą później realizowałem. To wychodziło samo z siebie. To, że prowadziłem jakieś licytacje, odkrył we mnie były dyrektor Domu Kultury, Zbyszek Wojtaś.

Tak, jak każdy z dziennikarzy radzyńskich przychodziłem robić zdjęcia. W pewnym momencie dostałem mikrofon do ręki i zacząłem prowadzić licytację na WOŚP. I tak się dowiedziałem, że ja to potrafię. Bo nigdy nie wiedziałem.

Spodobał mi się kontakt z ludźmi. Oni mnie zaakceptowali – bo to jest ważne. Okazało się, że potrafię sprzedać różne przedmioty za całkiem niezłe pieniądze. I to cała tajemnica. Nikt mnie tego nie uczył. Ja też nigdy tego nie próbowałem.

Zawsze relacjonowałem te wydarzenia, w których uczestniczyłem. Dzięki temu, że miałem stronę, pomagałem w promocji tych wydarzeń, które sobie ludzie wymyślili. Tak się urodził „Drift show” w 2010 r., później kontynuowany.

Nie przeszkadzałem, a wręcz przeciwnie. Stałem się rozpoznawalny – dzięki temu było łatwiej pozyskać pieniądze, czy cokolwiek zrobić. Tak była zorganizowana bitwa o Radzyń w 2009 r.

Pojechałem do Serokomli z ciekawości i zobaczyłem, jak wygląda rekonstrukcja. Zobaczyłem, uczestniczyłem w niej, zaprosił mnie organizator. Pomyślałem: „dlaczego w Radzyniu mamy tego nie zrobić?”. Zrobiliśmy wtedy tę bitwę.

Przez te lata dzięki Tobie zadziało się w naszym mieście i powiecie wiele dobra. Czy pamiętasz zdarzenie, historię, która mocno Cię poruszyła? Dała najwięcej satysfakcji?

Jestem dumny z Wielkiej Orkiestry. To mi dawało zawsze bardzo dużo satysfakcji. I te wszystkie inne akcje charytatywne, w których uczestniczyłem. Tutaj zawsze  dawałem z siebie wszystko i ludzie dawali mi odzew. Bardzo pozytywny. Z roku na rok tych pieniędzy udawało nam się zbierać coraz więcej. Dlatego dzisiaj, kiedy sam nie prowadzę już tych aukcji, to mimo wszystko uczestniczę w tym. Nie jestem wolontariuszem oficjalnie, ale pomagam dzisiaj córce. I w niej też to zaszczepiłem. Ona pomagała mi, kiedy miała kilka lat. Dzisiaj sama jest wolontariuszką.

A kiedy moje młodsze dziecko, młodsza córka musiała korzystać z tych urządzeń, z serduszkami WOŚP-u to to był już dla mnie dowód na to, że moja robota nie poszła na marne.

Startując dwukrotnie do Rady Miasta wtedy   miałem taki pogląd, że możesz napisać 100 tekstów, piętnujących pewne zjawiska w mieście, ale jako radny możesz być kroplą kruszącą skałę. Realnie wpływać na losy swojego okręgu, ulicy, dzielnicy, może  nawet miasta. Co przyświecało Twojemu kandydowaniu?

Dzisiaj, kiedy jestem w mniejszości w Radzie Miasta, mogę tylko pomagać tej radzie, która jest, albo próbować jej przeszkadzać. Na razie wolę pomagać. W Radzyniu cały czas będzie  coś do zrobienia. Jeżeli pieniądze płyną do naszego miasta, to nie będę przecież głosował przeciwko budowie czy remontowi ulicy. Jeżeli dostajemy pieniądze na pałac, to nie będę głosował przeciwko temu. Przecież tutaj mieszkam i zamierzam mieszkać. To byłoby niepoważne z mojej strony.

Chyba to, że istniałem przy tej stronie skłoniło ludzi, że zaproponowali mi start. Sam nie stworzyłbym jednoosobowego komitetu. Ja też do nikogo nie chodziłem ani nie prosiłem, żeby mnie przyjęli. To nie było moim celem. To naturalnie się zrodziło.

Kiedy zacząłem tutaj istnieć i ludzie mi zaufali, poznałem wiele osób, które chciały ten Radzyń w jakiś sposób zmieniać. Jeżeli tu mieszkamy, to chcemy żeby mieszkało nam się coraz lepiej. Chcemy sobie to poprawiać. To mną kierowało. To, że startowałem z innych komitetów wyborczych niż te, które dzisiaj wygrały to dlatego, że nie chciałem być kojarzony z żadną partią polityczną.

Chciałem współtworzyć komitet, który jest stąd i dla tego miasta. Nie będzie się wspierał wielkimi nazwiskami z zewnątrz. Nie będzie na nich bazował. Chociaż wiemy, że pewnie byłoby prościej. Jeżeli ma się logo partii, która dzisiaj rządzi, to można być nawet spoza Radzynia i zostać radnym tego miasta. Nie znając go.

Mieszkańcy ich wybrali, są ich przedstawicielami. No i okej.

Z komitetu 21-300

Nie możemy ominąć tematu współpracy lub właściwie jej braku z obecnym dyrektorem  Radzyńskim Ośrodkiem Kultury. Pamiętam, że relacją z jednej  imprezy, na której chciano w pewien sposób ograniczyć przestrzeń poruszania się dziennikarzy, była jedynie fotka barierek.

Przed jakimś koncertem, który organizował ROK, stanęła taka wydzielona klatka dla mediów. Dziennikarze mieli stać w tym jednym miejscu i nigdzie więcej. To było zagranie, które mi się nie spodobało. Dlatego relacja z tego wydarzenia była jedynie tym jednym zdjęciem. Dla mnie dziennikarz powinien poruszać się wszędzie tam, gdzie zechce.

Współpracujemy wiele lat. Wiemy, gdzie mamy pójść, jak się zachowywać. Ograniczanie w ten sposób możliwości właściwego wykonania swojego zawodu jest dla mnie bzdurne. Tym bardziej w tak małym mieście. To było pokazanie mediom, gdzie ich miejsce.
Nie spodobało mi się i tyle. Wydaje mi się, że tak nie powinno być.

Moja współpraca się nie układa. Uważam, że powinniśmy się traktować poważnie i na równi. Jeżeli ktoś promuje kogoś, to w drugą stronę powinno to tak samo wyglądać. Nie chcę do tego wracać.

Czekam na zmianę dyrektora ROK-u.

Dołączyłeś do akcji „Stop prywacie Mazurka”. Na jednej z sesji podawałeś fakt, że na kochamradzyń ukazują się newsy wcześniej niż na stronie magistratu. Ostatni przykład? Info o przesuniętej na październik „Oranżerii” najpierw ukazało się na stronie Stowarzyszenia „Podróżnik”. A oficjalnej strony ROK-u jak nie było, tak nie ma…

Chciałbym, żeby wszyscy byli traktowani po równo. Nie mówię, że my – media prywatne, nie miejskie  mamy być wcześniej. Ale niech ta informacja będzie też u nas. Takie działania powodują, że to my, którzy działamy za swoje własne pieniądze jesteśmy w gorszej sytuacji. My mamy te informacje później.

A media, które z własnej kieszeni sponsorujemy – w postaci pieniędzy z podatków w tym mieście – w pewien sposób nas okradają. Tak nie może być.

Oprócz dziennikarstwa, część osób kojarzy Cię także jako członka stowarzyszenia  21-300. Startowałeś też z komitetu śp. Kasi Krupskiej-Grudzień. Czego Cię nauczyła? Co zapamiętałeś z jej działań?

Kasię będę zawsze pamiętał jako bardzo otwartą osobę. Bardzo ciepłą. U nich zawsze był otwarty dom. Każdego przyjmowali z otwartymi rękami. Pomagali wielu osobom. Znałem się z nią od bardzo dawna, ale nie trzymaliśmy się nigdy jakoś szczególnie blisko. Po prostu znaliśmy się. Miała na pewno  bliższych znajomych i przyjaciół. Ale mimo to, kiedy zapytała mnie, czy zechcę startować z jej komitetu do Rady Miasta i poprzeć ją jako kandydata na burmistrza. Nie miałem żadnych wątpliwości, że ona byłaby dobrym burmistrzem tego miasta. I że to jest ta osoba, której mogę zaufać.

Zawsze traktowała każdego na równi, była bardzo otwarta i przyciągała do siebie masę ludzi. To nie było tak, że ona była dla mnie mentorką. Czego mnie nauczyła? Może pokory? I tego słuchania ludzi. Była bardzo konkretna i bardzo mądra.

Każdy, kto ją znał ma swoja własną historię tej znajomości.

Dziś jesteś w  stowarzyszeniu „Radzyń Moje Miasto”

Tak, ale to chyba naturalny krok. To są ci sami ludzie, z którymi ja już startowałem w ostatnich, czy poprzednich wyborach. Z niektórymi z nich tworzyliśmy stowarzyszenie „Stuk-Puk”. Zrobiliśmy masę wspaniałych przedsięwzięć.

Mamy masę wspomnień. Spieraliśmy się czasami, jak zawsze. Ale chyba nigdy na sobie się nie zawiedliśmy. Dzisiaj, po tylu latach chyba sobie ufamy. Dlatego to, że dzisiaj jestem w „Radzyń Moje Miasto” to chyba było naturalne – kiedy zaprosili mnie do siebie. Bo to znów nie ja wszedłem, ale mnie zaproszono. Czyli znów czuję się w jakiś sposób doceniony.

Przez ostatnie miesiące spotykacie się z mieszkańcami. Prosicie o wypełnianie ankiet. Co z nich wynika?

Mieszkańcy Radzynia chcą rozmawiać. Chcą mówić o tym, czego im potrzeba,  brakuje, co chcieliby w mieście. Co im się podoba, a co nie. Z tego wynika też to, że ludzie w Radzyniu nie mają wielkich, górnolotnych potrzeb. Nie wymagają od nas nie wiadomo czego.
Ale nie chcą się wstydzić za Radzyń. Chcą żyć w mieście, które niczym nie odbiega od miast sąsiedzkich. Nie chcą jeździć do Międzyrzeca, Łukowa. Chcą, żeby u nas też było to, co tam. I będzie im dobrze.

Nie potrzebują tutaj lunaparków, nie wiadomo czego. Nie wiadomo jakich pałaców. Chcą normalnego, przyjaznego dla siebie miasta. Chcą dzisiaj tutaj mieszkać, wychowywać swoje dzieci. Najchętniej chcieliby, żeby te dzieci nie wyjeżdżały do innych miast. I chcą tutaj spędzić – miło i aktywnie – swoją emeryturę.

A my chcieliśmy się z tymi ludźmi spotkać, bo lato to taki czas. Nie wyjeżdżaliśmy na nie wiadomo jakie urlopy. Spotykamy się naturalnie ze sobą. Wyszliśmy po prostu na powietrze, kiedy można jeszcze było posiedzieć sobie na słońcu. Przy okazji porozmawiać z ludźmi.
Ludzie nas kojarzą, jesteśmy rozpoznawalni od wielu lat. Przywitanie się, nawiązanie kontaktu – to nie jest problem. Byliśmy przyjęci bardzo miło. Udało się zrobić prawie 200 ankiet, bardzo szybkich. Porozmawialiśmy, było bardzo fajnie. Na pewno to nie ostatnia taka akcja.

Chcieliśmy zapytać mieszkańców, co słychać w Radzyniu? Taki był też tytuł naszej ankiety.

Obserwując poprzednie wybory samorządowe, wielu z Was „pływało pod innymi banderami”. Jakubowski wspierał komitet Lucjana Kotwicy, ty byłeś u Kaśki, inna członkini startowała od Mariusza Skoczylasa. Czy tamte różnice były tak minimalne, czy zniknęły? Co stało na przeszkodzie, by już wtedy startować jako jedna drużyna?

Mogę mówić tylko za siebie. Startowałem z komitetu Kaśki, dlatego że ona była właśnie stąd. Ten komitet był stąd. I ten kandydat był stąd, nie był pod żadnym logiem partyjnym. I to dlatego.

Radzyń podzielił się na takich kandydatów. Wiadomo, że tylko 15 osób może być w Radzie Miasta. Dzisiaj, z tych wszystkich ugrupowań łączymy się w jedno. Nie różniliśmy się aż tak bardzo, jak widać. Znamy się, wiele rzeczy  zrobiliśmy wspólnie. Choćby przez wiele lat z Kubą Jakubowskim. To nam dziś nie przeszkadza, że startowaliśmy z innych ugrupowań, iść razem. I znowu zrobić wiele fajnych rzeczy. Bo w to wierzę. Bo tu jest potencjał. W tych ludziach jest potężny potencjał.

Czy macie już kandydatów do Rady Miasta we wszystkich okręgach?

Naturalnymi kandydatami z naszego komitetu wydają się m.in. dzisiejsi radni. Ale to jeszcze szmat czasu [ wybory samorządowe mają się odbyć wiosną 2024 – przyp. ]. Kto jeszcze będzie z nami – to jeszcze się wyklaruje.

Powiedziałeś mi podczas jednej z przerw na sesji, że trzeba przejąć to miasto. Jak oceniasz już drugą kadencję obecnego burmistrza i członków Rady Miasta? 

Na pewno wiele rzeczy zrobiłbym inaczej. Nie chcę ich oceniać – czy coś robią źle czy nie.

Nie wiem, czy obserwowałeś dyskusję radzyńskich internautów. Przedłużającą się budowę ronda ludzie porównywali do pewnego marazmu czy niemożności, trawiącego miasto. Część obserwatorów przestało krytykować obsuwy, fuszerki, usterki. W komentarzach piszą, że i tak dobrze, że to rondo powstanie. Społeczne oczekiwania strasznie się zaniżają

Cieszymy się z ciepłej wody w kranie.

Radość z tego, że listonosz wrzucił list do skrzynki, bo mógł go zgubić lub wrzucić do stawu.

Nie masz wrażenia, że przez ostatnie 7 lat obecnych rządów w Polsce ludzie bardzo przyzwyczaili się, że coś im się daje. Przestali działać. Zaczęli czekać. Jeżeli coś im się już da, to jest dobrze.

Bo nie zabiera.

Tak, to od razu przenosi się z góry na dół. Zostaliśmy trochę do tego przyzwyczajeni. W Radzyniu też dostajemy na kartonikach pieniądze, które są nam przywożone. Ten rząd nas do tego przyzwyczaił.

Zaczęło się od 500+. Dostali wszyscy. Nie wiem, czy wszystkim było potrzeba.

Czy uważasz, że na poziomie gminy, powiatu, miasta w ogóle powinien  być brany pod uwagę partyjny znaczek w klapie? Czy to absolutnie nieważne – liczy się człowiek, jego dokonania, aktywność?

Znaczek nie powinien być brany pod uwagę. Ale przez to, że zostaliśmy popsuci odgórnie, to się tak nie da. Dzisiaj ludzie kłócą się przy świątecznym stole, w rodzinie. My będziemy bardzo długo „odchorowywać” to wszystko, by znów wróciło to do jakiejś normy. Żebyśmy zaczęli sobie wzajemnie ufać. I się uśmiechać.

Dzisiaj nikt nie chce naszej pomocy jako opozycji. Ja to tak odczuwam.

Pytałeś mnie o ocenę – często zgłaszane wnioski są traktowane jako uderzenie w opcję, która dziś rządzi. Przecież my tutaj też mieszkamy i chcemy dobrze dla tego miasta. To, że mamy odrębne zdanie, to nie znaczy, że my od razu kogoś krytykujemy czy życzymy mu źle. Czy już czyhamy na jego potknięcie.

Może warto nas też posłuchać?

Gdzie widzisz siebie za 5, 10 lat?

Jestem już w takim wieku, że czuję się spełniony. Nie posadziłem drzewa, nie zbudowałem domu, nie mam syna (śmiech), ale to nic. Osiągnąłem już wiele rzeczy, które chciałem. Nie lubię robić dwa razy tego samego.

Chciałbym w przyszłości być w większości w Radzie Miasta. Bo bycie w mniejszości jest strasznie męczące. Tego bym sobie życzył.
Jeżeli wystartuję i mieszkańcy dadzą mi jeszcze raz ten mandat zaufania, chciałbym być w większości z moją grupą, którą tworzymy. Wierzę, że ta grupa może zrobić wiele dobrego dla tego miasta. To są ludzie z potencjałem. Otwarci na ludzi, z pomysłem, którzy dużo widzieli i wielu miejscach byli.

Czy gdy zaczynałeś tworzyć portal czy swoją aktywność w Radzyniu myślałeś, że powstanie to, co masz teraz?

Nie, nigdy. Nie myślałem o tym. To dla mnie samego było zaskoczenie, że to tak zadziałało.