Sein Blick ist vom Vorübergehn der Stäbe
so müd geworden, daß er nichts mehr hält.
Ihm ist, als ob es tausend Stäbe gäbe
und hinter tausend Stäben keine Welt.

Der weiche Gang geschmeidig starker Schritte,
der sich im allerkleinsten Kreise dreht,
ist wie ein Tanz von Kraft um eine Mitte,
in der betäubt ein großer Wille steht.

Nur manchmal schiebt der Vorhang der Pupille
sich lautlos auf –. Dann geht ein Bild hinein,
geht durch der Glieder angespannte Stille –
und hört im Herzen auf zu sein.

Rainer Maria Rilke, „Der Panther: Im Jardin des Plantes, Paris“

Tak ją znużyły mijające pręty,
że jej spojrzenie całkiem się zamąca.
Jakby miał tysiąc prętów świat zaklęty
i nie ma świata prócz prętów tysiąca.

Jej miękki chód na opór nie napotka,
wędrując wewnątrz najmniejszego pola –
to jakby taniec siły wokół środka,
w którym zdrętwiała trwa ogromna wola.

Niekiedy źrenic unosi zasłonę
cicho. – I obcy obraz się przedziera.
Idzie przez ciała milczenie stężone –
i w głębi serca bezgłośnie umiera.

(tłum. Leopold Lewin)

In den Käfig aber gab man einen jungen Panther. Es war eine selbst dem stumpfsten Sinn fühlbare Erholung, in dem so lange öden Käfig dieses wilde Tier sich herumwerfen zu sehn. Ihm fehlte nichts. Die Nahrung, die ihm schmeckte, brachten ihm ohne langes Nachdenken die Wächter; nicht einmal die Freiheit schien er zu vermissen, dieser edle mit allem Nötigen bis knapp zum Zerreißen ausgestattete Körper schien auch die Freiheit mit sich herumzutragen; irgendwo im Gebiß schien sie zu stecken; und die Freude am Leben kam mit derart starker Glut aus seinem Rachen, daß es für die Zuschauer nicht leicht war, ihr standzuhalten. Aber sie überwanden sich, umdrängten den Käfig und wollten sich gar nicht fortführen.

Franz Kafka, „Ein Hungerkünstler” („Artysta głodu/ Głodomór”)

Do klatki zaś wpuszczono młodą panterę. Nawet dla najtępszych umysłów był wyraźnym wytchnieniem widok tego dzikiego zwierzęcia, rzucającego się w klatce pustej od tak dawna. Panterze niczego nie brakowało. Smakującą jej żywność przynosili bez długiego namysłu dozorcy, zdawało się, że nie brakuje jej nawet wolności. To szlachetne ciało, wyposażone we wszystko, co potrzebne, tak obficie, że niemal pękała skóra, zdawało się obnosić i wolność wraz z sobą; zdawała się ona tkwić gdzieś w zębach; i radość życia buchała z jej paszczy takim żarem, że oglądającym niełatwo było to wytrzymać. Ale przezwyciężali się, tłoczyli się wokół klatki i wcale nie chcieli się od niej ruszyć.

tłum. Juliusz Kydryński

 

 

zupełnie niepotrzebnie pytam się na poczcie, czy to już wszystko; : „czy to już wszystko?”, wychodzi na to, że jestem postrzegany, przez siebie i przez innych, jako bardziej tłumokowaty niż jestem rzeczywiście. ah, to tylko drobny przykład…

ukraiński żołnierz albo członek obrony terytorialnej nie robi tak, jak robią to ruscy: nie jest ani trochę rozstrojony; mówi: „nie mam rąk ani nóg, ani nawet głowy, ale potrafię zdeptać protezami moich stóp kacapskiego dwugłowego kurczaka!”, „jeśli będziecie przysyłać tu swoich skurwysynów, to my będziemy zabijać ich z wielką przyjemnością!”, „przemieniliście nasze miasta w 250-procentową perzynę, ale nie robi to na nas żadnego wrażenia, wyrwiemy wam serca, wątroby i jelita, a potem wystawimy słony rachunek!”.

„tak, to są te cechy, których było mi brak, mój drogi indianinie, jednak, jak się wydaje, przynajmniej wydaje, cechy te są już obecne we mnie, pamiętaj, mój drogi indianinie, »dobry rosjanin to martwy rosjanin«!”