Tam zbudowano potężną twierdzę chroniącą przed ewentualnym najazdem Lachów. Przyjął car również na służbę przy swoim wojsku czterdzieści tysięcy kozaków.


Wielka przyjaźń łączyła cara z Lachami i ich królem, dopóki nie doszło do postawienia przez cara nowych warunków jej zachowania

Carski posłaniec doręczył królowi pismo następującej treści :

” Niech wam będzie wiadomym, iż jeśli chcecie aby zachowała się nasza dotychczasowa przyjaźń, powinniście spełnić trzy następujące warunki :
Po pierwsze : – Ponieważ ziemia ruskich – to jest kozaków – należy do mnie, to wy nie możecie prowadzić tam żadnej z kozakami wojny, oraz nie możecie nastręczać im żadnych upokorzeń. – I tak, jak u was są Tatarzy i mają meczety, Żydzi synagogi i Ormianie swoje świątynie – tak na równi z nimi stawiajcie braci Chrystusa – kozaków, którzy tak jak ja – są prawosławni.

Po drugie : Powinniście nazywać mnie carem Wielkiej i Małej Rosji.
Po trzecie : Powinniście zwrócić mi miasto moich przodków – Smoleńsk wraz z całą wojskową infrastrukturą i uzbrojeniem. Jeżeli jesteście na to zgodni, dawna przyjaźń między nami pozostanie. W przeciwnym przypadku wiedzcie, że ja pójdę na was wojną.”

Lachy wysłuchawszy powyższe, zdecydowanie się sprzeciwili, a w szczególności zięć władcy Mołdawii – Wasyla, wielki hetman Radziwiłł.
Król, zgodny był na przyjęcie warunków cara. Niestety, nie tylko od niego zależała decyzja. – A cóż w owej chwili postanowili wiadomi niegodziwcy ?

Tuż przed Wielkanocą, dokładnie w nocy na Wielki Piątek, w Wielką Sobotę i w samą Wielkanoc, wiedząc, że ludzie przebywają w tym czasie na modlitwach, a kozacy nigdy nie biorą do ręki broni w czasie Wielkiego Postu , nieoczekiwanie napadli na siedemdziesiąt większych miejscowości w krainie kozaków. Zrobili to pewnie dlatego, aby okazać swoje niezadowolenie z decyzji cara dotyczącej przyjęcia pod ochronę kozactwo i aby zdeptać postawione przez cara warunki. W czasie napaści zabijali wszystkich, których napotykali. Nawet niemowlęta. Rozpruwali brzuchy brzemiennym kobietom, palili zabudowania i odjeżdżali.

Wysłany za nimi pościg kozaków Chmiela nie był już w stanie ich dogonić, ale zginął każdy kto pojawił się na ich drodze i spłonął każdy budynek w licznych miejscowościach zamieszkałych przez Lachów.

Dowiedziawszy się o wszystkim, niezwykle rozgniewany car ruszył z Moskwy z sześciusettysięczną armią w poniedziałek rozpoczynający Piotrowy Post. Odbiwszy Smoleńsk, dziewięćdziesiąt tysięcy wojska odesłał pod komendę Chmiela, a sto tysięcy jazdy odprawił na granicę z Ziemią Tatarów, aby uniemożliwić im wyjście z pomocą Lachom .

Pierścień i buława

Częstym niepokojem … i licznymi komplikacjami charakteryzowała się przez wieki
słowiańska natura współistnienia.
– ” Z kim chan – ten pan „… Żółte Wody …
Korsuń … Piławce … Zbaraż … Zborów …
Beresteczko … wreszcie Batog … ( ! )
– Płynność granic … – No cóż – odwieczne koleje rzeczy. Wyższość praw natury, ale i odwieczna, ciągle ta sama słowiańska i chrześcijańska przecież krew. – Czy aby nie dzielił nas czasami rażący jakiś niedostatek wzajemnej wyrozumiałości, życzliwości, ufności i poszanowania ?

Rok 2004 . Most nad mostem … i nad mostami mosty w kolorze pomarańczy. – Coś przedziwnego wielce stało się w tym czasie na ” Ziemiach
Koronnych. ” W Lublinie, Krakowie, Warszawie i innych ” zachodnich ” miejscach. – ” Czyżby to znów jakiś wielki skandal w polskim kraju ? ”

– Tak ! – Tak właśnie mówiłoby się kiedyś, gdy chodziło o jakieś niespodziewane i dziwne ożywienie w Rzeczpospolitej.
– A tu ? – Nawet w najoptymistyczniejszych przewidywaniach najpilniejszych obserwatorów i analityków nie pojawiłaby się nigdy wizja
takiego ” upomarańczowienia. ”

– Cóż się takiego stało ? – Nie czmycha chyłkiem po kątach „postkomuna ” … – Nie patrzy spode łba opozycja … – Nie ma czerwonych …
zielonych … niebieskich … czarnych … – Wszyscy w jednym … i to w pierwszym szeregu ! – Wszyscy jednogłośnie i jednomyślnie pomarańczowi !
– A to ci dopiero !

” Obudziła się Ukraina ” – poszeptywano w Brukseli, kiedy już wreszcie własne oczy pomarańczowymi ” płatoczkami ” przetarto.
Dostrzegł i świat Kijów. – Przecież tam naprawdę o coś chodzi !Dzieci rozdają pomarańcze … – W milicyjnych tarczach tkwią pozatykane
przez młodzież ” trojandy „…

– A stareńka siostra Rosja brwi marszczy … – bo i po co ten cały nieład ? – I nie jest wcale pewna jeszcze kiedy na rozchmurzenie czas
przyjdzie. – Ale przyjdzie. – Przecież niezgoda … – to byłoby tak jakoś nie” po siostrzanemu. ” – A tu jeszcze i ta buława. Tylko czy to aby na pewno ta sama – sprzed trzystu pięćdziesięciu lat, wznoszona w mroźny styczniowy dzień … – na perejasławskim rynku ? !