„Żyje się tak, jak się śni – w pojedynkę.”
Joseph Conrad „Jądro ciemności”

* * *

Najsmutniejsze wydarzenie wiosny to bociany wyrzucające nadliczbowe pisklę z gniazda. Czują, że mogą wszystkich nie wykarmić i pozbywają się najsłabszego – kosztem tych silniejszych. Kilka razy natknąłem się na coś takiego… Zwierzęta nie mają nadziei, że ktoś/coś im pomoże. Zwierzęta nie mają nadziei, że jakoś to będzie. Nadzieja jest matką ludzi.

* * *

Ale są w życiu sytuacje, że się po prostu nie da. No nie da się. Pamiętam taki mecz Polska – Irlandia Północna z 2002 roku. Do przerwy Irlandczycy przegrywali 1:2, więc w 46. minucie na boisko weszli rezerwowi … Lennon i McCartney.

I tak skończyło się 4:1 w plecy.

* * *

Umieranie zaczyna się wtedy, kiedy człowiek nie bardzo już umie się cieszyć. Ale jeszcze bardziej wtedy, kiedy przestaje się smucić. To tylko pozorny remis. To podwójna porażka.

* * *

„Remis remis” – jak mówił mój kolega z podstawówki.

* * *

W kaplicy świętej Anny na starym cmentarzu wisiał najpiękniejszy w mieście duży drewniany krucyfiks. To dla niego lubił tam przychodzić.

Przypominał sobie dawne nabożeństwa na Wszystkich Świętych. Kaplicę, jako ministrant, mógł wtedy oglądać od środka. Co roku przyglądał się tysiącom ospałych much, które tam właśnie, obsiadając gęsto ściany i łukowate sklepienie, próbowały przetrwać do wiosny. Niepokojone były tylko 1 i 2 listopada. Niektóre ślamazarnie spacerowały po wielkiej łysinie księdza profesora, który co roku odprawiał uroczystą sumę. A on, jak przystało na światowej sławy filozofa – metafizyka, w ogóle nie zwracał na to uwagi.

* * *

Chodzi oczywiście o metafizykę w rozumieniu Arystotelesowskim…

* * *

Spośród płyt, które nigdy mi się nie znudziły, do których nieustannie wracam – także teraz, i najchętniej oczywiście na winylu – na bardzo mocnym miejscu w ścisłej czołówce jest „Blood on the Tracks” Boba Dylana ze stycznia 1975 roku. Sznur pereł.

* * *

Wtedy byłem jeszcze w przedszkolu. Ale już bez leżakowania.

* * *

Tryumf zieleni w czasie mokrego i gorącego wczesnego lata jest wręcz miażdżący. Wciska się wszędzie, mięsista i wszechobecna. Oddycha tym parnym powietrzem w sposób prawie że słyszalny i widzialny. Krótką nocą drzemie przez chwilę w wilgotnym chłodzie. Rano budzą ją pierwsze ptasie odgłosy i znowu pełznie jak szmaragdowy wąż tam, gdzie jeszcze jakimś cudem jej wczoraj nie było.

CDN…

zdj.: Jarosław Matuszewski