Rozdział 34. Problem z znalezieniem osoby towarzyszącej miał tylko Stanisław Kochański. W ostatni dzień maja zdecydował się poprosić swoją sąsiadkę Izabelę Wysocką. Właśnie wracał z zakupami, gdy zobaczył otwarte drzwi prowadzące na klatkę schodową, którą aktualnie sprzątała Izabela.


-Dzień dobry pani Izo.

-Dla pana może i dobry, ale nie dla mnie, bo jak pan widzi muszę sprzątać.

-Widać, że wszystko aż lśni – pochwalił Stanisław.

-Lśniło by jeszcze bardziej, gdyby w ubiegłym tygodniu pan posprzątał.

-Proszę mi wierzyć, że miałem tak pracowity tydzień, że nie miałem głowy do sprzątania – wymyślał Stanisław.

-A pan myśli, że w szkole to człowiek odpoczywa.

-Pani Izo, wiem jak dzieci są teraz rozpuszczone i tym, którzy pozwolili na to wszystko, kazałbym uczyć w szkole od rana do wieczora.

-W środę oglądał pan mecz i mógł pan wtedy posprzątać.

-W środę nie było meczu – skłamał Stanisław.

-Panie Stasiu, ja nawet nie muszę włączać telewizora kiedy pan ogląda mecz, bo wszystko słychać przez ścianę – zażartowała Izabela.

-Ten mecz był tak ważny, że musiałem go obejrzeć.

-Gdyby wszyscy tak się obijali jak pan i szukali jelenia…

-Ja szukam jelenia? – włączył się Stanisław.

-Tak, bo od kilku lat nie widziałam, żeby pan sprzątał, gdy ma pan dyżur.

-To trzeba mi zwracać uwagę.

-Już panu raz zwróciłam uwagę, to pan przez tydzień udawał obrażonego.

-Ja nie udawałem obrażonego, tylko wtedy przez cały tydzień bolał mnie ząb – wymyślał Stanisław.

-Wydaje się panu, że jak pan jest prokuratorem to nie musi pan sprzątać, a ja nauczycielka to mogę, tak? – zapytała z rozżaleniem Izabela.

-Ja tak nie myślę, tylko po prostu, jakoś zapominam o tym sprzątaniu.

-Nie chcę być złośliwa, ale zapomina pan o sprzątaniu, tak samo jak pan zapomniał oddać mi olej.

-Właśnie go kupiłem i chcę go pani oddać – rzekł wyraźnie zmieszany. – W tym momencie obok Stanisława stanął jego sąsiad z pierwszego piętra.

-Proszę mnie przepuścić.

-A pan gdzie? Nie widzi pan, że pani Iza dopiero posprzątała i jeszcze korytarz jest mokry.

-Widzę, ale przecież muszę jakoś przejść.

-Jak ja mogę poczekać aż wyschnie, to pan też może. Dość, że pan nie sprząta, to jeszcze pan nie potrafi uszanować czyjejś pracy.

-To co mam tu czekać, aż to wyschnie? – zapytał sąsiad.

-Wcale pan nie musi czekać. Jest taka ładna pogoda, że może się pan trochę przespacerować.

-Ale mnie się nie chce spacerować.

-A myśli pan, że pani Izie chciało się sprzątać? – zapytał go Stanisław.

-Niech będzie. Przejdę się do kolegi. Może u niego w bloku nikt nie sprząta – rzekł sąsiad i ruszył wolnym krokiem w stronę jednego z pobliskich bloków.

-Pani Izo musze się pani jakoś zrehabilitować.

-Ciekawe jak, chyba że mi pan posprząta w kuchni – zażartowała Izabela.

-Chciałbym, żeby pani poszła ze mną, jako osoba towarzysząca, na wesele bratanka.

-Muszę przyznać, że mnie pan zaskoczył, panie Stasiu.

-Mam nadzieję, że pozytywnie – rzekł z uśmieszkiem Stanisław.

-Tylko niech pan się nie gniewa, że tak panu przed chwilą nagadałam.

-Należało mi się, pani Izo.

-Powiem panu, że moja kuzynka prowadzi szkołę tańca, to moglibyśmy trochę poćwiczyć przed weselem.

-Czemu nie, tylko wieczorami.

-Skoro pan mnie zaprasza na wesele, to ja pana zapraszam na nalewkę filipińską – rzekła Izabela. – Chodźmy.

-Ale jeszcze nie wyschło – zauważył Stanisław.

-Proszę się nie martwić drobnostkami, najwyżej jutro posprzątam znowu – powiedziała Izabela i zabrawszy swoje rzeczy ruszyła przed siebie, a za nią podążał Stanisław.