To historyczny moment. Legenda radzyńskiej sceny, Moll Ass Band, zagrała po raz pierwszy koncert akustyczny. Był to „debiut” bardzo udany.

Zespół wystąpił w międzyrzeckim Art Ovo. Koncert dostępny był w wersji on-line. Grupa zagrała w składzie (dobrze znanym):

Wojciech Molas Gil – wokal, gitara

Krzysztof Piorun Idzikowski – gitara, wokal wspierający

Robert Bochen Bosko – gitara basowa

Marcin D*** Melchior – perkusja

Wojtek poprzedzał każdy utwór krótką opowieścią o piosence lub nawiązaniem do miejsc zespołowi albo jemu samemu bliskich (wspomnienie Olsena przed wykonaniem „Faceta”, zabawne nawiązanie do miejsca zamieszkania przed „Nic” – z domu mam widok na przyszłość, mieszkam koło cmentarza). Były pozdrowienia, dedykacje… Ale najważniejsza – jak zwykle – była muzyka.

Utwory grup rockowych w formie akustycznej najczęściej odbiegają od elektrycznych oryginałów. I o to chodzi. Kilka lat temu byłem na koncercie „bez prądu” (OK – do czegoś się jednak podłączyli…) TSA i ich aranżacje były niesamowite – właśnie dlatego, że bardzo różniły się od dobrze znanych wersji. Niekiedy nie wiedziałem, co właśnie grają, dopóki Piekarczyk nie zaczął śpiewać! W przypadku Moll Ass Band chcę skupić się na tym tylko, co usłyszałem w piątek.

„Ostatni” to typowy blues, kojarzący mi się z Dżemem. „Czasem słyszę głos” stanowi wyzwanie dla wokalisty. W „Gdyby” urzekło znakomite solo Krzysztofa Idzikowskiego. „Facet” to numer, który jakoś dobrze człowieka nastraja. „Nic”, inspirowane Metallicą, zabrzmiało hardrockowo, co zespół kontynuował w najjaśniejszym moim zdaniem punkcie występu, czyli „Idę”. To utwór z nietypowymi, trudnymi przejściami (Marcin Melchior!). Idzikowski wplótł tu (ciekawe, czy ktoś to jeszcze w ten sposób skojarzył) małe, gilmuorowskie zagrywki. „Płomyki”, z doskonale definiującym balladę tekstem, wyraźnie zainspirowane zostały „When A Blind Man Cries” Deep Purple. Świetnie zabrzmiało tu solo zagrane wspólnie przez Wojtka i Pioruna. „Bis” (zagrany powtórnie na… bis) to czysty rock’n’roll! I punkrockowy eksperyment na koniec – „Kiku-piku”. Wszystko zagrane bardzo sprawnie, Moll Ass Band to kapela z porządnym warsztatem.

Autorem prawie wszystkich słów piosenek zespołu jest Adam Świć i są to świetne (a jakże!) teksty. Podobnie jak „Czasem słyszę głos”, „rodzynek” napisany przez Jacka Musiatowicza.

Fajny koncert. Dobrze się bawiłem. Następnym razem, mam nadzieję, tradycyjnie!