Dzieło (to z racji objętości) zatytułowane System od Lenina do Putina, będące zapisem rozmów Rafała Otoki-Frąckiewicza z Grzegorzem Braunem, to lektura intelektualnie ożywcza i skłaniająca do refleksji.

To, że Grzegorz Braun, reżyser i polityk, jest oratorem o nieprzeciętnym talencie stylistycznym, wiadomo od dawna, przynajmniej od czasu jego interpretacji wojny Imperium z Rebelią z uniwersum Gwiezdnych Wojen.

Rozważania prowokowane przez Otokę-Frąckiewicza zostały poświęcone projektowi, który został zrealizowany w miejsce prawdziwego tym razem imperium, Imperium Rosyjskiego, czyli Sowietom. Instytucjonalnym i ideologicznym. Od razu trzeba uprzedzić, że o ile tezy Brauna są prowokująco sprzeczne z oficjalną historiografią, o tyle nie zostały oparte na źródłach historycznych, lecz logice dziejów czerpiącej ze starożytnej zasady, że ten za tym stał, kto ostatecznie skorzystał. A wszystko kręci się wokół autentycznej akcji prowokacyjno-dezinformacyjnej sowieckich służb kryjącej się pod kryptonimem Trust. Akcja ta, która w latach dwudziestych ściągnęła do Sowietów, na zagładę, wielu antykomunistów w rodzaju Borysa Sawinkowa, w przekonaniu Grzegorza Brauna powtarzana jest co kilkadziesiąt lat w celu przepoczwarzania i dalszego trwania zbrodniczego systemu. Od Lenina i jego NEP-u, poprzez czasy Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, referat Chruszczowa, aż do podmiany naszej „Solidarności” w jej oczekiwaną przez komunistyczne władze wersję i wreszcie Gorbaczowowskiej pierestrojki. Na lokalną skalę operacją typu trustowego był V Zarząd Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.

Wiele tez Brauna opartych jest na pracach Wiktora Suworowa, któremu zawdzięczamy przełamanie propagandowego obrazu pokojowego Związku Sowieckiego zdradziecko zaatakowanego przez Hitlera, choć niekiedy pokutuje on jeszcze w szkolnych podręcznikach i świadomości sierot (również intelektualnych) po komunizmie. Podobna do Suworowowej jest tu narracja, która z braku źródeł została oparta na wnikliwej obserwacji. Nie jest to zgodne z pozytywistyczną nauką historyczną, ale też nie taki jest cel tej książki. Ma ona najpierw zachęcić do lektury, a potem skłonić do samodzielnego myślenia opartego na wnioskach wynikających z logiki.

Książka dotyka wielu orbit, po których krążą zainteresowania konserwatywnego czytelnika. Niewątpliwie przyklaśnie on myśli, że nie da się stworzyć nowego człowieka, bez zabicia starego człowieka, tłumaczącego terror, który musi przynieść każda rewolucja. Po co? Po to,

żeby narodowi przyprawić nową głowę, podstawić nową łże-elitę, ludzi znikąd, którzy swoim pochodzeniem nie lubią się chwalić – trzeba było pozbyć się wszystkich, którzy mają jakikolwiek autorytet. Pod ścianę więc idą duchowni, oficerowie, szlachta.

To o Rosji, ale czyż w Polsce od 1944 roku nie mieliśmy do czynienia z taką samą rewolucyjną podmianą elit? A po 13 grudnia 1981 w łonie „Solidarności”?

Dzieje ostatnich 300 lat to wg Brauna, jak wiadomo, dzieło służb, mafii i lóż, które próbują wepchnąć nas do potwornego Nowego Wspaniałego Świata. To, że jeszcześmy tam  nie wylądowali, zawdzięczać możemy jedynie Opatrzności, która niekiedy masowym otrzeźwieniem mas, takim jakim był wybuch „Solidarności”, komplikuje ustawione operacje służb.

Niekiedy dopiero spokojne spojrzenie z boku na przeszłe wydarzenia przywrócić może racjonalność rozumowania człowiekowi wystawionemu na pastwę propagandy. Weźmy na przykład starania Sowietów, by jak najbardziej odczłowieczyć Hitlera, które miały spowodować w narodach Europy reakcję dychotomiczną dobro-zło. No bo skoro Hitler to wcielone zło, a Hitlera pokonał Stalin to… I tu kłania się mistrzowska stylistyka Brauna, który racjonalnie stwierdza:

Adolf Hitler był ludożercą, owszem, ale z tego jeszcze nie wynika, że Józef Stalin był wegetarianinem.

Albo sowiecki majstersztyk w postaci akcji pod nazwą Michaił Gorbaczow:

Gorbaczow, pierwszy sekretarz wybrany bez jednego głosu sprzeciwu przez politbiuro kremlowskie, zostaje wykreowany w opinii Zachodu na czołowego opozycjonistę. To jest geniusz propagandy sowieckiej, że pierwszy sekretarz i głowa zbrodniczego i złodziejskiego reżimu komunistycznego, zostaje wykreowany na czołowego opozycjonistę, przeciwnika tego systemu.

Mnie osobiście przekonuje Braunowe wytłumaczenie, dlaczego warto posługiwać się określeniem „sowiecki” a „nie „radziecki”, które w obu odmianach wystęują w publikacjach z historii najnowszej:

Dla mnie argumentem ostatecznym, przesądzającym, że wybieram jednak „Związek Sowiecki”, jest brak ekwiwalentu słowa „sowietyzacja”. Otóż to jest słowo, bez którego w opisie naszej historii najnowszej obyć się nie możemy. Bo jakże inaczej jednym słowem nazwiemy to wszystko, co się z nami stało w wyniku drugiej wojny światowej – pacyfikację, kolektywizację, eksterminację patriotów i podstawienie łże-elit, podporządkowanie wszystkiego dyktatowi partii i wymogom narzuconego sojuszu. Nie ma na to lepszego słowa niż właśnie sowietyzacja.

Po lekturze tej książki być może inaczej spojrzymy na wydarzenia rozgrywające się na naszych oczach, osadzając je w perspektywie historycznej. Mniej ufnie w to, co różne strony próbują nam wmówić. Ale będzie to dobry objaw. Przyda się trochę racjonalności w tym rozedrganym plemiennymi emocjami świecie.


Grzegorz Braun, System – od Lenina do Putina. O teorii praktyce sowietyzmu rozmawiają Grzegorz Braun i Rafał Otoka-Frąckiewicz, Wydawnictwo Fronda, Warszawa 2019, ss. 464.