Kilkanaście dni później bracia Kochańscy wybrali się na zakupy, aby kupić sobie nowe garnitury. W końcu znaleźli się w jednym z większych sklepów odzieżowych, w którym niestety wielkiego wyboru nie było.


-Proszę mi powiedzieć, dlaczego te garnitury są szyte na jedno kopyto i dlaczego jest tak słaby wybór? – zaczął Stanisław.

-Proszę tak nie wybrzydzać – zaczęła starsza wiekiem sprzedawczyni – Dwadzieścia lat temu nawet takich nie było. A po drugie, to po co ich więcej? Mężczyzna zazwyczaj jak kupi sobie garnitur, to chodzi w nim całymi latami, a niektórych facetów to w ślubnym garniturze wkładają do trumny.

-Skąd wy te garnitury sprowadzacie. Z Chin czy może z Afryki? – zażartował Adam.

-Gdyby pan miał trochę szkoły to by pan wiedział, że murzyni w garniturach nie chodzą – odcięła się sprzedawczyni.

-Według pani ja jestem niedouczony? – zdenerwował się Adam.

-Na takiego pan wygląda.

-To pani ocenia ludzi po wyglądzie?

-Pracuję dwadzieścia siedem lat w sklepach odzieżowych i oceniam ludzi po wyglądzie.

-No dobrze, a skąd pani wie, że murzyni nie chodzą w garniturach? – drążył sprawę Adam.

-Bo oglądałam film „W pustyni i w puszczy” i panu też radziłabym obejrzeć, żeby pan nie zadawał w przyszłości głupich pytań, bo pan się ośmiesza.

-Jak pani chce wiedzieć to ja oglądałem ten film kilka razy i w dodatku czytałem książkę. A co do ośmieszania, to pani się ośmiesza, bo słowo wyprzedaż nie pisze się dwa razy przez „żet” z kropką – i tu wskazał na kartkę, która wisiała na stoisku z koszulami.

-Gosiu podejdź tutaj – krzyknęła na swoją koleżankę i ta po chwili podeszła do lady. – To jest moja siostrzenica, która zrobiła licencjat z polonistyki i gramatykę ma w paluszku.

-Mam nadzieję, że pani nie studiowała na naszym uniwerku? – zapytał Adam.

-Gdzie tam, studiowałam w Wyższej Szkole Umiejętności.

-To wszystko tłumaczy – odparł Adam.

-Bo widzisz Gosiu, ten pan twierdzi, że słowo wyprzedaż nie pisze się dwa razy przez „żet” z kropką.

-Ciociu, przecież to widać, że ten pan skończył najwyżej zawodówkę – odparła i skierowała się na drugie stoisko.

-Chodźmy stąd, bo zaraz mnie coś trafi – rzekł Adam i pospiesznie wyszedł ze sklepu, a za nim jego dwaj bracia, którzy weszli do sąsiedniego sklepu z odzieżą. Tyle tylko, że i w tym sklepie nie było wyboru. Adam przeleciał wzrokiem po stoisku z garniturami i aż westchnął.

-Co, trochę za drogie? – zapytała sprzedawczyni.

-Drogie i do niczego – zdenerwował się Adam.

-Przesadza pan, bo mamy naprawdę duży wybór.

-Proszę mi powiedzieć, czemu jest taka dyskryminacja mężczyzn? – zapytał sprzedawczynię Stanisław.

-Pan raczy sobie żartować! Jak już coś, to my kobiety jesteśmy dyskryminowane – odrzekła oburzona sprzedawczyni, przy której od razu się znalazła jej koleżanka.

-To dlaczego tak mało jest sklepów z męską odzieżą i dlaczego jest tak mały wybór? – nie ustępował Stanisław.

-A po co ich więcej. Przecież mężczyźni to brzydka płeć – odparła z uśmiechem druga sprzedawczyni.

-Kto jak kto, ale pani tego nie powinna mówić – odciął się jej Stanisław, gdyż sprzedawczyni nie wyróżniała się specjalnie urodą.

-Pan ewidentnie obraził moją koleżankę – rzekła oburzona pierwsza ekspedientka i zaraz dodała. – U nas już pan sobie nawet skarpet nie kupi.

-To już lepiej chodzić na boska, niż w takich skarpetach – zażartował Stanisław i ruszył do drzwi, a za nim Adam i Jan.

-Niech pan poszuka w ciuchlandzie, to może tam pan coś znajdzie dla siebie – zakpiła druga sprzedawczyni, lecz Kochańscy nic nie odpowiedzieli, tylko opuścili niegościnny sklep.

-Chyba nic dzisiaj nie kupimy? – rzekł zdenerwowany Jan.

-Chodźcie do sklepu centralnego, może tam jeszcze coś znajdziemy? – zaproponował Stanisław i powoli ruszyli w stronę owego sklepu.