Mileno, czy usłyszałaś już od kogoś, że masz charyzmę?

Tak. Usłyszeć, że ma się charyzmę to moim zdaniem jedno z najlepszych i największych komplementów, jakie może dostać aktorka. Pamiętam, bo to bardzo budujące i zostaje na długo w pamięci.

Urodziłaś się w Krasnymstawie. Mamy z naczelnym tego portalu koleżankę ze studiów polonistycznych z Krasnegostawu. Karolinę, którą pozdrawiamy. Opowiedz nam o swoim dzieciństwie, spędzonym w Krasnymstawie. Od razu mała Milenka chciała być aktorką?

Obiecałam sobie, że zostanę aktorką i podejmę próbę dostania się do szkoły teatralnej jakoś w gimnazjum. Wtedy bardzo chciałam, ale wydawało mi się to jakieś takie zupełnie nierealne. W Krasnymstawie chodziłam na zajęcia teatralne do MDKu. Duży wpływ na to, że zachwycił mnie teatr i wszystko z nim związane miał właśnie ten czas. Lata mojego dorastania w Krasnymstawie kojarzą mi się z rozwijaniem nowych zainteresowań. Na przestrzeni lat chodziłam na zajęcia taneczne, plastyczne, wokalne, teatralne, jazdę konną, pływanie. Odkryłam czym jest fireshow (taniec z ogniem), uczyłam się grać na gitarze w ognisku muzycznym, chodziłam na dodatkowe zajęcia językowe.
W gimnazjum byłam w klasie sportowej i wtedy raczej tego nie doceniałam, ale dzisiaj wiem, że wyszło mi to na dobre, bo nauczyłam się dzięki temu wielu dyscyplin sportowych i mogę to wykorzystywać. Szczerze mówiąc do dzisiaj nie zdawałam sobie sprawy z ilości moich zainteresowań w czasie dorastania. Dopiero jak sobie to powiedziałam na głos to zorientowałam się, że to wszystko miało ogromny wpływ na to, gdzie jestem teraz i co potrafię. Żeby nie było – nie byłam w szkole prymuską. Raczej pamiętam, że niekoniecznie poddawałam się presji, żeby być „super uczennicą”. Wybierałam sobie to, co lubiłam najbardziej robić i się tego trzymałam. I, o dziwo, moi rodzice mnie w tym wspierali i nigdy nie wymagali ode mnie „czerwonego paska” na świadectwie. Za co jestem im ogromnie wdzięczna. Przechodziłam okres buntu, w którym całkowicie zmieniałam swój styl ubierania się, farbowałam włosy i słuchałam „ostrej” (według mnie wtedy) muzyki. Takie właśnie mam wspomnienia z Krasnymstawem. Potem przyszedł czas, gdzie dostałam się do liceum w Lublinie i tam zamieszkałam.

Dlaczego właśnie aktorstwo? Co jest najciekawszego w tym zawodzie?

Bo aktorstwo jest nieprzewidywalne. Jest to jednocześnie zaleta i wada. Nie wiem, jakie wyzwania czekają mnie w przyszłości. Wiem tylko, że na pewno będzie ciekawie. Nie ma z góry podanych wytycznych, co do ścieżki zawodowej aktora / aktorki. Każdy w tym zawodzie obiera sobie swoją własną i niepowtarzalną drogę, która często jest bardzo trudna i kręta, ale za to daje dużo satysfakcji. Kolejną rzeczą to jest na pewno możliwość bycia kimś zupełnie innym od siebie na scenie, czy na ekranie. Pewnie dużo aktorów odpowiedziałoby w ten sposób, ale to właśnie jest bardzo kuszące. Życie mamy jedno, a możliwości tak wiele. Niestety nie można być jednocześnie prawniczką , fryzjerką, lekarką, politykiem i policjantką. To znaczy w teorii można, ale zawsze będziemy osobą, która wykonuje te wszystkie zawody jednocześnie. Nie sądzę, żeby była możliwość, żeby kilka dni być lekarką z wieloletnim stażem, czy od wielu lat poświęconą swojej pracy policjantką. A jak się jest aktorem, to można właśnie na chwilę stać się tą osobą. Oczywiście jeśli przydarzy się sytuacja, że zostaniemy w przyszłości „obsadzeni” w takiej roli. No i z plusów tego zawodu – na pewno – nauka cierpliwości i samozaparcia. Bo często jest tak, że jednego dnia myślę sobie – „Kurczę, ale bym chciała, zrobić coś nowego, bo mam całkiem sporo wolnego czasu i trochę zaczynam odczuwać potrzebę nowych wyzwań”. No i kilka dni później okazuje się, że dostaję telefon, że ma się dni zdjęciowe w serialu, nastaje potrzeba zrobienia zastępstwa za kogoś w teatrze, przydarza się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała.

 A co najtrudniejszego? Były chwile zwątpienia?

Oczywiście, że były chwile zwątpienia. To chyba niestety tak nie działa, że one w którymś momencie kariery zawodowej odchodzą na zawsze. Chociaż mam nadzieję, że może jednak się mylę (śmiech). Co jakiś czas, w trudniejszych momentach przychodzi zwątpienie. Ale też właśnie to jest trudne – żeby umieć się zaopiekować tymi uczuciami. Żeby mieć świadomość, że tak jak sama nazwa wskazuje, to są tylko „chwile” zwątpienia. A poza tymi chwilami jest ogrom świetnego czasu i zadowolenia z obranej przez siebie ścieżki. Najtrudniejsze w tym zawodzie jest to o czym wspominałam wcześniej – niepewność. I to bardzo śmieszne, że jednocześnie to wada, i zaleta.

Czy grając spektakl już setny raz z rzędu zdarza Ci się myśleć o czymś innym? O liście zakupów do zrobienia na przykład?

Jeśli spektakl, który gram jest „setnym” to na pewno nie myślę o liście zakupów, bo to przecież jubileusz spektaklu! Próbuję sobie przypomnieć i w zeszłym roku miałam okazję zagrać właśnie taki „setny” spektakl. Była to „Roszpunka” w reż. Michała Derlatki, który swoją drogą w mniej niż rok był zagrany aż tyle razy. Ale szczerze, to będąc już na scenie staram się być „tu i teraz”. Na bieżąco. Chyba, że myśli o zakupach byłyby „monologiem wewnętrznym” postaci (śmiech).
W kulisach, mając jeszcze sporo czasu do wejścia na scenę (zwłaszcza kiedy gramy poranne spektakle) oczywiście dzieje się tak, że przewijają się myśli niezwiązane ze spektaklem.

Jaka jest Twoja wymarzona rola?

Chyba jest ich zbyt dużo, żeby wszystkie wymienić. Chyba, że powstałaby polska adaptacja filmowa książki „Droga do szczęścia” (R.Yatess). Wtedy chciałabym zagrać postać April. Chciałabym zagrać też jakąś postać w produkcji kostiumowej.

 Jak Ci się pracuje w radomskim Teatrze Powszechnym im. Jana Kochanowskiego? W jakich spektaklach możemy Cię zobaczyć?

Pracuje mi się bardzo dobrze. Cieszę się, że mogę się rozwijać na deskach tego teatru! Nieustannie mnie to miejsce zaskakuje. Bardzo doceniam to, że mam szansę grać różnorodne spektakle. Bo gram „dla dorosłych” i „dla dzieci”. Uwielbiam różnorodność i nieustanne ćwiczenie swoich umiejętności w „przeskakiwaniu” pomiędzy gatunkami Od zawsze o tym marzyłam, bo nie chcę być aktorką „jednego gatunku”. Myślę, że bycie uniwersalnym w przypadku aktora jest czymś pożądanym. Przynajmniej mnie to bardzo imponuje i taką aktorką chcę być. A można mnie oglądać w spektaklach: „Tartuffe, czyli Świętoszek”( reż. J. Tumidajski) , gdzie wcielam się w postać Marianny. W „Oknie na parlament”( reż. J. Tumidajski), „Kto z Was chciałby rozweselić pechowego Nosorożca?” (reż. C. Domagała). „Roszpunka”, czy od niedawna „Tajemniczy Ogród” i „Ferdydurke”.

Masz czas na inne pozateatralne pasje?

Bardzo lubię śpiewać i od czasu do czasu akompaniować sobie na ukulele, ostatnio wróciłam do nauki włoskiego, w wolnym czasie praktykuję jogę i chodzę na basen.

W kwietniu przypada Dzień Książek dla Dzieci i Dzień Książki oraz Praw Autorskich. Jakie książki pamiętasz z dzieciństwa? Jakie czytasz teraz?

Moja ulubiona książka z dzieciństwa, to „Dzieci z Bullerbyn”. Teraz „Król” i „Królestwo” Szczepana Twardocha. Lubię też książki o samorozwoju i ostatnio często je czytam.

Jakich rad udzieliłabyś osobom myślącym o aktorstwie?

Żeby nie słuchali ludzi, którzy mówią, żeby tego nie robić. Jeśli ktoś czuje, że to jego droga to niech do tego dąży. Oglądajcie spektakle, czytajcie dobrą literaturę, zapiszcie się na zajęcia teatralne, śpiewajcie, uprawiajcie jakiś sport! Róbcie swoje i bądźcie sobą!

Portal jest ogólnopolski, ale wychodzi w Radzyniu Podlaskim. Czasem pytam naszych gości o skojarzenia z tym miastem. Masz jakieś?

Nigdy nie byłam w Radzyniu Podlaskim, ale wiem że znajduje się tam piękny pałac! Koniecznie w te wakacje muszę odwiedzić to miasto.

Czego Ci życzyć?
Rozwoju, zdrowia i szczęścia!

No to tego Ci życzę, Milenko. I dziękuję bardzo za rozmowę.

Ja również bardzo dziękuję.

 

 Fotografie: Studio Naturalne Portrety.