Rozdział III

Tego samego dnia Michał Kossakowski udał się do zamku królewskiego, aby powiadomić władcę o knowaniach rosyjskiego ambasadora. Od obiadu u Bułhakowa minęło kilka godzin, więc zdołał już całkiem wytrzeźwieć po kilku kielichach wypitych u ambasadora. Gdy zapukał do głównych drzwi wejściowych zamku, pojawił się jeden z odźwiernych, nazwiskiem Szyszkowski.

-Czego sobie panie życzysz i kimże jesteś?

-Michał Kossakowski, poseł na sejm z powiatu kowieńskiego.

-Czego sobie życzysz, panie?

-Muszę jeszcze dziś porozmawiać z królem.

-Najjaśniejszy pan właśnie spożywa kolację.

-Zatem poczekam – i ku zaskoczeniu odźwiernego wszedł do środka pomieszczenia – Mogę usiąść?

-Możesz panie usiąść, ale miłościwy król już cię dzisiaj nie przyjmie.

-To bardzo ważna sprawa, bo tu o przyszłość Rzeczypospolitej idzie.

-Nie ma tygodnia, żeby ktoś nie przychodził ratować Rzeczypospolitej, tak jak ty teraz, panie – zażartował Szyszkowski.

-Nic to, będę czekał, aż król mnie przyjmie.

-Król dzisiaj cały dzień odbywał naradę i jest bardzo zmęczony.

-Nie zajmę mu dużo czasu, ale muszę się dzisiaj z nim spotkać – nie ustępował Michał.

-Przyjdź panie jutro przed południem, to zadbam o to, żeby najjaśniejszy pan cię przyjął.

-Jutro będzie za późno.

-Odejdź panie, bo każę wezwać straże!

-To wtedy położę się na dziedzińcu, tak samo jak mój wuj Tadeusz uczynił na sejmie rozbiorowym.

-Jesteś panie bratankiem pana Reytana?

-Był moim ojcem chrzestnym.

-Słyszałem, że odebrał sobie życie?

-Bo bardziej kochał ten kraj, niż swoje życie.

-No dobrze. Poczekaj waszmość, być może król cię przyjmie – i Szyszkowski udał się w miejsce, gdzie przebywał król. Powrócił stamtąd dopiero po kilku minutach i wtedy też z zadowoleniem oznajmił.

-Miłościwy pan cię przyjmie, ale bardzo krótko.

-Wystarczy mi pięć minut.

-Chodź więc za mną panie pośle – oznajmił Szyszkowski i wolnym krokiem kierował się do jednego z pokoi zamkowych. Po dłuższej chwili, gdy już znaleźli się na miejscu, otworzył on drzwi przed Michałem. Jego oczom ukazał się siedzący na okazałym fotelu król, któremu towarzyszyło dwóch bliskich mu współpracowników. Michał znał ich dobrze, gdyż był to marszałek sejmu Stanisław Małachowski i podkanclerzy koronny Hugo Kołłątaj. Michał głęboko pokłonił się królowi, a następnie skłonił się przed dostojnikami.

-Czym waszmość niepokoisz miłościwego króla? – zadał pytanie Kołłątaj. Michał zmieszał się nieco, po czym zaczął.

-Ambasador Bułhakow odkrył wasz spisek miłościwy panie.

-O jakim spisku mówisz panie pośle? – zapytał Kołataj i spojrzał porozumiewawczo na króla.

-O tym, który chcecie ogłosić za tydzień.

-Przez kilka dni nic nie będziemy ogłaszać, jako że wielu posłów jeszcze nie powróciło do stolicy po Świętach Wielkanocnych. Jesteś waszmość posłem, to wiesz najlepiej, że do wtorku obrady są limitowane – włączył się Małachowski.

-Ja sobie tego nie wymyśliłem, ale wiem, że chcesz miłościwy panie wraz ze swoimi zaufanymi znieść liberum veto i wolną elekcję.

-Młody człowieku – zaczął król. – Prawda to, że chcę znieść veto i elekcję, ale na to potrzebna jest zgoda sejmu i senatu. A jako król, nie mogę złamać przysięgi, którą złożyłem przy koronacji.

-Widzę, że na darmo przyszedłem i nie jestem poważnie traktowany – oburzył się Michał.

-To co mówisz, to nie są żadne rewelacje – uspokajał go Kołłątaj.

-Może i to nie są rewelacje, ale już dawno nie widziałem tak poruszonego ambasadora Bułhakowa, jak dzisiaj.

-A może pan Bułhakow wysłał cię tutaj na zwiady? – oznajmił Małachowski. – Wszakże, twój stryj panie pośle jest oddanym stronnikiem carycy rosyjskiej.

-A o czym rozmawiałeś waszmość z panem ambasadorem? – zadał mu pytanie Kołłątaj.

-Widzę, że nikt mi tutaj nie wierzy i wszyscy mają mnie za zdrajcę.

-Kossakowscy nie uchodzą w tym kraju za patriotów – stwierdził stanowczo Małachowski.

-Ale moja świętej pamięci matka pochodziła z Reytanów – przypomniał Michał. – Mój wuj w przeciwieństwie do tych wielkich patriotów miał odwagę zaprotestować przeciwko rozbiorowi – i spojrzał złowrogo na Kołłątaja i Małachowskiego. – A z tego co wiem, to żaden z waszmościów wtedy nie protestował.

-Zarzucasz mi tchórzostwo panie pośle? – zdenerwował się Małachowski.

-A mnie wolno zarzucać konszachty z ambasadorem rosyjskim – bronił się Michał.

-To powiedz nam waszmość po co tam pojechałeś? – włączył się Kołłątaj.

-Zabrał mnie tam stryj Józef i chociaż zostałem wyproszony, to podsłuchałem co pan Bułhakow planuje.

-Słuchamy cię panie pośle! – przemówił król i spojrzał na Małachowskiego, aby ten spuścił nieco z tomu.

-Za tydzień mają tu przybyć panowie Potocki, Branicki i Rzewuski ze swoim sługusami, aby wstrzymać uchwałę rządową.

-O jakiej uchwale rządowej mówisz waszmość! Nic takiego jeszcze nie powstało!

-Czyli co, ambasador rosyjski ma urojenia? – zdenerwował się Michał i popatrzył na kpiącą minę Kołłątaja.

-Pan Bułhakow ostatnio za dużo pije – dodał Kołłątaj.

-Panowie – włączył się król. – Nasza konstytucja przestała być tajemnicą. Ktoś ją musiał wydać.

-Nawet jeśli ambasador coś wie, to tylko trochę – oznajmił Małachowski.

-Jesteś w błędzie panie marszałku – oznajmił Michał.

-Ty mnie chcesz pouczać młokosie – zdenerwował się marszałek Małachowski.

-Zabrałem ambasadorowi jedną z kart, na której jest fragment kopii konstytucji – oznajmił Michał i podał kartę Kołłątajowi. Ten zaś pospiesznie zaczął czytać tekst i po dłuższej chwili stwierdził.

-Jest tu nawet to, cośmy jeszcze wczoraj poprawili – odparł zrezygnowanym nieco głosem.

-A zatem wśród nas jest zdrajca! – przemówił stanowczo król.

-Tylko kto? – zastanawiał się Małachowski.

-Jeśli dobrze usłyszałem, to zausznikiem ambasadora jest pan Suchorzewski.

-Jak śmiesz oskarżać pana Suchorzewskiego! – oburzył się Małachowski.

-Pan Suchorzewski to kawaler Orła Białego, a także jeden z tych nielicznych posłów, któremu nadałem Order Świętego Stanisława – przemówił wyraźnie zaskoczony król.

-Tak jak mówiłem, nie wiem czy dobrze usłyszałem, ale wydaje mi się, że Bułhakow mówił o panu Suchorzewskim – bronił się Michał.

-Teraz to już nieistotne, bo wszystko poszło na marne – oświadczył ze smutkiem Kołłątaj.

-Jeszcze nie wszystko stracone – włączył się Michał.

-Co masz na myśli panie pośle? – zapytał go uśmiechnięty król.

-Trzeba będzie przyspieszyć ogłoszenie tej konstytucji.

-Młody człowiek, ale wyjątkowo mądry – pochwalił go król i powstał z fotela.

-Innego wyjścia nie ma – potwierdził Małachowski.

-Zamiast siódmego maja, ogłosimy naszą konstytucję pojutrze – oznajmił król i poklepał Michała po ramieniu.

-Tylko, że nie damy rady wszystkiego dobrze przygotować – oświadczył Kołłątaj.

-Skoro ambasador Bułhakow na zaskoczył, to my zaskoczymy jego – rzekł z zadowoleniem król. – Ale o tym przyspieszeniu nie wolno mówić panu Suchorzewskiemu. Niech myśli, że wszystko będzie tak, jak ustaliliśmy wczoraj.

-A ty panie pośle dotrzymasz tajemnicy? – zapytał go Małachowski.

-Miałbym zdradzić króla i ojczyznę – oznajmił Michał, a wtedy łzy pojawiły się w jego oczach.

-Mości marszałku – zwrócił się do Małachowskiego król – widać, że to oddany temu krajowi patriota. Boję się tylko, że przez to wszystko narazisz się waszmość swojemu stryjowi i ambasadorowi Bułhakowi.

-Poradzę sobie. Zresztą ani stryj, ani też ambasador, nie domyślą się, że to o mnie chodzi.

-Zawsze można zrzucić wszystko na kogoś innego – oznajmił z zadowoleniem Kołłątaj.

-Możemy zatem pojutrze na ciebie liczyć panie pośle? – zapytał go król.

-Choćbym miał nawet zginąć – zapalił się Michał.

-Myślę, że tak źle nie będzie, ale łatwiej będzie mi dzisiaj zasnąć wiedząc, że kolejny z posłów jest po naszej stronie – rzekł z zadowoleniem król. – Powinienem cię panie pośle czymś obdarować. Wszakże zasłużyłeś na nagrodę, jak mało kto. Powiedz, czego być chciał?

-Nie ukrywam, że chętnie zjadłbym panie z tobą obiad czwartkowy.

-Jesteś zaproszony panie pośle, ale wiesz, że to obiad dla artystów? – zażartował król.

-Zatem napiszę jakiś wiersz – oznajmił wesoło Michał i skłoniwszy się przed królem, czekał na pojawienie się odźwiernego.

 

ciąg dalszy za tydzień