na zdj. tytułowym: 

Warszawa, budynek przy Solnej 12 (ob. nieistniejący). Stan przed 1939 r., fotopolska.eu

Do 20 stycznia 1945 r. bracia mieli przebywać w Stalagach: 344 i 318 w Lamsdorf (ob. Łambinowice k/Opola). Następnie w obozach: Oflag II D/Z Groß-Born (ob. Kłomino k/Bornego Sulinowa) oraz (od 30 stycznia 1945 r.) w Stalagu X B (nieopodal Sandbostel k/Bremy)[70]. W materiałach z archiwum CMJW nie ma wzmianki na temat wspominanego przez Zbigniewa pobytu w obozie „Land” (lub „Landsbostel”[71]); zresztą próżno szukać obozu jenieckiego o takiej nazwie. Wątpliwości wzbudza też użyte przez „Grota” sformułowanie „później Lubeka”, gdyż pod koniec wojny część byłych powstańców warszawskich z Oflagu II D/Z rzeczywiście została przeniesiona do Oflagu X-C, położonego w granicach Lubeki. Zgodnie z treścią kwestionariusza p.n. „Praca cywilna” faktyczne wyzwolenie Zbigniewa miało nastąpić 2 maja 1945 r. właśnie w Lubece, co sugeruje, że przynajmniej on trafił do Oflagu X-C. Bez względu na rzeczywiste miejsce uwolnienia, Sandbostel, Lubeka, jak i cały obszar północnej prowincji Szlezwik-Holsztyn został opanowany przez wojska brytyjskie. Jak wynika z kwestionariusza osobowego, po wyzwoleniu Zbigniew miał pracować w miejscu określonym jako „Lubeka – Wentorf”, w tamtejszym „biurze poszukiwania osób zaginionych”[72].

Na relację Zbigniewa nakłada się kolejna rodzinna legenda, zgodnie z którą po wyzwoleniu obaj z bratem mieli wstąpić do Polskich Oddziałów Wartowniczych, zaś Jerzy miał zginąć, potrącony przez amerykański samochód wojskowy. Polskie Oddziały Wartownicze w swej najbardziej znanej odmianie – inaczej: Polskie Kompanie Wartownicze (POW/PKW) – podlegały Naczelnemu Dowództwu Amerykańskich Sił Zbrojnych w Europie, a więc pełniły służbę na tych terenach Niemiec, które znalazły się w amerykańskiej, a nie w brytyjskiej strefie okupacyjnej[73]. Tymczasem według aktu zgonu, znajdującego się w archiwach Polskiego Czerwonego Krzyża (PCK), Jerzy (opisany jako Georg Braun – „robotnik przymusowy” z miasteczka Alveslohe) miał umrzeć 31 lipca 1945 r. w pobliskim Bad Bramstedt[74]. W 12 tygodniu od zakończenia wojny trudno było podawać się za robotnika przymusowego, co najwyżej za byłego robotnika, co i tak nie tłumaczyło przedłużającego się pobytu Jerzego na terytorium dawnego wroga. Dlatego wspomnianą adnotację o charakterze pobytu Jerzego w tej części brytyjskiej strefy okupacyjnej należy potraktować jako błędną lub fałszywą. Być może stanowiła ona jeden z elementów kolejnej mistyfikacji, dzięki której bracia próbowali skonstruować następną fałszywą tożsamość? Teoretycznie rzecz biorąc, w tej informacji mogło tkwić ziarno prawdy, gdyż między 30 stycznia a 2 maja 1945 r. obaj Braunowie, formalnie pozostając jeńcami wojennymi Stalagu X B, rzeczywiście mogli zostać skierowani do oddalonego o niespełna 90 km Alveslohe w charakterze robotników przymusowych. Jednak taka hipoteza pozostawałaby w sprzeczności ze stwierdzeniem Zbigniewa, iż koniec wojny zastał go w Lubece.

W czasie II wojny światowej na obszarze Szlezwiku-Holsztyna naziści stworzyli całą sieć obozów przeznaczonych dla alianckich jeńców wojennych oraz dla robotników przymusowych pochodzących ze wszystkich podbitych krajów Europy. Łącznie na terenie całej prowincji założono ponad 300 tego rodzaju obiektów[75]. Jeden z obozów dla robotników faktycznie powstał we wspomnianym Alveslohe, zaś Bad Bramstedt stanowiło integralny element hitlerowskiego systemu niewolniczej pracy. Tamtejszy rezerwowy szpital Wehrmachtu (niem. Reservelazarett) miał zapewniać jeńcom oraz robotnikom ewentualną pomoc medyczną[76]. W tej roli szpital w Bad Bramstedt dotrwał do maja 1945 r., kiedy na teren Szlezwiku-Holsztyna wkroczyły wojska brytyjskie wyzwalając kolejne obozy i biorąc do niewoli setki tysięcy żołnierzy niemieckich. Odtąd dawna nazistowska infrastruktura obozowa miała służyć jako miejsce dyslokacji niemieckich jeńców. Jednak władze brytyjskie szybko dostrzegły, że będą musiały stawić czoła problemowi zakwaterowania znacznie większej ilości ludzi. Część byłych jeńców obozów koncentracyjnych, stalagów, oflagów oraz dawnych robotników przymusowych pochodzących z Europy Środkowo-Wschodniej, zdecydowanie odmówiła natychmiastowego powrotu do ojczystych krajów, wybierając pobyt na obszarach kontrolowanych przez aliantów zachodnich[77]. Szacuje się, że w chwili zakończenia II wojny światowej na terenie zachodnich stref okupacyjnych utworzonych w granicach przedwojennej III Rzeszy łącznie znalazło się ok. 1,2 -1,3 mln byłych jeńców wojennych, więźniów oraz robotników przymusowych narodowości polskiej[78]. Nie każdy z nich chciał wracać do ojczyzny pod panowaniem komunistów. Pojałtański podział Europy spowodował też ogromny ruch migracyjny innego rodzaju. Do niemieckich jeńców oraz alianckich wyzwoleńców wkrótce dołączyła trzecia, znacznie większa grupa ludności, jaką stanowili etniczni Niemcy deportowani z dawnych Ziem Wschodnich Rzeszy (niem. Ostgebieten), teraz wcielonych w granice Czechosłowacji, Polski lub Związku Sowieckiego. W rejon portowej Lubeki trafiali przede wszystkim Niemcy przewożeni tam drogą morską lub kolejową ze Szczecina[79], który teraz znalazł się w granicach Polski. Tym samym pierwotne obozy dla jeńców niemieckich szybko rozrosły się w wielonarodowe obozy przejściowe, których sporą część stanowili nieokreśleni bezpaństwowcy, ogólnie określani mianem Dipisów (od ang. DP – Displaced Persons).

Wspomniany obóz w Alveslohe był stosunkowo niewielki. Pomiędzy październikiem 1946 a wrześniem 1950 r. jednorazowo przebywało w nim niewiele ponad 2. tys. osób[80], w tym ok. 250 Polaków[81]. Z kolei w podanej przez Brauna miejscowości Wentorf, położonej ok. 30 km od Lubeki (oraz ok. 55 km od Bad Bramstedt)[82], mieścił się obóz przejściowy dla ok. 700 osób[83], którego znaczną część także stanowili Polacy. Dla porównania, znacznie większy był obóz Pöppendorf utworzony w miejscu dawnej bazy przeładunkowej Wehrmachtu w Kücknitz na przedmieściu Lubeki. Przez obóz Pöppendorf łącznie przewinęło się ok. 1 mln osób.

Do zarządzania tymi masami ludzi władze brytyjskie[84] potrzebowały całej rzeszy pracowników administracyjnych, tłumaczy, a także – w zależności od charakteru danego obozu – wartowników lub pracowników służb porządkowych. Wykorzystanie znajdujących się pod ręką Dipisów wpisywało się w ogólną politykę Brytyjczyków, pragnących jak najszybciej „zakończyć okres próżniactwa, w jakim żyły setki tysięcy zdolnych do pracy mężczyzn i kobiet po uwolnieniu z niewoli”[85]. Dla tych Dipisów, którzy od tygodni narzekali na brak zajęcia, taka oferta pracy mogła wydawać się atrakcyjna, jednak jej przyjęcie wiązało się określonymi konsekwencjami. Na tym etapie wewnętrznych relacji pomiędzy aliantami zachodnimi a ZSRS postanowiono, że – aby nie drażnić Sowietów oraz podległego im rządu w Warszawie – Polacy przebywający na wyzwalanych terenach III Rzeszy nie będą wcielani w szeregi Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie (PSZ)[86]. Takie stanowisko oznaczało, że Polacy, którzy zdecydowali się wstąpić do POW/PKW, z formalnego punktu widzenia byli traktowani jako prywatni najemnicy na służbie obcej armii, a nie jako żołnierze regularnego PSZ podległego rządowi polskiemu w Londynie. W przypadku, kiedy tak pojmowany najemnik zdecydowałby się na powrót do Polski, w najlepszym razie czekała na niego kara kilkuletniego więzienia lub nawet kara śmierci[87]. Mimo to, na służbę w szeregach POW/PKW zdecydowało się kilkadziesiąt tysięcy Polaków, głównie b. żołnierzy WP lub AK. W formacjach powołanych przy armii amerykańskiej służyło (w zależności od okresu) 10-40 tys. Polaków; w formacjach brytyjskich – 4-18 tys. [88]. Ze swoim wyszkoleniem wojskowym oraz znajomością języka niemieckiego bracia Braun mieli odpowiednie atuty, aby zaciągnąć się do jednostek wartowniczych, bądź – przynajmniej – do obozowej administracji. I chyba tak należy rozumieć nieco enigmatyczny zapis Zbigniewa p.n. „praca w biurze poszukiwania osób zaginionych”.

Z pewnością Braun nie pracował w utworzonej przez rząd warszawski Polskiej Misji Repatriacyjnej (PMR) w Lubece; z racji swojej działalności mógł wiedzieć, że zatrudnieni tam oficerowie LWP nieoficjalnie realizowali liczne zadania o charakterze wywiadowczym, inwigilując polskie środowiska[89]. Być może nieprawdziwa adnotacja poczyniona w urzędowym akcie zgonu Jerzego alias Georga, powstała z obawy przed komunistycznymi szpiegami z PMR? Jako zwykły „robotnik przymusowy” o typowo niemieckich personaliach nie powinien on wzbudzić zainteresowania ze strony wojskowych agentów wywiadu, którzy mogli mieć dostęp do urzędowych aktów zgonu. Albowiem dawny szpital rezerwowy w Bad Bramstedt nadal stanowił istotny składnik obozowej infrastruktury, z tą różnicą, że od zakończenia wojny priorytetem stało się tam leczenie licznych przypadków infekcji oraz chorób zakaźnych. Mimo to, do Bad Bramstedt zwożono także ofiary wypadków, jakie zdarzały się na terenie obozów jenieckich oraz obozów przejściowych. Przykładowo 31 maja 1945 r. do szpitala trafiło 7 Anglików oraz 11 jeńców niemieckich, rannych w wyniku wybuchu brytyjskiego składu amunicji[90].

Skoro Jerzy-Georg zmarł w szpitalu rezerwowym w Bad Bramstedt, to z pewnością musiał mieć jakiś związek z życiem obozowym, chociaż równie dobrze mógł paść ofiarą tyfusu lub czerwonki, jak i umrzeć w wyniku odniesionych obrażeń o charakterze mechanicznym. Gdyby jednak Jerzy rzeczywiście zmarł na chorobę zakaźną, nic by nie stało na przeszkodzie, aby wystawić mu prawdziwy akt zgonu, traktując sprawę jako zamkniętą. W tym wypadku nie trzeba było ukrywać prawdziwej tożsamości Jerzego za pomocą zniemczonych personaliów, bądź wpisywać nieprawdziwych danych w rubryce „zawód”. Chyba, że Jerzy-Georg rzeczywiście służył w oddziałach wartowniczych i rzeczywiście zginął w wypadku samochodowym pod kołami alianckiego pojazdu. Tego rodzaju informacja, podchwycona przez agentów z PMR, mogła przynieść poważne konsekwencje dla przebywających w kraju rodziców.

„Grot” musiał zdawać sobie sprawę, że pozycja ojca w powojennej Polsce była mocno niepewna, nie tylko z powodu niemieckiego pochodzenia. Z punktu widzenia nowych, komunistycznych władz, Wiktor – jako były zarządca tartaku należącego do miejscowego obszarnika, pozostawał osobnikiem klasowo podejrzanym. Wątpliwości mogła wzbudzać także AK-owska przeszłość Zbigniewa i Jerzego, jak i okoliczności towarzyszące formalnemu zatrudnieniu braci w przedsiębiorstwie świadczącym usługi na rzecz III Rzeszy. Gdyby do tej listy zarzutów doszła informacja, że Jerzy-Georg zginął za sprawą żołnierza amerykańskiego, to służby bezpieczeństwa nowej, polskiej władzy otrzymałyby niezłą pożywkę do sprokurowania odpowiedniego aktu oskarżenia, obejmującego całą rodzinę Braunów. Jeśli więc spojrzeć na treść rodzinnej legendy przez pryzmat podejmowanych przez braci działań maskujących, opowieść o śmierci Jerzego pod kołami sojuszniczego pojazdu zaczyna brzmieć całkiem prawdopodobnie. Tym bardziej, że w powojennych Niemczech wypadki samochodowe z udziałem wojskowych kierowców, przyzwyczajonych do prowadzenia pojazdów w warunkach frontowych, wcale nie należały do rzadkości[91]. Legenda o służbie braci Braunów w polskich oddziałach wartowniczych nosi więc cechy prawdopodobieństwa z istotnym zastrzeżeniem, iż w rzeczywistości raczej były to formacje POW/PKW powołane przy armii brytyjskiej, a nie przy amerykańskiej.

Jeżeli bracia (a raczej już sam Zbigniew) planowali zniknięcie Jerzego za pomocą podkolorowanego aktu zgonu, to należało jeszcze pozbyć się Janusza Borowskiego, który przecież figurował w obozowej ewidencji. Tak się złożyło, że mężczyzna noszący takie samo imię i nazwisko 5 marca 1946 r. miał przybyć do Gdyni na pokładzie płynącego z Lubeki parowca „Preussen”[92]. Powyższa informacja dotarła do Wiktora (zapewne za pośrednictwem PCK), a ten skojarzył personalia z konspiracyjną tożsamością Jerzego. W efekcie w grudniu 1946 r. na łamach czasopisma „Repatriant”, wydawanego przez warszawski Urząd do Spraw Repatriacji Polaków z Zachodu, ukazała się niewielka wzmianka, iż Wiktor Braun poszukuje syna zaginionego między Gdynią a Radzyniem[93]. Chociaż „Repatrianta” wydawano w Warszawie, to starano się go kolportować także na Zachodzie. Tygodnik, razem z innymi propagandowymi materiałami[94], miał trafiać do tych Dipisów, którzy jeszcze wahali się przed podjęciem decyzji o powrocie do Polski[95]. W przypadku, gdyby ktoś w okolicy Lubeki z jakichś powodów szukał Janusza Borowskiego, to teraz istniał namacalny dowód w postaci prasowej publikacji: Borowski wrócił do kraju i wysiadł w gdyńskim porcie.

Ostatecznie nie ma pewności, czy rzekomy powrót Janusza Borowskiego w 8 miesięcy po faktycznej śmierci Jerzego był kolejnym elementem podejmowanych przez braci działań maskujących, czy też w tym przypadku doszło do biurokratycznej pomyłki lub przypadkowego zbiegu okoliczności. Jak wynika z relacji złożonej w bialskiej RKU, Zbigniew jednak potwierdził, że Jerzy zmarł na terenie Niemiec, chociaż z pewnością za bałamutne należy uznać jego stwierdzenie, iż „sprawy grobu, choroba opóźniły mój powrót do kraju”. Wystarczyło bowiem zestawić datę przybycia do PUR w Szczecinie (26 października 1947 r.) z datą śmierci Jerzego (31 lipca 1945 r.), żeby zauważyć, że 2,5 roku to trochę zbyt długo na załatwianie formalności pogrzebowych. Trudno też dać wiarę w rzekomy, ponad 2-letni okres domniemanej choroby oraz hospitalizacji.

Nie do końca znane są też powody, dlaczego Zbigniew jednak zdecydował się wejść na pokład statku zmierzającego do portu w Szczecinie. Nie dość, że musiał mieć świadomość, iż w jego przypadku będzie to podróż w jedną stronę, to jeszcze wybrał sobie najgorszą porę na czas powrotu do „Polskiego Kraju”. W styczniu 1947 r. w Polsce odbyły się pierwsze, sfałszowane wybory do Sejmu Ustawodawczego. W miesiąc później wybrano Bolesława Bieruta pierwszym powojennym prezydentem oraz powołano pierwszy rząd, który nie nosił w nazwie określenia „tymczasowy”. Sytuacja polityczna zaczęła się więc wyraźnie stabilizować i to w niezbyt korzystnym kierunku. W połowie 1947 r. zmieniło się też położenie Polaków kwaterujących w obozach przejściowych na terenie Niemiec. Z jednej strony dobiegła końca faza masowej repatriacji, co zaowocowało likwidacją placówki PMR w Lubece[96]. Z drugiej strony od 1 lipca 1947 r. formalną opiekę nad obozami objęła Komisja Przygotowawcza Międzynarodowej Organizacji dla Uchodźców (PC IRO)[97], zastępując w tej roli niezbyt lubianą UNRRĘ, uznawaną przez Polaków za „władzę pseudo-opiekuńczą”[98]. Dzięki tej zmianie warunki bytowe pozostałych w obozach Dipisów uległy znaczącej poprawie. Wygląda na to, że Zbigniew podjął decyzję o powrocie w najbardziej niedogodnym momencie: kiedy sprawy w kraju szły ku gorszemu, a sytuacja w Niemczech – wręcz przeciwnie. Doskonałą ilustracją takiego stanu rzeczy jest przypadkowa zbieżność faktów, gdyż w czasie kiedy „Grot” wracał do komunistycznej Polski, dokładnie w przeciwną stronę zmierzał Stanisław Mikołajczyk, uciekając przed grożącym mu aresztowaniem. Lecz postępowaniem Zbigniewa mogły kierować powody zupełnie innej natury…

Już w czerwcu 1946 r. rząd w Warszawie ogłosił dekret o odpowiedzialności karnej za odstępstwo od narodowości w czasie wojny 1939-1945 r.[99], zgodnie z którym obywatelom polskim, którzy w czasie wojny zgłosili swoją przynależność do narodowości niemieckiej, groziła teraz kara więzienia oraz utraty majątku. Trzy miesiące później ukazał się kolejny akt prawny – dekret o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego osób narodowości niemieckiej[100]. Tym razem wymienione wcześniej osoby miano pozbawiać obywatelstwa polskiego i przymusowo wysiedlać z obszaru polskiego państwa. Teoretycznie żaden z tych aktów nie powinien dotyczyć Wiktora Brauna, który w czasie wojny nie skusił się na podpisanie volkslisty. Jednak 10 kwietnia 1947 r. ukazało się rozporządzenie ministra sprawiedliwości, w którym dopracowano szczegóły postępowania z osobami podejrzewanymi o przynależność do narodowości niemieckiej[101]. W stosunku do nich miano wszczynać specjalne „dochodzenie” w celu zebrania danych, dotyczących m.in.: „[…] zachowania się, wskazującego na niemiecką odrębność narodową, a zwłaszcza używania języka niemieckiego, udziału w jakichkolwiek niemieckich organizacjach, stosunku do społeczeństwa polskiego”[102]. Nie wiemy, czy takie dochodzenie rzeczywiście zostało wszczęte przeciwko Wiktorowi, zapewne przebywający w Niemczech Zbigniew także o tym nie wiedział, choć miał powody, aby martwić się o los 60-letniego ojca. Zwłaszcza, że w dekrecie z czerwca 1946 r. znalazło się niepokojące sformułowanie: „Jeżeli w terminie 6 miesięcy od daty wejścia w życie niniejszego dekretu nie został wniesiony akt oskarżenia, prokurator przywraca wolność osobie osadzonej w miejscu odosobnienia”[103]. Znaczyło to, że komunistyczna praworządność wpierw osadzała podejrzanego „w miejscu odosobnienia”, dopiero czekając na wpłynięcie stosownego „aktu oskarżenia”. W przypadku omawianego dekretu ów 6-miesięczny termin aresztu upływał pod koniec grudnia 1946 r., lecz był kilkakrotnie przedłużany: do 31 października 1947 r.[104] oraz do 31 marca 1948 r.[105] Przypadkiem daty: 22 października oraz 31 października z grubsza odpowiadały terminowi podróży ppor. „Grota” z Lubeki do Szczecina.

___

Przypisy:

[70] Ibidem.

[71] Kwestionariusz p.n. „Praca cywilna […], WBH/CAW II.56.10628.

[72] Ibidem.

[73] Szerzej zob. Polskie Oddziały Wartownicze przy armii amerykańskiej w latach 1945-1989, red. M. Mazanek-Wilczyńska, P. Skubisz, Henryk Walczak, Szczecin 2016.

[74] Akt zgonu nr 70/1945, wystawiony przez Urząd Miasta Bad Bramstedt, www.straty.pl [dostęp: 9 VIII 2023 r.]

[75] N. Köhler, S. Lehmann, Lager, Ausländerunterkünfte und Kriegsgefangenenkommandos in Schleswig-Holstein 1939-1945, [w:] Ausländereinsatz in der Nordmark. Zwangsarbeitende in Schleswig-Holstein 1939-1945, Bielefeld 2001, s. 103-174.

[76] H. Heims, H. Lenze, Bad Bramstedt im Zweiten Weltkrieg, „Schriftenreihe der Jürgen-Fuhlendorf-Schule“, nr 6, 1982, https://www.alt-bramstedt.de/heims-lenze-bad-bramstedt-im-zweiten-weltkrieg [dostęp: 8 IX 2023 r.]

[77] R. M. Douglas, Wypędzeni. Powojenne losy Niemców, Warszawa 2015, s. 257.

[78] J. Wróbel, Polacy na Zachodzie w latach 1945-1949. Problem repatriacji i koncepcje trwania na emigracji, [w:] Polskie Oddziały Wartownicze…, s. 25; P. Gotowiecki, Diaspora polska po II wojnie światowej, [w:] Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie po II wojnie światowej. Klęska zwycięzców, red. J. Smoliński, Warszawa 2016, s. 298-299.

[79] R. M. Douglas, Wypędzeni…, s. 211.

[80] Das Flüchtlingsgeschehen in Schleswig-Holstein infolge des 2. Weltkriegs im Spiegel der amtlichen Statistik, Kiel 1974, s. 47.

[81] Ks. Władysław Pączek, dziekan Polskiego Duszpasterstwa Wojskowego na terenie 8 Korpusu Armii Brytyjskiej w 1946 r. określał ilość parafian w obozie w Alveslohe na 247 oficerów oraz 6 kobiet, ks. W. Pączek, Duszpasterstwo Polskiego Okręgu Wojskowego, Wentorf 1946, s. 43; biogram Juliana Ochnika „Kędziora”, https://slownik-biograficzny.uph.edu.pl/slownik/384-ochnik-julian-ps-kedzior-1905-1986-porucznik-rezerwy-artylerii-wojska-polskiego-zastepca-komendanta-obwodu-siedlce-zwiazku-walki-zbrojnej-armii-krajowej [dostęp: 8 IX 2023 r.]

[82] Nie należy go mylić ze znacznie większym obozem Wentorf bei Reinbek, położonym na przedmieściach Hamburga (ok. 60 km od Bad Bramstedt), gdzie w b. niemieckich koszarach przebywało, wg różnych źródeł, ok. 5-9. tys. osób.

[83] Das Flüchtlingsgeschehen in Schleswig-Holstein…, s. 37.

[84] Wkrótce formalny nadzór nad całością obozów przejęła UNRRA (z ang.: United Nations Relief and Rehabilitation Administration), czyli Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Pomocy i Odbudowy, „Ostatni Etap. Pismo polskiego obozu Wentorf”, nr 7, 1946, s. 4.

[85] Measures to speed up reparation, „The Times” z 29 V 1946 r., za: W. Jacobmeyer, Problemy „Displaced Persons” narodowości polskiej w latach 1945-1947 na terenie Niemiec Zachodnich, „Przegląd Zachodni”, nr 5-6, 1984, s. 100-101.

[86] J. Wróbel, Polacy na Zachodzie w latach 1945-1949…, s. 35-36.

[87] Art. 177 Ustawy z dn. 9 IV 1938 r. o powszechnym obowiązku wojskowym: „Kto, będąc obywatelem polskim, przyjmuje bez zgody polskiej władzy obowiązki w wojsku obcym lub w obcej organizacji wojskowej – podlega karze więzienia do lat 5 lub aresztu”. W praktyce komunistyczne służby bezpieczeństwa sięgały po znacznie poważniejsze zarzuty, zaczerpnięte z dekretów PKWN oraz Rady Ministrów, zagrożone dożywociem lub nawet karą śmierci, J. Wróbel, Repatriacja żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w polityce Polski Ludowej (do marca 1946 r.), [w:] Politycznie obcy!…, s. 128.

[88] W. Hładkiewicz, Polskie Oddziały Wartownicze w Niemczech w latach 1945-1948, [w:] Polskie Oddziały Wartownicze…, s. 168.

[89] Polska Misja Repatriacyjna w Lubece istniała do poł. 1947 r. Później jej funkcję przejęła delegatura Polskiej Misji Wojskowej (PMW) w Berlinie. Szerzej o komunistycznych misjach wojskowych na terenach Niemiec okupowanych przez zachodnich aliantów, J. A. Radomski, Misje wojskowe na Zachodzie z ramienia komunistycznych władz z Polski i ich zadania 1945-1948, „Zeszyty Historyczne”, t. 12, 2013, s. 423-431.

[90] H. Heims, H. Lenze, Bad Bramstedt im Zweiten Weltkrieg…

[91] Patrz okoliczności śmierci gen. Georga S. Pattona w okolicy Heidelbergu w grudniu 1945 r.

[92] Archiwum Państwowe w Gdańsku, Państwowy Urząd Repatriacyjny Wojewódzki Oddział Gdańsk, sygn.. 176, za: www.straty.pl [dostęp: 9 VIII 2023 r.]

[93] „Repatriant. Tygodnik Informacyjny”, nr 12, 1946, s. 16.

[94] Broszura „Kraj wzywa” z 1946 r.

[95] J. Wróbel, Polacy na Zachodzie w latach 1945-1949…, s. 41.

[96] J. A. Radomski, Misje wojskowe na Zachodzie …, s. 423.

[97] Dziennik Zarządzeń i Informacji Centralnego Komitetu dla Spraw Szkolnych i Oświatowych 1948, nr 1, Blomberg 1948, s. 7.

[98] Ibidem, s. 8, 11.

[99] Dz. U. 1946, nr 41, poz. 237.

[100] Dz. U. 1946, nr 55, poz. 310.

[101] Rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 10 IV 1947 r. […] o postępowaniu w sprawach o wyłączenie ze społeczeństwa polskiego osób narodowości niemieckiej, Dz. U. 1947, nr 34, poz. 163.

[102] Ibidem, § 2 c).

[103] Art. 17, § 4.

[104] Dekret z dnia 27 III 1947 r. o zmianie dekretu z dnia 28 VI 1946 r. o odpowiedzialności karnej za odstępstwo od narodowości w czasie wojny 1939-1945 r., Dz. U. 1947, nr 31, poz. 130 i 131.

[105] Dekret z dnia 22 X 1947 r. o zmianie dekretu z dnia 28 VI 1946 r. o odpowiedzialności karnej za odstępstwo od narodowości w czasie wojny 1939-1945 r. Dz. U. 1947, nr 65, poz. 376 i 377.