W XVI w. polsko-litewska Rzeczpospolita prowadziła politykę unikania konfliktów z Imperium Osmańskim, które było w tym czasie niekwestionowaną potęgą militarną. Z biegiem kolejnych dekad relacje między obydwoma państwami stawały się coraz bardziej napięte zaś pod koniec tego stulecia i w pierwszych dwóch dekadach kolejnego wieku ich stosunki przybrały formę wrogości. Przyczyn tego należy upatrywać przede wszystkim w rywalizacji o zwierzchnictwo nad Mołdawią oraz łupieżczych najazdach Kozaków na tureckie wybrzeża Morza Czarnego i odwetowych inkursjach Tatarów na południowo-wschodniej województwa Rzeczypospolitej. Nie bez znaczenia dla obustronnych relacji miały także stosunki wewnętrzne nad Bosforem. W 1618 r. władzę w Konstantynopolu przejął młody i żądny chwały sułtan Osman II a stronnictwo wojenne zyskało wyraźną przewagę na jego dworze. Zaczęło ono dążyć do sprowokowania konfliktu, który poprawiłby prestiż kraju nadszarpnięty przegraną w kilkunastoletnich bojach z Persją. „Na celowniku” Turków znalazła się Rzeczpospolita, którą uznano za łatwą do pokonania. Co więcej w 1619 r. Zygmunt III wyraził zgodę na zaciąg lisowczyków w szeregi wojsk cesarskich, którzy skuteczną dywersją na Węgrzech zmusili sułtańskiego lennika, księcia Siedmiogrodu Gabora Bethlena, do odstąpienia od oblężenia Wiednia. Nie to było jednak główną przyczyną wojny, ostatecznie bowiem doszło do niej w konsekwencji nieudanej interwencji hetmana wielkiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego w Mołdawii, gdzie ów wkroczył z wojskiem na początku września 1620 r. w celu obrony tamtejszego propolskiego hospodara Gaspara Grazzianiego. Działania te jednocześnie miały stanowić wyprzedzające uderzenie przed spodziewanym atakiem ze strony Turków, jakiego od pewnego czasu się spodziewano. Decyzja ta okazała się katastrofalna w skutkach – bitwa pod Cecorą zakończyła się klęską i odwrotem armii Rzeczypospolitej, podczas którego niezdyscyplinowane oddziały zostały rozbite pod Mohylowem. W starciu tym do niewoli wzięto wielu oficerów na czele z hetmanem polnym koronnym Stanisławem Koniecpolskim, Żółkiewski zaś położył pod bisurmańską szablą głowę, która jako trofeum powędrowała do Konstantynopola. Nie były to jedyne konsekwencje nieudanej operacji bowiem po rozgromieniu polsko-litewskiej Podole, Wołyń oraz województwo ruskie zostały spustoszone przez potężny najazd Tatarów.

Wydarzenia te oznaczały niechybną wojnę, w której Rzeczpospolita, z uwagi na poniesione straty, stała na zdecydowanie gorszej pozycji. Pomimo trudnej sytuacji aktywnie przygotowywano się do zbliżającego się konfliktu. Sejm uchwalił podatki na zaciąg 36 tys. żołnierzy oraz opłacenie Kozaków mających ich posiłkować (ok. 20–25 tys.). Dowódcą kampanii został zasłużony hetman wielki litewski Jan Karol Chodkiewicz, ten zaś wybrał swoim zastępcą podczaszego koronnego Stanisława Lubomirskiego, którego mianowano regimentarzem. W kwestii strategii zdecydowano się na bitwę obronną, na jej miejsce wybierając Chocim położony na terenie Mołdawii, co pozwalało m.in. przerzucić działania na teren wroga oraz odciągnąć główne siły tureckie od ataku na Lwów.

Podczas koncentracji wojsk dość szybko zaczęły ujawniać się różnego rodzaju problemy. Przede wszystkim brakowało pieniędzy na wypłaty żołdu, co dezorganizowało zaciąg oraz obniżało morale i dyscyplinę. Brak scentralizowanego systemu aprowizacji armii przerzucający odpowiedzialność za zaopatrzenie w żywność na żołnierzy przełożył się natomiast na ograniczony stopień oraz niską jakość jej wyekwipowania i zaprowiantowania. Problem ten zaczął dawać o sobie znać jeszcze przed rozpoczęciem bitwy oraz towarzyszył polsko-litewskim siłom przez cały bój z Turkami. Niepokojem musiało także napawać słabe zdrowie głównodowodzącego, jakiego przejawem były nękające go choroby.

Polsko-litewskie siły przybyły nad Dniestr 18 lipca 1621 r. i rozpoczęły przygotowania do przekroczenia rzeki. Od 1 do 19 sierpnia większa część armii przeprawiła się na jej drugą stronę i rozpoczęła budowę warownego obozu. Wciąż jednak oczekiwano na oddziały kozackie, które dotarły pod Chocim dopiero w ostatnich dniach miesiąca oraz siły królewicza Władysława Zygmunta Wazy, jakie dołączyły do hetmańskiego wojska dopiero 3 września.

Dnia 2 września 1621 r. Osman II na czele ponad stutysięcznej turecko-tatarskiej armii stanął pod Chocimiem i niemalże z marszu przystąpił do działań ofensywnych. Według relacji Jana Ostroroga miał on rzekomo powiedzieć swoim żołnierzom, iż „nie chce jeść aż w obozie nieprzyjacielskim, i aby się o to wodzowie starali, pod gardłem rozkazał”. Sułtan uznał, że rozgromienie Kozaków jest kluczem do zwycięstwa, w związku z czym pierwszy impet tureckich szturmów skupił się właśnie na Zaporożcach, którzy operowali na lewym skrzydle polskiego obozu. Jak wiadomo z zeznań pojmanych żołnierzy Osmana II, miał on rzekomo wydać rozkaz rozbicia mołojców za wszelką cenę, bowiem „Lachy naszy będą, kiedy Kozaki zniesiemy”. Po nieudanym ataku z 4 września podobno zaś „z jadu się pukał, że Kozaków nie wziął”.

Pierwsze szturmy dowiodły, że wojsko tureckie nie prezentuje dużej wartości bojowej. Janczarowie, stanowiący elitę armii Imperium Osmańskiego, byli pod Chocimiem w mniejszości, walczyły zaś głównie niedoświadczone w bojach i nienawykłe do obozowego życia oddziały z azjatyckiej części państwa. Chodkiewicz zdając sobie sprawę z niedoborów żywności i amunicji oraz widząc słabość przeciwnika był zwolennikiem szybkiego wydania sułtańskim siłom walnego starcia w polu, które przesądziłoby o losach bitwy. Jego koncepcja natrafiła jednak na opór przydanych mu przez króla komisarzy wojskowych oraz królewicza Władysława, optujących za dokończeniem obozowych fortyfikacji i prowadzeniem działań obronnych. Przyjęcie takiego rozwiązania było niezrozumiałe dla wielu oficerów i szeregowych żołnierzy, którzy pokrzepieni sukcesami w odpieraniu wrogich ataków oczekiwali prędkiej zwycięskiej rozprawy z nieprzyjacielem, licząc że ta przyniesie im bogate łupy. Taktyka ta spowodowała, że zmagania chocimskie sprowadziły się do odpierania kolejnych szturmów przez wojsko Rzeczypospolitej. Wyjątkiem od tego był plan nocnego ataku oddziałów kozackich na obóz nieprzyjaciela, fortel ten został jednak uniemożliwiony przez nagłą ulewę wymuszającą zaniechanie tej operacji przez wzgląd na zamoknięcie samopałów. Siły sułtana niemal codziennie nękały obrońców natarciami i ostrzałem artyleryjskim. W czasie całej bitwy (od 2 września do 9 października) przeprowadziły one 4 całodniowe szturmy generalne, które pomimo zmasowanego charakteru zostały skutecznie odparte.

Poważną bolączką polsko-litewskiej armii było jej odcięcie od zaopatrzenia przez Tatarów, którzy na początku bitwy rozłożyli swoje siły na gościńcach wiodących do okolicznych twierdz. W związku z tym żołnierze szybko zaczęli odczuwać głód, konie padały z braku paszy, a co więcej z każdym dniem zauważalnie kurczyły się zapasy prochu i amunicji. Na domiar złego 24 września, po trwającej kilka dni chorobie, zmarł Jan Karol Chodkiewicz, co omal nie doprowadziło do buntu w armii. Oddziały litewskie odmówiły bowiem oddania się pod komendę Stanisława Lubomirskiego i zadeklarowały posłuszeństwo wyłącznie królewiczowi Władysławowi. Temu jednak udało się zażegnać kryzys oświadczając, iż sam uznaje zwierzchnictwo hetmańskiego zastępcy.

Pierwsze przymiarki do traktatów pokojowych miały miejsce już 12 września – do polskiego obozu przyniesiono wówczas wiadomość z prośbą o wyznaczenie posła w tej sprawie. Realnego charakteru nabrały one jednak dopiero 27 września, kiedy wezyr Dilawer pasza przysłał list do Lubomirskiego, w którym oznajmiał o chęci prowadzenia rozmów. Zakończyły się one pomyślnie 9 października wstępną umową przewidującą powrót do status quo ante bellum. Rzeczpospolita zobowiązała się zahamować kozackie napady na wybrzeża Morza Czarnego, sułtan zaś zadeklarował, że powstrzyma ataki Tatarów na polsko-litewskie państwo, przy czym miało ono wypłacać chanowi coroczne podarki. Postanowiono także, iż granice w „pustych polach” zostaną uregulowane przez specjalnie powołaną w tym celu komisję, a Chocim wróci pod władzę hospodara mołdawskiego. Z takiego obrotu sprawy niezadowolony był król Zygmunt III, który w tym czasie zmierzał pod Chocim wraz z posiłkami złożonymi z pospolitego ruszenia. Władca uważał, że przedłużenie działań wojennych do jego przybycia zaowocowałoby pokonaniem Turków lub uzyskaniem lepszych warunków pokoju.

Ostateczny kształt traktatu pokojowego miał zostać uregulowany przez wielkie poselstwo, z jakim we wrześniu 1622 r. do Konstantynopola udał się koniuszy koronny książę Krzysztof Zbaraski. Nieco wcześniej doszło do zmian na sułtańskim tronie. Dotychczasowy władca Imperium Osmańskiego został bowiem zamordowany w przewrocie pałacowym. Pomimo tego misja ta okazała się bardzo burzliwa, nowy wezyr Dziurdzi pasza podburzał bowiem janczarów do wojny, w konsekwencji czego pojawiły się głosy, aby uwięzić dyplomatę i kontynuować konflikt. Zbaraski nie zamierzał dać się pojmać i szykował się raczej na śmierć w walce niż więzienie. Szczęśliwie dla niego nieprzychylny Rzeczypospolitej wezyr został obalony zaś jego następca Hussein pasza chciał zawrzeć pokój. Posłowi udało się utrzymać w mocy warunki ustalone pod Chocimiem. Wykupił on także jeńców wziętych do niewoli po bitwie pod Cecorą na czele ze Stanisławem Koniecpolskim. Koniuszy koronny obawiając się o życie w pośpiechu opuścił Konstantynopol powierzając dokończenie misji kupcowi lwowskiemu, Ormianinowi Krzysztofowi Serebkowiczowi. Dowiedział się on, że Turcy redagując traktat zmienili jego punkty w niekorzystny dla Rzeczypospolitej sposób. Nie znając tureckiego nie był on jednak w stanie stwierdzić tego na miejscu i dopiero w Warszawie, po jego przetłumaczeniu, okazało się to faktem. W związku z  tym Serebkowicz w 1624 r., wyruszył z kolejnym poselstwem nad Bosfor, podczas którego wynegocjował lepszy układ niż uczynił to książę Zbaraski. Na jego mocy doszło bowiem do korzystnych dla Rzeczypospolitej zmian personalnych w państwach położonych w europejskiej strefie wpływów Imperium Osmańskiego.

Wynik bitwy chocimskiej z 1621 r. był niewątpliwym sukcesem polsko-litewskiego państwa, które pomimo zniszczenia części armii pod Cecorą, zagrożenia ze strony Szwedów od północy oraz licznym problemom w czasie zmagań z Turkami zdołało się oprzeć ich przeważającym siłom. Odbił się on szerokim echem w całej Europie jako lądowy odpowiednik starcia pod Lepanto (1571 r.), gdzie sułtańska flota poniosła klęskę z siłami państw chrześcijańskich, i zaważył na postrzeganiu Rzeczypospolitej jako „przedmurza chrześcijaństwa”.

 

(Wskazania bibliograficzne: Dorobisz Janusz, Epilog legacji Krzysztofa Zbaraskiego do Stambułu. Misja Krzysztofa Serebkowicza z 1623 roku, [w:] Region nadczarnomorski w polityce europejskiej, red. T. Ciesielski, E. Czapiewski, W. Kusznir, Odessa–Opole–Wrocław 2008; Goszczyński Artur, Nieszczęścia gorsze od wroga. Głód i niedostatki w armii Rzeczypospolitej podczas kampanii chocimskiej z 1621 r., „Wschodni Rocznik Humanistyczny”, 2021, t. 18, nr 3; Majewski Ryszard, Cecora rok 1620, Warszawa 1970; Podhorodecki Leszek, Raszba Noj, Wojna chocimska 1621 roku, Kraków 1979).

 

Artur Goszczyński
Autor jest adiunktem w Instytucie Historii UPH w Siedlcach
i specjalistą naukowym Fundacji im. Janusza Kurtyki