Parszywy jest to rok dla reprezentacji Polski. Wyniki złe, atmosfera jeszcze gorsza, a widoków na poprawę brak. W czwartek Biało-Czerwoni w podłym stylu i po dołującym meczu ograli Wyspy Owcze.

Oba gole strzelił Robert Lewandowski. Klasyka. Lewy załatwia zwycięstwo, trybuny wiwatują, a młody kibic opuszcza szczęśliwy murawę z koszulką idola. Jest dobrze!

Nie, nie jest. Lewandowski zagrał słabo, co żadnym zaskoczeniem nie jest, bo jest w kiepskiej formie. Na tyle złej, że nie jest w stanie pociągnąć drużyny do choćby znośnej gry. I teraz dopiero widać, co może nas czekać, kiedy już Lewy da sobie spokój. Ta drużyna nie ma charakteru.

Polacy nie skonstruowali ani jednej dobrej akcji w tym spotkaniu. O Zielińskim często mówi się, że znika na boisku. Zwykle jest to przesadzone, bo potrafi chociaż dwa-trzy razy na mecz błysnąć, ale wczoraj naprawdę go NIE BYŁO. Dalej: Kamiński i Skóraś to mocni kandydaci na podstawowych skrzydłowych reprezentacji przez najbliższą dekadę. A ja nie wiem, który był wczoraj gorszy. Milik oddał dwa strzały – i tyle.

Obrońcy nie mieli wczoraj dużo pracy (zwłaszcza w drugiej połowie), a więc również okazji do odkupienia cyrkowych popisów z Mołdawii. Szczęsny raz się musiał rzucić przed przerwą, a po niej już go nie widziałem. Grosik wszedł, ale tym razem bez momentów. No i Krychowiak… On nawet na tle sympatycznych chłopaków z Wysp Owczych wyglądał jak ściągnięty z emerytury. Po co było go wołać, panie Santos?

Właśnie, selekcjoner. Jest tu chyba tylko dlatego, że chce mu się jeszcze posmakować ostatniego wielkiego turnieju. Eliminacje to udręka, podczas której Portugalczyk nie ma zamiaru niczego w naszym sposobie gry zmieniać, ani niczego budować. Do tej pory – a prowadził drużynę w pięciu meczach – ani razu nie dał tej drużynie impulsu z ławki. Choćby wczoraj: w przerwie wszedł Wszołek, dowołany awaryjnie, a znajdujący się w świetnej formie Cash poprzestał na rozgrzewce. Może nie wiemy wszystkiego; może Wszołek (który też jest przecież „w gazie” na początku sezonu) na treningach rozstawiał wszystkich po kątach, a Casha selekcjoner oszczędza na Albanię. Wiemy jednak, że na boisku legionista dostosował się do „poziomu” kolegów.

Reprezentacja ma tym zgrupowaniem na nowo kupić naród. Nie tylko ze względu na zawód, który sprawiła w poprzednich miesiącach na boisku, ale także z uwagi na nieprzyjemną aurę wokół. Piłkarze do tej pory nie potrafią wyjaśnić afery premiowej, czy choćby obrać wspólnego w sprawie frontu. Działacze pozwalają szemranym prostakom „bujać się” blisko kadry. Trener odwala pańszczyznę. Meczem z Wyspami Owczymi nikogo nie kupili.

„Don’t get angry with me
I’m in a dеsperate state”*

– chcieliby pewnie powiedzieć piłkarze.

W niedzielę mecz z Albanią. Chciałbym po nim wywalić ten tekst do kosza.

*The Rolling Stones „Angry”