Skwer.

W ścianie kamienicy – kiosk – długo – ale już nie.
Szyld Orlenu – co to? – tutaj? – na pewno? Coś chyba nie tak.

Stoją na światłach – 1–2 zmiany to minimum przed 7:00. Skręcają całą ekipą (32) w Lipową.
Przeważnie stali klienci MPK Lublin.
Już końcówka – ostatni przystanek po drugiej stronie cmentarza.
Całą ekipą (32) jadą w kierunku Cmentarza na Lipowej.

Po lewej kamienice – po prawej kamienice.
Biura, urzędy, salon kosmetyczny, fryzjer – to wszystko całe, co jest.

Po lewej mijają szkołę – 9 – kiedyś podstawową (8 klas) – później pewnie podstawową i gimnazjum lub kombinacja tych dwóch – liceum nigdy – aktualnie nie wie.
Chodził tam moment. Gdy mieszkał przez chwilę na Chopina – po drugiej stronie w zasadzie katowni ub. Tam – pomiędzy blokami/kamienicami – między Chopina a Lipową – przedszkole – z dużym placem zabaw. Kiedyś to była perfidia – coście, skurwysyny, uczynili z tą Krainą – plac zabaw przedszkola służył za boisko – niezły trening – między huśtawkami, zjeżdżalniami, piaskownicami itd. – kiedyś – boisk nie było – a nawet te, co były, to znaczy dwie bramki sklecone z rurek metalowych, za nawierzchnię miały żwir, beton, smoła – zmieszane razem – a i tak nie można było – bo to teren szkoły. Skurwysyny. Dziś Orlik co krok – przy każdej szkole – i można wejść – piłka, kosz – dzięki Ci, Panie. Ty wiesz, że ja wierzę, że kiedyś dostaniesz za to Medal.

Szkoła jak szkoła. Nauki to tam nie było zbyt dużo – takie szkoły były.

Dziś jest pisarzem – prawda to? – a kiedyś w tej szkole podstawowej chodził na korki – bo nic a nic gramatyki, ortografii – pod koniec podstawówki też – lektury, wypracowania – później na szczęście w liceum mat.-fiz. – więc nie trzeba było.
Nie oskarża nikogo – cóż nauczyciele mieli począć w takiej szkole – 30-parę dzieci – przeważnie ze środowisk biednych – robotniczych – nie inteligenckich. Po prostu – były lekcje.

Do tej podstawówki chodził razem z Karnawałem – zwanym później Cyborgiem – aktualnie ksiądz zakonnik – bodajże Jezuita – wtedy zwany był Wroną – miał kumpla – i latali po całej szkole – machali rękami jak ptaki i wykrzykiwali na całe gardło – kra, kra, kra – kra, kra, kra. Później stało się, że byli w jednej klasie w liceum – mieszkał na Sądowej – w okolicach Urzędu Skarbowego – chociaż tam wszystko jest w okolicach Urzędu Skarbowego. Już chyba w liceum miał ksywę Cyborg – on wolał mówić Karnawał chyba – od początku już w ZHR – podobno jako pierwszy w klasie był z dziewczyną – jako pierwszy chyba prawko – wysoki, wysportowany w miarę, czar- nawy – nie pchał się nigdy na przysłowiowy afisz – raczej należał do grupy uczących się / inżynierów – niż do grupy artystów – a było ich kilku w klasie – coś chyba brzdąkał na gitarze – ale to z ZHR-u chyba raczej. Później pustka braku kontaktu – kontaktu ze znajomymi, kontaktu o nim – i
któregoś roku – Cyborg w Zakonie – już był Internet wtedy – wrzucił w Google – rzeczywiście – studia Biblijne w Rzymie, Izraelu, chyba też Paryżu – Jezuita bodajże – jakoś ich (po mundurach) nie rozpoznaje. Też bez Ojca chowany, jedyne dziecko swojej Mamy. Choć do dziś ma przed oczyma to jego bieganie po podstawówce z wymachiwaniem rękoma jak ptak – i krzyki na całą szkołę – kra, kra, kra.