Wysoki inteligent,
Towarzysz Edward Gierek,
Zasłużył sobie u mnie
Na mały opeerek.

Jak mi piszą koledzy
Z kraju – wiem o tym od nich –
W Katowicach, na zjeździe
Pisarzy Ziem Zachodnich,

Towarzysz Edward Gierek
Do polskich mistrzów pióra
Wygłosił zagajenie:
Czym jest literatura?

Czym nie jest? I czym być musi
Bez ideowych usterek?
Wielki znawca przedmiotu,
Towarzysz Edward Gierek,

Powiedział: „Towarzysze,
Literatura zawdy
Ma mówić prawdę. Całą
Prawdę i nic oprócz prawdy!”

Tak rzekł. Wszyscy na sali
Struchleli w pierwszej chwili.
Czy mikrofon niestrojny?
Czy może się muzyk myli?

Czy on już jest po stronie
Opozycyjnej klaki?
Czy on już syjonista?
Nie mylił się mówca taki.

Zawiesił głos niedbale,
Spojrzeniem objął salę.
„Całą prawdę! – powtórzył
Prowokująco – Ale

Co jest prawdą? – zapytał
Znieruchomiałych słuchaczy
Prawdą jest to, co Partia
Literaturze wyznaczy.

My czarne, to prawda czarna,
My białe, to prawda biała.
I to jej całe zadanie,
I jej ambicja cała.

Co z Moskwy w niedzielę wieczór
Zatelefonowano,
To w Warszawie jest prawdą
Od poniedziałku rano.

Co w Moskwie zdementują
We wtorek, to we środę
W Warszawie nie jest prawdą,
Taką macie wygodę.

Gdzie indziej literatura
Musi się trapić, biedzić,
Myszkować, węszyć, macać,
Szperać, szukać i śledzić,

Nim się prawdy dochrapie
I pozna ją, i polubi,
Dziesięć razy zabłądzi,
Krok zmyli, nogę zgubi

Na jałowych manowcach,
W bezproduktywnym znoju.
A u nas, w patriotycznym
Socjalistycznym ustroju,

Rozumiesz, jeden z drugim
Literacki kolego,
Jakie masz ułatwienie?
Przychodzisz do gotowego.

Piszcie prawdę! A prawdą
Jest to, co w Politbiurze
Partia, na rozkaz Moskwy,
Wskaże literaturze!”

Powtarzam, co rzekł ten Gierek,
Nie jak jakiś jasnowidz,
Ale okrężną drogą
Dostałem list z Katowic.

Piszą mi dwaj koledzy:
„My tu nie mamy sposobu –
Może pan temu Gierkowi
Odpowie za nas obu?”

Koledzy! Odkąd istnieje
Pojęcie literatury,
Towarzyszą mu takie
Gierki i takie bzdury.

To tu, to tam, od stuleci,
W nieustającym chórze
Tysiące takich Gierków
Grożą literaturze.

Tysiące takich Gierków,
Tysiące zuchwałych malców,
Próbują literaturze
Pióro wytrącić z palców,

Chwytają za dłoń piszącą,
To, wrzeszczą, nie jest twórcze!
To, krzyczą, niecenzuralne!
To wrogie! To światoburcze.

To nieortodoksyjne!
To antyfamilijne!
To rewizjonistyczne!
Szkodliwe! Niepartyjne!

Tysiące takich Gierków
Hau, hau, hau, gadu, gadu,
A potem po tych Gierkach,
Patrzcie no, ani śladu.

Byle wiatr na nich dmuchnie
I z piasku bicz ukręci
I biczem ich przegoni
W głuchą noc niepamięci.

Jeden Gierek i drugi,
Dziesiąty i piętnasty
Mrok nazwiska zadepce
I wypleni jak chwasty.

Ani wieści ni cieni,
Ani ech, ani szmerków
Nie zostanie na świecie
Z tych jednodniowych Gierków.

To jedno, co zostaje
W końcu z wszystkich stuleci
Kilka kartek papieru
Wiersz – jeden, drugi, trzeci –

Stronica – jedna i druga
A na nich błyska znienacka
Iskierką złotą – prawda
Nie żadna partyjniacka.

Nie „obowiązująca”,
Z nikim nie „uzgodniona”,
Nie lewa ani prawa,
Nie biała, nie czerwona.

Ale po drogich wiekach
Ciekawa to rzecz – tym trwalsza,
Tym bardziej wciąż aktualna,
Im kiedyś była zuchwalsza,

Po wiekach wszystko ziści,
Wszystko sprawi i wskóra.
W niej jednej – patrzcie tylko
Prawdziwa literatura.

Wracając do tego Gierka
Nie szukajmy z nim sprzeczki.
Nie przejmujmy się. To są
Gierki niewarte świeczki.