Na dziś zaplanowałem sobie wizytę w dwóch bankach i w ZUSie. Ale w nocy nie zmrużyłem oka a rano też się nie dało, bo zaczęły się lekcje i syn zażyczył sobie jajecznicę na śniadanie. Dzieciak lubi sobie podejść na pierwszej lekcji, na drugiej i trzeciej trochę pograć w Ligę z kumplami a na czwartej kimnąć. No, nie odmówię przecież dziecku. Byłem nawet w niezłej formie, ale jak wyszedłem na balkon i się zorientowałem, że usiłuję przypalić papierosa, którego jeszcze nawet nie wyjąłem z paczki, to powiedziałem: pas! – z ZUSem i bankami nie wygra się w takim stanie. Ani nawet nie się nie zremisuje…