Mówimy ciągle o braku czegoś. O jakimś swoistym niedostatku.


– A czegóż to nam tak naprawdę brak ? – I czego tak naprawdę żal ?

Może tych miejsc … tych przedmiotów … tych ludzi … – ale chyba najbardziej tego, nie dającego się przekupić czasu, który minął i
w którym ulokowany jest niepowtarzalny klimat tego do czego wracamy, za czym tęsknimy …

Z trzech wspomnianych bram najważniejsza jest chyba ta trzecia.

Ale przecież nie o Krakowską Bramę tu oczywiście chodzi.

To ta właśnie pierwsza brama na Złotej jest tą, z której dawno temu nie można było dostrzec jak bardzo wyprzedza nas czas.

– Bo przecież nikt już dziś nie prześladuje sąsiedzkich gołębi na Czechowie …

– Nikt już dziś nie ugania się za żelazną fajerką z kawałkiem drutu po Wieniawie …

– Bohdan jeszcze się ” trzyma ” …

Tylko tam … za kapucyńskim kościołem na Krakowskim Przedmieściu samotny Józef Czechowicz jakoś się tak dziwnie zasępił