Od momentu startu w pierwszym wyścigu upłynęły trzy lata. Był rok 1967. W międzyczasie przeniosłem się do szkoły w Lublinie i zmieniłem barwy klubowe na LZS Lubelskie. Zacząłem także startować w kategorii seniora. Nowy klub dawał możliwość startów w wyścigach ogólnopolskich o wyższej randze, z udziałem czołówki krajowej. 

Miałem możliwość poznać mistrzów Polski , startować z członkami kadry narodowej , uczestnikami Wyścigu Pokoju Ryszardem Szurkowskim, Janem Magierą , Stanisławem Szozdą czy mistrzem świata na torze Januszem Kierzkowskim. Często startowałem z zawodnikami klubów lubelskich Krzysztofem Stecem, Andrzejem Kitą.

Dobrze pamiętam start w kryterium ulicznym „ O Wielką Nagrodę Lublina”. Wyścig był rozgrywany na zamkniętej pętli wyznaczonej ulicami Aleje Racławickie, Sowińskiego, Nowotki z metą obok biblioteki akademickiej. Pętla miała długość trzech kilometrów. Obowiązywały inne zasady niż na szosie. Na linii mety na co piątym okrążeniu był lotny finisz, na którym walczono o punkty za zdobyte miejsca. Punktowane było pięć pierwszych miejsc. Wygrywał zdobywca największej łącznej ilości punktów. Zasady rozgrywania wyścigu jakby przeniesione z torów kolarskich. Premiowało to oczywiście kolarzy specjalizujących się w jezdzie na torze. W Polsce było tylko kilka torów kolarskich głownie w dużych miastach. Stąd pojawienie się na starcie członków torowej kadry narodowej obok czołówki szosowców wzbudziło zrozumiałe zainteresowanie. Z zawodników lubelskich nikt jeszcze na torze nie jeździł.

Poprzedniego dnia dostałem z klubu nowy rower Jaguar, nie miałem nawet okazji aby go przetestować. Pamiętam tylko, że był zielony i mocno niklowany. Nie było czasu aby zmienić hamulce produkcji krajowej na MAFAC. Miało to jak się później okazało konsekwencje podczas jazdy ulicznej o dużej ilości zakrętów i częstej potrzebie hamowania.

Na starcie stanęli kadrowicze Jankowski, Tłokiński, Rubin oraz późniejszy mistrz świata Janusz Kierzkowski . Z czołówki szosowców był Tadeusz Zadrożny , Wincenty Tarnachowicz, Jerzy Witeska oraz Eugeniusz Pudło. Zaraz po starcie rozpadał się deszcz, który lał do końca wyścigu. Zacięta walka trwała od pierwszego okrążenia do samej mety. Główne role grali w niej Kierzkowski, Zadrożny oraz Pudło biorąc udział w ucieczkach i walcząc o czołowe lokaty na finiszach. Mnie niespodziewanie przypadła walka o wygrywanie z peletonu z resztą torowców. Dużą rolę odegrały tu niedopasowane hamulce w rowerze, które na zakrętach w deszczu straszliwie piszczały i szarpały. Przez ten pisk hamulców, jak opowiadali później, znajomi zawsze wiedzieli w której grupie jestem. Defekt ten spowodował, że przestałem używać hamulców biorąc zakręty na pełnej szybkości co skutkowało tym, że z zakrętu wyjeżdżałem pierwszy i do kreski finiszu nie dawałem się przeważnie dopędzić. Dużą dawkę adrenaliny dawał też doping lubelskich kibiców , których mimo deszczu zgromadziło się około piętnastu tysięcy, w tym moi koledzy i koleżanki ze szkoły.

 

Bohaterem wyścigu dla lubelskich kibiców był Gienio Pudło ze Startu Lublin, który niespodziewanie zaczął walczyć z krajową czołówką o zwycięstwo na kolejnych finiszach. Niestety przegapił moment ucieczki Zadrożnego i Kierzkowskiego co dało w efekcie końcowe zwycięstwo przyszłemu mistrzowi świata na jeden kilometr Januszowi Kierzkowskiemu.

Po zliczeniu wszystkich zdobytych punków okazało się, że zająłem czwarte miejsce wyprzedzając pozostałych kadrowiczów torowców.

Dumny z siebie, po dekoracji najlepszych w kryterium, udałem się wraz kolegami na zasłużony obiad w restauracji Wisła przy parku Saskim.

Wyścig ten uświadomił mi jak ważną rolę odgrywa dla sportowca trener choćby pod względem właściwego ustawienia taktyki w czasie wyścigu. Na wszystkich zakrętach stali trenerzy z dużych klubów, którzy wykrzykiwali swoim zawodnikom stosowne informacje. Zawodnicy z małych miejscowości mogą liczyć tylko na siebie. Trzeba być naprawdę mocnym aby samemu osiągnąć sukces.

Ja nie miałam trenera, poza zgrupowaniami Terenowej Grupy Specjalistycznej. Korzystałem głównie z podpowiedzi i rad starszych kolegów np. Mariana Furtaka. Dlatego też doceniam osiągnięcia kolegów sportowców z miejscowości takich jak Radzyń, pozbawionych przeważnie specjalistycznej opieki . Obecnie częściowo szanse wyrównuje Internet skąd można zaczerpnąć wiele potrzebnych informacji.