„Szarzyzna, czyli Szary i polszczyzna”, cz. XIV.

T

T jak tata Teodor. T- litera, która wskazuje. Na co? Na to. Na tamto. A tam? Tam stoi ten typ. Na tego też T wskazuje. Trochę przynajmniej. Trudno. Korzystam z T, gdy nie wiem co powiedzieć. Mówię wtedy coś takiego: ten tego. Coś w tym typie. Tym podobne. To, co teraz powiem, to trochę tajemnicze. To tragiczne. Treści traumatyczne. Toteż tłumię trochę ten temat. Tytuł – „Tren”.

U

U – w tej literce zamyka się całe nasze życie. Urodził się. Umarł. To nasza anatomia: uszy, usta, umysł. U to też pierwsza litera nazwy uczelni, na której się uczyłem. UMCS. Uniwersytet Marii – Curie Skłodowskiej w Lublinie. Umyka wiedza. Utrwalać ją trzeba. Uczę się ostatnio ustawicznie języka angielskiego. Używam go do upamiętniania utraconej poezji. Na własny użytek tłumaczyłem niedawno tekst Roberta Burnsa, szkockiego poety okresu romantyzmu. Jego wiersz z roku 1786, noszący w oryginale tytuł „A Bard`s Epitaph” uzyskał w moim wolnym tłumaczeniu tytuł – „Umarłemu poecie. Epitafium”.

V

V  to kolejna litera łacińskiego alfabetu, która kojarzy mi się właśnie z łacińskimi sentencjami: veni, vidi, vici. Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem, a vigilandum est semper, czyli czuwać trzeba zawsze.

Pierwodruki i przedruki, Radom 2010.