„Szarzyzna, czyli Szary i polszczyzna” cz. X.

G

Litera G jako dziesiąta litera alfabetu, wyznacza według mnie relacje czasowo – przestrzenne. G to przecież skrót słowa godzina. G pomaga mi marzyć: gdy… będę sławny, albo gdybym… na przykład był bogaty; podróżować: gdzieś, gdziekolwiek i komunikować się, ot choćby i gadać głupstwa.

Ale G  potrafi też być poważne, gdy w granatowym garniturze stoję nad grobem w głuchej ciszy, a nad mą głową gołębie.

H

H – ta litera jest dla mnie jedną z najśmieszniejszych liter polskiego alfabetu. Kojarzy mi się z humorem, z hałasem. He, He, He – śmieję się często. Ale H nasuwa mi także pewne skojarzenia ze sztuką i to zarówno tą wysoką, jak i tą niższych lotów.

W wypadku sztuki niskich lotów, jeśli w ogóle, można mówić o jakiejkolwiek sztuce, litera H kojarzy mi się z wulgaryzmem, zaczynającym się na tę właśnie literę, gdy się go napisze z błędem ortograficznym, malowanym sprayem na murach naszego miasta. Gdy zaś chodzi o sztukę wysoką – H to także haiku – gatunek poezji orientalnej powstały w XVII wieku, czyli krótka strofa wierszowana o ściśle przestrzeganej liczbie sylab 5/7/5 w trzech wersach.

I

I – to litera nominalizacji. I to przecież imię i incipit w wierszu, który nie ma tytułu.  I…. jeszcze coś, bo  to także spójnik, który łączy, scala, dodaje. Zatem I to także sam pomysł na tekst, czyli idea, a od idei już tylko krok do idealizmu. 
           Kiedyś ktoś po wieczorze autorskim zapytał mnie, czy jestem idealistą?  Tak, jestem idealistą, ale paradoksalnie twardo stąpającym po ziemi.

Pierwodruki i przedruki, Radom 2010.