„Żyje się tak, jak się śni – w pojedynkę.”
Joseph Conrad „Jądro ciemności”

* * *

W majowe i czerwcowe wieczory ciągnęło mnie w okolice przypałacowych stawów. Tam, gdzie najlepiej było słychać żabie koncerty. Od czasu do czasu włączał się w ten chór słowik ze swoją solówką.

Łaziłem też po placu zabaw na osiedlu. Ciągle stały tam jeszcze resztki pomalowanych łuszczącą się olejną farbą huśtawek, drabinek i zjeżdżalni z czasów dzieciństwa. Leżał sobie spokojnie powykrzywiany, przesiąknięty potem i krwią ze zdartych kolan – jak święta matka ziemia – asfalt boiska. Nowy tutaj był tylko tak zwany skatepark z pasującymi do niego jak kwiatek do kożucha – bo pięść do nosa jednak pasuje, oj, pasuje jak najbardziej – łacińskimi zawołaniami herbowymi „PARATA SEMPER CORNUA” i „SCUTUM OPPONEBAT SCUTIS”…

* * *

Zastanawiał się ciągle, jak to jest ze zwierzętami, z ptakami. One bez żadnego problemu mogły przekraczać niedostępną dla niego linię granic miasta, wychodziły lub wylatywały z niego i swobodnie wracały. Zachodził w głowę, o co tu mogło chodzić…

Coraz więcej z nich obierało miasto za swoje stałe lokum, bo w czym mogły im przeszkadzać nieżywe samochody i jeden jedyny człowiek…? Lisy, kuny, zające, sarny czy dziki – to była codzienność. Ale widywał też majestatycznego jelenia z wielkim porożem i o dziwnym szarosrebrnym umaszczeniu oraz ogromnego brodatego łosia.

* * *

Przystanek Alaska”… Łazi po ulicach jakby był w Cicely…

* * *

Czego brakowało mu najbardziej? No, było trochę tego… Na przykład śmiechu. Nikogo, kto rzuciłby fajnym sytuacyjnym żarcikiem. Zostawały filmy i zakamarki pamięci.

* * *

Jak kiedyś powiedział bodajże Radosław Piwowarski: „Najpiękniejsze, co mnie czeka, to wspomnienia…”

* * *

Chaplin to przede wszystkim „The Kid” i „City Lights”. Śmiech i wzruszenie wymieszane w idealnych proporcjach. Bieda i dobro – niby słabe, a absolutnie triumfujące. Jak na tamte czasy absolutna precyzja i perfekcja w realizacji. Konsekwentnie wymyślona postać Włóczęgi i te niewyczerpane rezerwuary pomysłów na gagi!

Chaplin to był też niesłychanie sprawnym fizycznie mistrzem pantomimy i całkiem niezłym kompozytorem. Sporo tego jak na jednego małego człowieczka…

* * *

Brakowało rozmów, dyskusji, sporów, kłótni nawet – choćby o pierduły. Gadał do konia, do psa. A chłopaki kiwali łbami i odpowiadali po swojemu: tak tak, nie nie.

CDN…

zdj.: Tomasz Młynarczyk