-Po wyjściu z Warszawy zaproponowałem panom generałom, żeby pójść do Wielkopolski, które ogarnięte było powstaniem i tam chciałem przezimować. Zakładałem, że kiedy Francuzi wejdą do środka Rzeszy Niemieckiej, to ruszymy im na spotkanie, albo też poczekamy, aż oni wejdą do Wielkopolski.

Niestety, oprócz generała Dąbrowskiego nikt mnie nie poparł, a generał Madaliński, który najbardziej oponował, kilka dni później opuścił potajemnie swoją brygadę kawalerii, zabierając ze sobą kilka tysięcy złotych z powstańczej kasy.

-Kto by powiedział, że generał Madaliński okryje się taką niesławą – rzekł smutnym głosem Michał.

-Ruszyłem więc z wojskiem na Radom, bo tam były magazyny z żywnością, ale przed Nowym Miastem dowiedziałem się, że do Radomia wkroczyli Austriacy.

-A myśmy im kiedyś ratowali Wiedeń.

-Idąc na południe ścigali nas Ruscy. Od lewej strony zbliżali się Austriacy, a od zachodu podchodzili nas Prusacy. Wtedy generał Dąbrowski zaproponował śmiały plan, aby ruszyć na Śląsk, a później przez Saksonię i Bawarię przebić się do Francji.

-Dobry plan. Ja bym zaryzykował – oznajmił Michał i niecierpliwie czekał na odpowiedź Wawrzeckiego.

-Tylko, że morale w wojsku całkiem upadło, a dezercja była tak duża, że w ciągu kilku dni z dwunastu tysięcy żołnierzy, którzy wyruszyli spod Warszawy, została mi połowa. Gdy doszliśmy pod Radoszyce wiedziałem, że to już koniec. Żeby ratować tych, którzy zostali przy mnie, musiałem kapitulować. – Po tych słowach Michał dostrzegł łzy w oczach Wawrzeckiego, który odwrócił się i dopiero po dłuższej chwili spojrzał na niego i mówił dalej. – Miałem do wyboru kapitulację przed Ruskimi albo przed Prusakami? Tym ostatnim nigdy nie ufałem i uznałem, że skoro muszę się podać, to poddam się tym, z którymi zaczęliśmy wojnę. 18 listopada rozdałem żołnierzom wszystkie pieniądze, jakie były w kasie powstańczej i pod konwojem ruskiej kawalerii ruszyłem z czterema generałami, którzy wytrwali do końca, w stronę Warszawy. Tam przyjął nas generał Suworow, który kazał nam przedstawić się z nazwiska. Powiedział mi, że przydałbym się w ruskiej armii.

-A pan naczelnik co na to? – zapytał zaciekawiony pułkownik.

-Odpowiedziałem mu, że nigdy nie wstąpię do armii, która wymordowała ludność bezbronnej Pragi.

-Odważnie, panie naczelniku.

-Wtedy ten diabeł, Suworow, powiedział mi, że dwieście lat temu Polacy zrobili to samo w Moskwie.

-A to bydle! – zdenerwował się Michał.

-Później Suworow dał nam do podpisania rewersy, że nigdy nie będziemy walczyć
przeciwko Rosji. Zaapelowałem wtedy do generałów, żeby je podpisali, bo nie ma sensu, aby szli do więzienia. Powiedziałem im, że powinni jechać do Francji i tam tworzyć nowe wojsko polskie. Tym razem wszyscy generałowie mnie posłuchali i podpisali rewers.

-A pan, panie naczelniku?

-Jakże mógłbym podpisać taki rewers, skoro naród wybrał mnie na naczelnika insurekcji. – W tym momencie Michał wstał z krzesła i skłonił się głęboko przed Wawrzeckim. – Powiem ci jeszcze panie pułkowniku, że podrażniłem się trochę z tym diabłem, Suworowem. Kiedy odmówiłem podpisania rewersu, zaczął najpierw przeklinać po rusku, a później mnie straszyć. Wtedy mu powiedziałem, że mogę podpisać rewers, ale jeśli zostanie uwolniony naczelnik Kościuszko. – Po tych słowach Wawrzecki uśmiechnął się i dokończył wypowiedź. – Wtedy tamten tak się zaczerwienił na twarzy, że myślałem, że się zaraz zapali – i razem z Michałem zaczęli się śmiać.

-Nie myślałem, że będę na wigilii w tak doborowym towarzystwie – rzekł z uśmiechem Michał.

-Ja też panie pułkowniku. Powiem jeszcze waszmości, że pod Radoszycami poznałem bliżej majora Józefa Wybickiego i ten podniósł mnie mocno na duchu. Pamiętam te jego słowa, że „Jeszcze Polska nie umarła, póki my żyjemy”.

-Mądry człowiek z tego Wybickiego – dodał Michał i w tym samym momencie usłyszał skrzypienie otwieranych drzwi. Zaraz też ukazał się strażnik rosyjski trzymający w rękach karabin.

-Kosakoski! Idiom. – Michał powstał powoli z krzesła i smutno popatrzył na Wawrzeckiego. Ten zaś zerwał się ze swojego krzesła i zbliżywszy się do Michała objął go z całych sił. Stali tak w uścisku przez chwilę, gdy znowu usłyszeli rozkaz strażnika – „Idiom”.

-Już idę, carski capie – odrzekł Michał i po raz ostatni spojrzał na drugiego naczelnika insurekcji. Ten zaś przypomniał sobie o wigilii i zaczął głośno śpiewać

.-„Bóg się rodzi, moc truchleje, Pan niebiosów obdarzony”! – Słysząc to Michał odwrócił się na chwilę i uśmiechając się do naczelnika dołączył ze śpiewem.

-„Ogień krzepnie, blask ciemnieje, ma granicę Nieskończony”. – Po chwili obaj Polacy, ku zdumieniu strażnika, wspólnie kończyli pierwszą zwrotkę kolędy. – „Wzgardzony okryty chwałą, śmiertelny Król nad wiekami, a słowo ciałem się stało i mieszkało między nami”.

-Idiom, idiom – ponaglił strażnik i wtedy Michał opuścił celę naczelnika Wawrzeckiego. Po wyjściu na korytarz nie zaniechał jednak kolędy i idąc za drugim strażnikiem śpiewał dalej.

-„Podnieś rękę, Boże Dziecię, błogosław ojczyznę miłą. W dobrych radach, w dobrym bycie, wspieraj jej siłę swą siłą. Dom nasz i majętność całą i wszystkie wioski z miastami, a słowo się stało i mieszkało między nami”. – Po zakończeniu kolędy zaczął nucić jej melodię i idąc między strażnikami doszedł do swej celi, w której uprzątnięto gruz i przetarto stół oraz łóżko.