Ciąg dalszy rozdziału XIII, w którym Azeja zostaje ochrzczona, i co z tego wynika.
-Wszystkie nasze dzienne sprawy, przyjm litośnie Boże prawy, a gdy będziem za sypiali, niech Cię nawet sen nasz chwali…
-Wystarczy. To bardzo dobrze, że potrafisz czytać.
-Ostatnio czytałam mojej mamie, jako że ona nie potrafi czytać, twoją panie komedię „Pleban”.
-Czytałaś mojego „Plebana”? – zapytał wyraźnie zaskoczony Józef.
-Michał mi go pożyczył przed świętami.
-To powiedz mi szczerze, ale tak szczerze. Podobała ci się moja komedia?
-Jest zabawna, tylko to zakończenie jest trochę smutne.
-Takie smutne to nie jest. Nie przesadzajmy może – zaakcentował na koniec Józef.
-Nie chciałam cię panie urazić – wtrąciła Azeja.
-Nie uraziłaś mnie pani i cieszy mnie to, że przeczytałaś moją komedię – oznajmił Józef i uśmiechnął się do Azei. – Oprócz ciebie nikt mi nie mówił, że zakończenie jest smutne.
-Bo pewnie nikt nie doczytał do końca – zażartował Michał.
-To możliwe. Ale kłamać w żywe oczy biskupowi to grzech. – Po tych słowach do ołtarza zbliżył się kościelny, który przyniósł duże naczynie napełnione wodą święconą. – Nie przesadziłeś Gerwazy z tą wodą?
-Jak małe dziecko to mało wody, ale jak to dorosła panna, to pomyślałem, że wody powinno być więcej.
-Przynieś Gerwazy małą chrzcielnicę, a to naczynie zabierz.
-Już się robi – oznajmił kościelny i pospiesznie spełnił polecenie Józefa.
-Jakie sobie wybrałaś pani imiona?
-Maria Azeja.
-Ale Azeja to nie jest katolickie imię!
-Król Jagiełło przybrał sobie katolickie imię Władysław, ale jako drugiego używał pogańskiego imienia Jagiełło – wtrącił się Michał.
-Dobrze, niech tak będzie – stwierdził Józef, a następnie wziął od kościelnego naczynie do chrztu. – Uklęknij pani – polecił Józef, a wówczas Azeja spełniła jego polecenie. – Mario Azejo! Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. – Następnie zaś polał głowę Azeji wodą święconą i uczynił nad nią znak krzyża świętego. – Teraz możesz wstać.
-To wszystko? – zapytała niepewnie Azeja.
-Na dzisiaj tak. Następnym razem będziesz musiała się wyspowiadać i wtedy dopiero przyjmiesz komunię świętą.
-Załatwimy to jutro – odparł Michał.
-Po chrzcie należy się pomodlić w samotności. Przynajmniej przez chwilę.
-Odmówię wszystkie modlitwy jakie znam – oznajmiła Azeja i uklęknęła przed ołtarzem, aby się pomodlić. – Pozwól Michale na chwilę, bo chciałbym z tobą porozmawiać na osobności. Chodźmy do zakrystii – i wskazał Michałowi wejście do pomieszczenia. Gdy byli już w środku, Józef ponownie zabrał głos. – Ona teraz nie będzie miała życia w Niemieży. Myślę, że skoro namówiłeś ją do przyjęcia katolicyzmu, to może przyjąłbyś ją na służbę we dworze w Janowie.
-Nie mogę stryju.
-Boisz się pokusy! – zażartował Józef.
-Już dawno mnie skusiła.
-Pamiętaj, że to grzech i uważaj, żebyś nie zmajstrował jej bękarta, bo szkoda dziewczyny. – Słowa te jednak rozbawiły Michała, który słuchał dalszej wypowiedzi stryja. – To nie jest śmieszne! Ty nawet nie wiesz ile jest młodych matek, które wyrzucają na bruk razem z dzieckiem. Tu w Wilnie w przytułku, cały czas brakuje wolnych miejsc.
-Radzisz mi stryju, żebym zabrał Azeję do Janowa! Tak też zrobię.
-To dobrze. Myślę, że będzie z niej dobra służąca.
-Tylko, że ona w Janowie nie będzie służącą – zażartował Michał.
-To kim ona będzie. Twoją kucharką?
-Azeja dobrze gotuje, ale kucharką też nie będzie.
-No to kim będzie? – zapytał Józef i po chwili sam sobie odpowiedział. – Ty chyba nie myślisz się z nią żenić?
-Azeja po to przyjęła chrzest, żebym mógł ją poślubić.
-Michale! Bój się Boga. Chcesz poślubić Tatarkę?
-To szlachcianka, a od dziś katoliczka.
-Tego nie możesz zrobić. Zabraniam ci! – zdenerwował się Józef.
-Nikt mi nie zabroni. Ale rozumiem stryju, że nie udzielisz nam ślubu?
-Nigdy wam nie udzielę ślubu i zrobię wszystko, żeby nikt wam takiego ślubu nie udzielił.
-Na szczęście księży w Polsce nie brakuje – zdenerwował się Michał. – I tak sobie myślę, że poproszę o pomoc króla. Myślę, że mi pomoże w tym, żeby ślubu udzielił nam jego brat.
-Chcesz, żeby prymas udzielił wam ślubu?
-Skoro papież czasami udziela ślubu, to prymas też może udzielić ślubu posłowi.
-Co się z tobą stało. Co ona ci zdała. Pewnie rzuciła na ciebie jakiś urok – powtarzał nerwowo Józef. – Trzeba nad tobą odprawić egzorcyzmy i wtedy się ockniesz.
-Myślałem, że mogę na ciebie liczyć stryju?
-Możesz, ale nie w tej sprawie.
-Mam pomysł – rzekł Michał i głęboko nabrał powietrza.
-Mów – wtrącił się Józef i czekał niecierpliwie na to co powie Michał.
-Powiedziałem ci stryju o wszystkim, a ty zrobisz co zechcesz. Mam nadzieję, że jednak przemyślisz to wszystko i zmienisz zdanie.
-W tej sprawie zdania nie zmienię.
-Poczekamy z Azeją do października. Wtedy skończy się kadencja sejmu i weźmiemy ślub. A po ślubie zamieszkamy w Janowie.
-Chcesz zamieszkać z nią w Janowie. W naszym rodowym gnieździe chcesz mieszkać z Tatarką?
-Dokładnie tak. Będę z nią tam mieszkał.
-I pewnie będziesz z nią płodził dzieci.
-Tak i będę ich miał więcej niż was było stryju – rzekł prześmiewczo Michał.
-Nie pozwolę ci z nią tam zamieszkać.
-Mój ojciec spłacił was obu i nie macie żadnych praw do Janowa.
-Nie będę się z tobą kłócił w katedrze. Mam nadzieję, że się opamiętasz i ją zostawisz.
-A ja mam nadzieję stryju, że też się opamiętasz i udzielisz nam ślubu.
-Ślubu wam nie udzielę.
-Trudno. Zatem żegnam stryju.
-Z Bogiem Michale – rzekł Józef i patrzył na oddalającego się bratanka, który pospiesznie opuścił zakrystię. Następnie Michał zbliżył się do Azeji i ukrywając zdenerwowanie, wesoło przemówił.
-Nie uwierzysz Azejo, jakie stryj postawił wymagania.
-Nie chce nam udzielić ślubu?
-Chce, ale dopiero wtedy, gdy zakończą się obrady sejmu – skłamał Michał.
-A to dlaczego?
-Uważa, że małżonkowie powinni po ślubie nacieszyć się sobą, a nie żyć w rozłące. – Następnie Michał sięgnął do kieszeni kontusza i wyciągnął z zawiniątka złoty pierścionek. –Mam nadziejże, że nie będzie za mały – i po tych słowach założył go na palec Azeji.
-Ale ładny – rzekła Azeja, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Dziękuję – rzekła ze wzruszeniem i pocałowała Michała w usta.
-Pan Bóg mi świadkiem, że nie chcę innej tylko ciebie.
-Ja też modliłam się o to, żebyś był mój.
-Będę. A teraz jedziemy na kolację, bo na pewno zgłodniałaś.
-A twojego stryja nie będzie? – zapytała Azeja.
-Powiedział, że nie chce nam przeszkadzać i trzeba być mu za to wdzięcznym – skłamał raz jeszcze Michał. Następnie podał dłoń Azeji i powoli prowadził ją do wyjścia z katedry.
ciąg dalszy za tydzień