-Podpuchnięte oczy to jedno, ale jesteś troszkę bladziutka – ciągnął dalej Jan. – Tak się zastanawiam, bo wiem z praktyki lekarskiej, że takie objawy są czasami wynikiem złej pracy nerek.
-Stryjku, ty chyba chcesz popsuć to przyjęcie – zdenerwował się Michał.
-Ja po prostu troszczę się o Asię, w końcu to twoja przyszła żona.
-Naprawdę, to widać po mnie?
-Je jestem chirurgiem, nie zaś urologiem, ale lepiej się upewnić – odparł Jan.
-Stryjek lepiej niech się sam przebada, bo Asia jest zdrowa – zdenerwował się Michał na dobre.
-Misiu, twój stryjek ma rację, bo ja w dzieciństwie miałam problemy z nerkami, zwłaszcza z tą lewą – rzekła przygnębiona. – Myślałam, że mam to za sobą, bo od liceum nie miałam z nerkami żadnych problemów.
-A stryjek to co, myśli stryjek, że nie ma podpuchniętych oczu. Zresztą stryjek też jest blady, chyba że jest po kielichu.
-Przesadzasz Misiu – włączyła się Asia.
-To nie ja przesadzam, tylko stryjek – upierał się Michał.
-Skończmy ten temat – zaczął Adam – zrobicie jak zechcecie, ale uważam, że Jasiu ma rację. A ty Michałku nie powinieneś bagatelizować sprawy, bo tu chodzi o zdrowie twojej przyszłej żony.
-Wymyślacie coś, byle tylko ślub odwlec – wtrącił Michał.
-Nie ośmieszaj się Michałku – zaczął Stanisław – czy my mówimy coś o waszym ślubie? – Tu uśmiechnął się przez chwilę i dodał. – Chce ci przypomnieć, że do ślubu zostało dwa miesiące, a jeszcze nie mamy zaproszeń.
-W tym tygodniu pójdziemy je kupić – włączyła się Asia.
-Ślub nie zając, nie ucieknie, a jeśli chodzi o zdrowie, to liczy się każdy dzień – rzekł Jan.
-Ma pan rację, tym bardziej, że ostatnio czuję się nie najlepiej.
-To przesilenie wiosenne Asiu – uspokajał ją Michał.
-Żeby nie mieć wątpliwości, to w przyszłym tygodniu zrobię sobie badania w przychodni.
-W tej waszej przychodni akademickiej to mają jeszcze aparaturę z czasów Gierka – zakpił Jan. – U nas w szpitalu wojskowym mamy najlepszy sprzęt w całym mieście.
-A mogłabym zrobić badania w pańskim szpitalu?
-To jeszcze nie jest mój szpital, ale może kiedyś będę współwłaścicielem – zażartował Jan. – Przyjdź z Michałem do mnie pojutrze, to załatwię ci te badania.
-Będę panu wdzięczna.
-Ktoś musi zadbać o ciebie. Wprawdzie twój narzeczony wszystko ignoruje, ale na szczęście ma on stryja lekarza – zaakcentował Jan.
-Dziękuję, to o której we wtorek?
-Będziecie wychodzili, to się umówimy.
-Idziemy stryju do teatru, bo Asia dostała darmowe bilety – oznajmił Michał.
-To już wychodzicie? – zapytał Stanisław. – A tak nam się fajnie rozmawiało.
-Jeszcze będzie nie jedna okazja – rzekła Asia i powstała z miejsca, a za nią Michał. Zaraz też zakładali kurtki, gdy nagle Asia przypomniała sobie o jednej rzeczy.
-A nie chcieli by panowie biletów na przyszłą sobotę do teatru. Będę miała trzy darmowe bilety?
-Ja niestety będę w przyszły weekend na konferencji – wymawiał się Adam.
-Ja z kolei mam szkolenie prokuratorów w Warszawie – zaczął wymyślać Stanisław.
-A ja z kolei mogę mieć ostry dyżur, bo są derby Lublina – odparł Jan.
-Szkoda, dam je komuś innemu.
-To może pani ciociom? – wtrącił Adam.
-Ciociom? – zdziwiła się Asia.
-Tym ciociom, o których mówiłaś, że są podobno dziewicami – przypomniał Stanisław.
-Dam swoim koleżankom. Dziękuję za miłe przyjęcie – zwróciła się do Stanisława, a następnie spojrzała na Adama. – To o której się umawiamy?
-Powiedzmy, że o dziesiątej.
-Dobrze – odparła Asia. – Do widzenia.
-Cześć stryjkowie, tylko się za bardzo nie spijcie – zażartował Michał i wyszli z mieszkania. Zaraz też bracia Kochańscy zasiedli za stołem i napełniwszy na nowo kielichy, zaczęli komentować.
-Chyba uwierzyła, że ma tę dolegliwość – rzekł Jan.
-Ale czy ten twój kolega zgodzi się na takie fałszerstwo?
-Zgodzi się Adasiu, bo nie ma wyjścia. Kiedyś przyłapałem go na figlach z pielęgniarką i wmówiłem mu, że zrobiłem im podczas figlowania zdjęcie.
-A jeśli to się wyda? – zaniepokoił się Stanisław.
-Nawet, gdyby Stasiu tak się stało, to zawsze można zwalić na wadliwy sprzęt medyczny albo na przypadkowe zamienienie wyników badań – uspokajał ich Jan.
-Do trzech razy sztuka – rzekł Adam.
-Tym razem się uda, bo musi się udać – stwierdził Jan.
-Przyznam się, że nawet fajna dziewczyna, ale zdenerwowała mnie tym, że nie chce przyjąć nazwiska Kochańska – oznajmił Stanisław.
-Gdyby nazywała się Pupecka, a nie Białecka, to wtedy by się zgodziła – zakpił Jan.
-I niech sobie zostaje przy swoim nazwisku. Zresztą, nie będzie miała innej możliwości, bo ślubu nie będzie – rzekł stanowczo Adam.
W tym momencie bracia Kochańscy stuknęli się kielichami i wypili za zdrowie Stanisława.