Godzinę później wileńscy Franciszkanie spożywali śniadanie w swoim refektarzu. Wszystkim udzielił się dobry nastrój spowodowany ozdrowieniem brata Michała. Ten zaś szybko wracał do zdrowia i ku radości ojca poprosił o dokładkę jedzenia i picia.


-Czcigodny przeorze – zaczął brat Andrzej – skoro nasz brat Michał tak cudownie ozdrowiał to może byśmy przy tej okazji poświętowali.

-Co masz na myśli, bracie Andrzeju? – zapytał przewrotnie przeor.

-Może byśmy zjedli po śniadaniu coś dobrego?

-Czyżby to, co teraz spożywamy nie było dobre? – zapytał ponownie przeor, chcąc podroczyć się z podległym mu zakonnikiem.

-Śniadanie było dobre, ale gdyby jeszcze był dobry deser – dodał z uśmiechem na ustach.

-Bracie Andrzeju! A odkąd to deser jest po śniadaniu?

-Prawda, bo deser jest zawsze po obiedzie.

-Grzech obżarstwa przemawia przez brata Andrzeja. – Słowa brata Franciszka mocno zawstydziły brata Andrzeja, który cicho odparł.

-Słodkości, zawsze były dla mnie dużą pokusą. – Wyznanie to rozbawiło wszystkich zakonników, na czele z przeorem. Ten po chwili przywołał się do porządku i ku zaskoczeniu wszystkich oznajmił.

-Bracie Andrzeju. Wiem dobrze z jakim poświęceniem czuwałeś przy bracie Michale, który dziś nam tak cudownie ozdrowiał za sprawą Matki Przenajświętszej Ostrobramskiej. Już dawno tak się nie ucieszyłem, jak dziś rano – i tu spojrzał na Michała – a skoro tak, to idź bracie Andrzeju do naszej klasztornej spiżarni i przynieś nam coś dobrego. – Słowa te zupełnie zaskoczyły zakonnika, który od razu się uśmiechnął.

-Czcigodny przeorze, czy to może być to, co ja najbardziej lubię?

-Zdajemy się na ciebie, bracie Andrzeju.

-Chwalmy Pana – oznajmił zakonnik i pospiesznie opuścił klasztorny refektarz. Tuż po jego wyjściu drzwi ponownie się otworzyły i oczom zakonników ukazał się biskup inflancki Józef Kossakowski. Na jego widok przeor zerwał się z miejsca i przywitał się z ordynariuszem.

-Skoro trafiłem na śniadanie, to chętnie posilę się z wami – oznajmił biskup i skierował się do stołu. – Mam nadzieję, że mogę zająć twoje miejsce, przeorze?

-Wprawdzie moje krzesło nie jest tak wygodne, jak fotel biskupi, ale chętni ustąpię i zasiądę na ławie obok braci. – Następnie przeor usiadł na ławie obok Michała, stawiając na stole swoje naczynia.

-Nie przeszkadzajcie sobie czcigodni bracia, ale muszę wam ogłosić jedną nowinę. – Tu zakonnicy spojrzeli na biskupa i zastanawiali się co też usłyszą za chwilę. – Nasz biskup wileński, ksiądz Massalski, ciężko choruje, a gdy już przeniesie się do królestwa niebieskiego, to ja zostanę nowym biskupem wileńskim.

-Miejmy nadzieję, że biskup Massalski wyzdrowieje, tak samo jak dziś nam wyzdrowiał brat Michał – włączył się brat Antoni.

-Niech wyzdrowieje. Ja zaczekam – zażartował Józef Kossakowski. Następnie uśmiechnął się do swego brata i oznajmił. – Muszę ci też powiedzieć, że nasz brat Szymon został mianowany hetmanem wielkim litewskim.

-Szymon już nie jest moim bratem! – Tu Antoni spojrzał na syna i zażartował. – Dobrze Michaszku, że nie masz braci, bo nie musisz się za nich wstydzić.

-Braciszku, to ty się za mnie wstydzisz? – zapytał zaskoczony Józef i z trudem przełknął chleb, który przed chwilą ugryzł.

-Dostaliście od tej pruskiej ladacznicy urzędy, boście przeprowadzili drugi rozbiór Rzeczypospolitej.

-Bracie Antoni! Nie godzi się tak zakonnikowi mówić o kobiecie – upomniał go przeor.

-To powiem inaczej. Mordujecie ojczyznę za srebrniki tej pruskiej cholery.

-Bracie Antoni! To też nie przystoi zakonnikowi. Są przecież inne słowa – uspokajał go przeor.

-Nasi świętej pamięci rodzice przewracają się w grobie widząc, jak pomagacie Ruskom i Prusakom w drugim rozbiorze Polski.

-Braciszku! Prusacy zabrali tylko Wielkopolskę, no i Gdańsk. A Rosja wzięła głównie wschodnią Polskę. Litwa tylko trochę została okrojona, a to wszystko dzięki mnie i bratu Szymonowi. – Słowa te wprawiły w osłupienie wszystkich zakonników, którzy na znak protestu zaczęli opuszczać refektarz.

-A cóż to? Co tu się dzieje, przeorze? – pytał zaskoczony taką postawą Józef.

-Wyszli, bo nie chcą spożywać posiłku z Judaszem – wtrącił Michał, którego słowa stryja wyprowadziły z równowagi.

-Ja jestem Judaszem? – zezłościł się Józef.

-Czcigodny przeorze – zaczął Antoni – wyrzuć stąd tego zaprzańca i Judasza albo ja to zrobię. – Przeor nic jednak nie odpowiedział, bo też nie wiedział jak ma się zachować. – Precz stąd!

-Chcecie wyrzucić biskupa wileńskiego?

-Jeszcze nim nie jesteś, biskupie inflancki – rzekł stanowczo Michał.

-Wynocha zdrajco! Zaprzańcu i Judaszu. Zejdź mi z oczu.

-Braciszku, opamiętaj się.

-Wynocha. Precz. Won! – wrzeszczał na całego Antoni, który po chwili poczuł silny ból w klatce piersiowej i z trudem zaczął oddychać.

-Ojcze co ci jest? Ojcze! – zapytał Michał widząc wijącego się z bólu ojca. Po chwili Antoni osunął się i upadł na stół. Widząc to Michał wraz z przeorem wzięli go za ręce i położyli na posadzce. Widok ten wystraszył biskupa inflanckiego, który cofając się, kierował się do wyjścia z refektarza.

-Michaszku – przemówił z trudem Antoni i próbował uśmiechnąć się do syna. – Najważniejsze, że ozdrowiałeś.

-Już dobrze bracie Antoni. Już dobrze – uspokajał go przeor. Tymczasem Antoni z coraz większym trudem łapał powietrze.

-Synu – rzekł cichym głosem i wymownie spojrzał na Michała, który pochylił swoją głowę. – Walcz ze zdrajcami. – Były to ostatnie słowa Antoniego Kossakowskiego, który wyzionął ducha ku rozpaczy klęczącego przy nim syna.