Organizację „Brochwicz” poznałem, będąc dzieckiem. To był rok `39, miałem 12 lat. Nie wiem, jaka była przyczyna, ale mój ojciec związał się z majorem Grocholskim już w październiku. Z tego co się później dowiedziałem – bo wszystkie te informacje były skryte, nikt o tym oficjalnie nikt nic nie mówił.

Major Grocholski
Do pałacyku, wybudowanego w 1935 r., w którym mieszkała żona właściciela, księżna Elżbieta Czetwertyńska, wprowadziła się bardzo liczna rodzina majora – byłego adiutanta Józefa Piłsudskiego. Przed samą wojną wystąpił z czynnej służby wojskowej. Gospodarował w swoich majątkach na Ukrainie, pod Winnicą. Wiem, że miał duże obszary gruntów. Miał dom rodzinny, pałac w którym mieszkał z rodziną. Kiedy przyszli sowieci – zabrał ją, bo wiedział co ich czeka i przywiózł do Kopiny.
Książę Czetwertyński
Po zakończeniu działań wojennych właściciel Kopiny, książę Włodzimierz Czetwertyński zjawił się tutaj. Nie dostał się bezpośrednio do niewoli. Niemcy zażądali rejestracji wszystkich oficerów, którzy pełnili funkcje w armii polskiej, a nie byli internowani. Wiedział, że wszyscy mieli świadomość, że jest oficerem. Służył w kampanii wrześniowej. Zgłosił się do tej rejestracji. Zatrzymali go i wcielili do oflagu dla oficerów – potraktowali jako jeńca wojennego. Tam pozostał do końca wojny.
W pałacyku mieszkała żona Czetwertyńskiego (brata żony Grocholskiego) i było wystarczająco dużo miejsca, żeby zmieściła się rodzina szwagra. Tu zamieszkali. Od pierwszego dnia pobytu Grocholski rozpoczął działalność konspiracyjną.
Jak się poluje na wilki i głuszce
Przyjechał z trzema ludźmi, o których nic nie wiedzieliśmy. Poza tym, że nie mogli wrócić na ziemie zajęte przez bolszewików. Z ich fragmentarycznych opowiadań ja, mały chłopiec, zorientowałem się, że pochodzą z jakiejś majętnej rodziny. Opowiadali dużo o organizacji polowań na swoich terenach. Pierwszy raz słyszałem o głuszcach. Najmłodszy z nich, Mikołaj bardzo sympatyczny, który występował pod pseudonimem „tatuńcio” lub „Kola” opowiadał najwięcej.
Zdrada aliantów
„Brochwicz” rozpoczął swoją działalność od wyszukiwania ludzi, którzy po zmianie sytuacji politycznej i militarnej, zostaną tutaj na terenie. Francja i Anglia miała rozprawić się z Niemcami. Mieliśmy podpisany sojusz z tymi mocarstwami, które w ogóle nie wzięły udziału w wojnie w `39 r. W oparciu o zobowiązania, które podpisali z nami wszyscy byli przekonani, że wiosną 1940 przystąpią do działań wojennych i przepędzą Niemców z Polski. Na ten okres potrzebni będą ludzie, którzy na wszystkich szczeblach przejmą władze. Poprzedni rząd został zlikwidowany – wielu uciekło za granicą, wielu Niemcy od razu w pierwszych tygodniach wojny rozstrzelali i Polska pozostawała bez władzy administracyjnej i wojskowej.
Misja Grocholskiego
By zrealizować ten cel, Grocholski miał przygotować ludzi, którzy po przepędzeniu Niemców będą tą władzę pełnić. Nie wiem, kto polecił mu ojca, jednak zaczął być pełnomocnikiem do wyszukiwania, werbunku i  zaprzysiężenia ludzi do tych zadań na terenie sąsiednich wsi. W tym czasie był w domu gościem. Stale gdzieś jechał, z kimś rozmawiał. Czasem, leżąc w łóżku, słyszałem fragmenty  rozmów z mamą o jego działalności i sukcesach.
Z Niemcami szukał…siebie samego
Jesienią, kiedy wspomniani ludzi pojawili się w Kopinie z  ukrywającym się Grocholskim (oficjalnie nigdzie nie występował). Raz, gdy Niemcy spotkali go w szlafroku i spytali o Grocholskiego odpowiedział; „Był tu przed chwilą. Chodźcie, poszukamy”. Przeszli przez wszystkie pokoje – „nie ma, pewnie poszedł na folwark”. Niemcy poszli i więcej majora nie widzieli. Ojciec wyszukiwał mu u zaufanych ludzi coraz to nowe kwatery. Mieszkał w wiejskich chatach. Poruszał się tylko nocami. Miał rozliczne kontakty.
Ziemianka i wchodzenie na szczudłach do lasu
Jego ludzie mieszkali w garażu, w prowizorycznym pomieszczeniu na strychu. Zaczęły się chłody, nie było tam pieca. Rządca majątku, który poszedł na bardzo ścisłą współpracę z Niemcami też wiedział o działalności ojca. Powiedział mu: `Fijewski, zabierajcie gdzieś tych ludzi, bo nie ma tam warunków do życia”. Ojciec zabrał ich do siebie do domu. W największego pokoju naniesiono słomy i tam przez dłuższy czas spali. Przychodzili późnym wieczorem, nocowali i rano wychodzili. Usłyszałem, że w planderskim lesie robią wyposażoną we wszystko ziemiankę, by spędzać tam miesiące zimowe. Mówili, jak ją maskują, jak do niej dojść. Mieli w niej radio, maszynę do pisania, garnki – wszystko co potrzebne do normalnego życia.  Z niedowierzaniem i rozbawieniem patrzyłem jak uczyli się chodzić na szczudłach, zrobionych z racic dzików. Specjalne uchwyty na nogi, jakieś paski. Mocowali to na nogach i na tych szczudłach wchodzili do lasu – po to, żeby nie zostawiać śladów.
Nadeszła śnieżna zima – ta z 39/40 była bardzo mroźna. Takich śniegów nie było bardzo dawno. Wiejskie chaty był zasypane do połowy dachów. Kopało się tunele, żeby dojść do drzwi.
Kryjówką był sklep papierniczy 
Pewnego dnia ojciec wyjechał. Saniami podjechali pod plebanię w Parczewie, tam zostawili Grocholskiego. Ojciec pojechał do Stępkowa. Była tam p. Maria Oleszczukowa -przedwojenna nauczycielka, znana działaczka społeczna. Zamieszkała z synem u swego ojca, Zająca. Jej mąż, oficer był w niewoli. Tata powiedział wtedy do niej: „Pani Mario, Polska panią potrzebuje i to już!”. Opowiedział o jej roli i że w Lubartowie tworzona jest w specjalnie wynajętym lokalu kryjówka dla wysiedlonej rodziny i konspiratorów.