Ci dwudziestolatkowie to jest naprawdę jakieś pokolenie zombie. Pakują się do knajpy Mietka, która już z zewnątrz wygląda jak połączenie warsztatu samochodowego z kuźnią i tanią jatką, i pytają o wegetariańskie jedzenie. Czy tam wegańskie… Chyba mu powiem, żeby wywiesił kartkę na drzwiach: „Wegan, wegetarian i rudych premierów w tym lokalu nie obsługuje się”.