Jest w drodze.
Tzn. – połazić – wieczne wędrowanie.
Tam i tu – tu i teraz.

Jedzie – na tzw. Miasto – tzn. w życie.
Na Duchowe wieczne wędrowanie.
Jest – tzn. Być w Drodze.

Spoplątane ścieżki – tylko Bóg rozplącze.
A Miłość mi wszystko wyjaśniła – uwielbiam Miłość.

– Od powtarzania tego, aż się robią odciski na ustach.

– Wiem, wiem – żaden z Ciebie Poeta – po prostu kawał z Ciebie – pisarza.

…usłyszał gdzieś, skądś z spoza – jakby chichot temu towarzyszył – jak wyciągnąć ze szkatułki wyłożonej welurem purpurowym – dłoń Mickiewicza (z tym sygnetem). O – zimne zimne – przestworza Gwiazd. Ha ha ha – skądś z spoza. Spójrz – ja mam dłoń – Mickiewicza.

Wysiada po przeciwnej stronie Przychodni na Hipotecznej.

Jeden mały – prawie skok i – jest w – Hecy.

Przed wejściem zerka – jeszcze – w stronę Krakowskiego Przedmieścia.

Stoi ich tam cały tłum dwóch albo trzech – a na łóżkach polowych rozłożone całe życie – najprzepiękniejszą cipką (kolor – zawsze – zniewala – jak kolor sutek – pusibrąz) – na sztorc, do góry i w świat (jak kolor sutek – pusibrąz – ciemna słodycz kobiecego ciała).

Mają wszystko. Na baczność. Baczność.

Jak chłopcy i dziewczęta – z Generacji Z – na s(z)tos rzuciliśmy nasz życia los – na s(z)tos.

Wchodzi do Wojtka Dunin-Kozickiego Hecy.
Po prostu wchodzi do Hecy.
Stop. Takie Stop od życia. Całkowite zatrzymanie – ale Heca.

– Cześć Wojtku – żółwik – podwójne espresso proszę, ale na ziarnach Coffee&Sons, i mleko w garnuszku-dzbanuszku, w temperaturze pokojowej. Co słychać?

– Nic ciekawego. Ciągła codzienność. Ciągle codzienność – uwielbiam Miłość – Miłość mi wszystko wyjaśnia – Bóg rozplątuje spoplątane ścieżki.

– Aha.

– Być tzn. być w Drodze.

– Aha – powiedział jeszcze wolniej niż pierwsze Aha – a jak moja lektura?

– Jest. W tubie. Czy przetrwa próbę czasu. Włożyłem do tuby. Już dwa tygodnie będzie.

– A mchem zarosło? Trawa wykiełkowała?

– Aha. Don K. mam dwie wiadomości.

– Może najpierw dobrą, a drugą złą.

– Pierwsza jest taka – zapomniałem ją – a druga – mleczko w garnuszku-dzbanuszku – teraz 1 zł kosztuje.
Wypija przeważnie podwójne espresso – pierwsze łyki espresso – pod koniec rozcięcza mlekiem.
Rzadko bo mu nie można – brownie – brownie nie da się spieprzyć.

– Taki Don K. – ale zawsze moje alter ego to był Prometeusz – przynajmniej coś skutecznie zrobił – raz a dobrze – co prawda później przez 30 lat miał słabo – ale coś dokonał – a ten – tzn. ja – wiesz jak to jest – coś chciał, próbował, żeby nie rzec, bo po co, walczył – rozmowa zaczyna schodzić na tematy literatury i sztuki.

– A daj już spokój, Prometeuszu – Wojtek bez grymasu uśmiechnął się niewidocznie – czym się zajmujesz, powiedz lepiej. Patrz – tam siedzi facet – przy książkach – przychodzi drugi tydzień – siada zawsze w tym samym miejscu – i od półtora tygodnia próbuję – wyciągnąć z niego czym się zajmuje – próbuję i próbuję – a Ty czym się zajmujesz?

– Takie tam – pitu pitu – robię księgi.

– Z tobą też widzę będę musiał walczyć – jak z wiatrakami – żeby to z ciebie w końcu wyciągnąć.

– Może tak. Prawda potrafi być jak ogień.

– A tak – znam to – taki jeden o tym pisał (może i nawet niezły) – idziesz do pracy – wychodzisz na balkon – na papierosa – odpalasz – stoisz tuż przed ogniem – a ona – praca – otwiera ogień.

– Coś takiego. Nie bez kozery i blagi jesteś Poetą.

– A lubisz jakiś sport?

– Piłkę – piłeczkę nożną. I od niedawna MMA – boks nie za bardzo – jak dla mnie nudny – trzy-cztery razy machną rękami i się przytulają – i znów – trzy-cztery razy machną rękami – i znów – się przytulają.

– Jak brownie, dzisiaj?

– Całkiem dobre. Brownie nie da się spieprzyć. Ale za ciastami Arlety to trochę tęsknię.

– Jak wszyscy.

– Mówiła, że tak mieszka, że przy dobrej pogodzie – widzi morze między drzewami.

– Tak, widziałem. Ona tak jak tu – kiedyś – piecze ciasta i jest managerem takiej sopockiej Hecy.

– Ale na Monciaku?

– Na Monciaku?

– Bohaterów Monte Cassino – taki główny Deptak w Sopocie – od góry aż do molo, morza.

– A daj spokój – z Bohaterami Monte Cassino. Czasami przychodzą tu tacy – wiesz – i mówią, po co ten gościo pisze o tym – no po co?

– No tak. Wnuki – wnuczki, wnukowie. A słyszałeś może…? Ten Don Vasyl – Oni mają swoich Królów – jego pradziadek był Królem – jego dziadek był Królem – On jest Królem Muzyki Cygańskiej – a Król aktualny – to jego kuzyn – ale nie o tym… – widziałem – patrzyłem w Internecie – dwóch synów – Dziani i Vasyl junior – a córka – Agnieszka Szmidt – i takie jajca  że Ona podobno – w Lublinie – jest. Żyje, mieszka, pracuje. Pewnie coś tworzy. Foto – video? Coś słyszałeś o Niej? Że w Lublinie?

– Jakoś – chyba – kurcze – nic.

– A z tymi tymi – wiesz, tymi tymi – byłem kiedyś w Świdniku – lipiec – i mówię do jednej Pani w sklepie – że to rocznica – Lipca – a takie dziadki w kolejce – ale jeszcze zarzewne – bo i materiały budowlane kupowali – bo to market budowlany był – się obruszyły – po co to – po co o tym mówić – po co to wspominać.

– I co?

– No nic. Chyba nic. Wiesz jak to jest z Dziadkami – lepiej ogon skulić. Bo to jak w Nałęczowie – przyjadą, połażą – pooddychają świeżym powietrzem – do Ewelinki na kawę i ciastko (minimum pół godzinki w kolejce) – i nawet nie pytaj o godzinę – ale czy mnie Pan mógłby wpuść pierwszego, bo mnie strasznie do toalety przypiliło – i oni wiesz – pooddychają trochę Nałęczowskim powietrzem – i się bić chcą – a ja grubas – i widać, że grubas – a dziadek prawie słowem mi pięścią wygraża.

– A z tymi z Monte Cassino?

– Nie wiem. Nie chcą o tym słuchać. Nie chcą o tym czytać. Dlaczego?

– Może jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o…

– Ech, Wojtku, daj już spokój. Już Ci mówiłem, czym się zajmuję zarobkowo – takie tam – księgi – owe księgi.

– E, to ty teraz daj spokój. Cały czas o tym Marcińczaku. Genialny – no genialny. I Twój Świat trzeba najpierw przekręcić – a później dokończyć. Czyli czym się zajmujesz?

– Dość proste – księgami – owość ksiąg. A słyszałeś o Pileckim? To był gość.

– Coś. Opowiadaj.

– No jak go złapali – pół roku pod ub – weź sobie wyobraź ludzie tygodnia nie wytrzymywali – a jego pół roku. Już pomińmy wojenne historie i Auschwitz. Są zdjęcia z procesu – kazali mu – dłonie schowane pod pachami – żeby tych miejsc po wyrwanych paznokciach nie było widać. Ale facet – świadomie – przy przesłuchaniu – wiesz – paznokcie mu wyrywali – jądra miażdżyli – topili w latrynie – sobie pomyśl – połykanie gówien i szczyn – a od fetoru tracisz świadomość – i on – taki mądry, no bohater – na ławie skazanych – on i jego czterech-pięciu podkomendnych – i on tak kierował, co mówił podczas bestialstwa nad nim – że tylko on – kara śmierci – zaraz pod koniec listopada – a podkomendni – dożywocie – ale wyszli – z amnestią 56 – i całkiem długo żyli – niektórzy do lat 80 a i może nawet 90 – ten jeden śmieszny – lata 50 i 60 – w więźniu stracił zdrowie – i on joga, wegetarianizm, zdrowy tryb życia, odżywiania – a to lata 50, 60 – i dożył do lat 90. No, to jest naprawdę coś. I Chwała i Cześć Pileckiemu – oni przeżyli dzięki Niemu.