„Idąc (…)przez Nowy Świat” (jak to śpiewał Kazik w utworze „Stałem się sprawcą zgonu taty, z powodu mej dumy z brata”) i będąc w okolicy, wpadłem na genialny pomysł, że może warto zajrzeć do sklepu Mieczysława Stocha? Tak, tak, nazwisko nieprzypadkowe. Jak pomyślałem, tak zrobiłem.

Sklep płytowy mieści się w Warszawie przy ulicy Kopernika i jego jedynym punktem sygnalizacyjno-reklamowym jest potykacz, umiejscowiony przy wejściu do kamienicy. Pomimo tego, trafiłem bez problemu.

Właściciela niestety nie było w sklepie. Nie przeszkodziło mi to jednak spędzić tu kilku chwil, przeglądając płyty i słuchając pierwszego Black Sabbath „na swirlu” oraz sącząc japońską herbatę, którą chwilę wcześniej zostałem poczęstowany. Po prostu raj. Miejsce raczej do spotkań (dla winylowych zapaleńców, znajomych, przyjaciół, którzy raz po raz, przynoszą nowe płyty upolowane gdzieś na mieście, rozmawiają, słuchają, piją herbatę i wychodzą tylko po to, by za chwilę wrócić…), niż typowy sklep płytowy. Taki odpowiednik klimatycznej czytelni w bibliotece połączonej z kawiarnią, z jednym stolikiem specjalnie dla ciebie. Rewelacja.

Art Reco, bo o tym mowa, to pokłosie wytwórni muzycznej Ars Mundi działającej na polskim rynku od 1995 roku, w której to skądinąd znany Tomasz Budzyński miał spotkać Mieczysława Stocha, by wydać płytę, która sprawiła, że zacząłem postrzegać świat w trochę innych barwach. „Duch” jest pierwszym albumem bajkowego zespołu Armia, który wpadł mi w ręce. Pewnie tylko dlatego, że po odejściu Brylewskiego, miejsce gitarzysty zajął Dariusz „Popcorn” Popowicz i zaraził ją acidowym wirusem (słowo na czasie).

Bez wdawania się w szczegóły. Płyta wywróciła polski rockowy świat do góry nogami. No bo jak można punkowe rytmy nieodżałowanego dziś Piotra „Stopy” Żyżelewicza, połączyć z trashmetalowymi, soczystymi riffami Popcorna, uzupełnić waltornią Krzysztofa „Banana” Banasika i okrasić katolickimi tekstami Budzyńskiego? Do tej pory tego nie rozumiem. A jednak album się obronił i według mnie, jest najlepszym w dorobku zespołu.Tak, tak wiem, „Legenda” jest legendą”. No i co z tego?

Płyta, o której kiedyś ktoś, w jakimś „Tylko Rocku” lub innym „Brumie”, napisał kończąc recenzję w ten deseń: „Panowie! Wy od black metalu i od szatana! Jeżeli stworzycie coś równie oryginalnego, to mogę za wami gitary nosić… i czynele”. Po dwudziestu kilku latach, zgadzam się w 100%.

Pierwsze wydanie na winylu, a więc: „Łapacze wiatru trąbią na bój”. Moi drodzy, tym razem będzie ostro i ciężko. Wcześniej czy później musiało się to stać. Posłuchajcie…

Aha, mastering analogowy oraz nacięcie matryc bezpośrednio z taśmy: Sean Magee (Abbey Road Studio!). No i tylko 480 egzemplarzy…

Kilka sztuk jest jeszcze dostępnych u wydawcy: https://www.facebook.com/Art-Reco-858668460864882/

Piszcie, dzwońcie… Ktoś, kiedyś na pewno się odezwie 🙂

Tracklista:

A1 Inaczej Niż Zwykle

A2 Soul Side Story

A3 Bracia Bum

B1 Pięknoręki

B2 Bóg Jest Miłością

B3 Pieśnią Moją Jest Pan

C1 Duch Wieje Przez Świat

C2 Piosenka Po Nic

C3 Marność

D1 Łapacze Wiatru

D2 On Jest Tu, On Żyje